Marcel prędko zjadł obiad. Pobiegł na poddasze. Wyciągnął spod poduszki scyzoryk. Wsunął go do kieszeni spodni.
- Idę do Oliwera! - zawołał zbiegając ze schodów.
- Marcel! Jest upał. Weź czapkę na głowę - odezwała się Daniela.
- Jak mi będzie za gorąco to wejdę do jeziora się ochłodzić - odpowiedział. - A, i biorę Misia! - dorzucił wkładając na nogi tenisówki.
Adriana siedziała przy stole. Kończyła jeść obiad. Była przygnębiona.
- Super - odezwała się spoglądając na Szymona siedzącego po drugiej stronie stołu.
- O co ci chodzi? - spytał.
- Marcel ma luz, a ja muszę siedzieć i zakuwać matmę... Olewam to. Idę na dwór!
- Ada, z powrotem! - rzekł Szymon stanowczo. - Siadaj na tyłku! Po jutrze masz egzamin. Chcesz przejść do następnej klasy, czy nie?
- No, chcę... Nie wiem sama. Wszystko mi jedno. Może poszłabym do Bartka i z nim bym się pouczyła, co?
- Chyba anatomii - odezwał się Marcel.
- Chłopcze! Coś czuję, że za moment zmienię zdanie i zamiast iść do Oliwera będziesz siedział w domu - rzekł niby na serio.
Marcel zrobił doskonale znaną Szymonowi obrażoną minę.
- Bo się nie znasz na żartach - westchnął.
- Wujku...
- Marcel, idź do tego Oliwera. Tylko się tam grzecznie zachowuj i zabraniam ci bawić się w tortury. Rozumiemy się?
- Zamiast "rozumiemy się", byłoby lepiej gdybyś powiedział "okej"...
Szymon uśmiechnął się.
- Podejdź do mnie, szkrabie - rzekł.
Malec prędko stanął przy ojcu.
- Co?
- Zabraniam ci bawić się w tortury. Okej?
- Okej - szepnął chłopiec. - A w jeziorze mogę się kąpać? Słowo, że nie będziemy nurkować, kto dużej wytrzyma pod wodą!
- Marcel, możecie, ale najpierw proszę spytać o zgodę pana Janka. Rozu... Okej?
- Okej. A jak pan Janek się nie zgodzi to i tak mam twoją zgodę?
- Nie... Na podwórku Oliwera masz słuchać przede wszystkim pana Janka.
- Okej - szepnął malec.
- Weź sobie butelkę z wodą... Gorąco jest - odezwała się Daniela.
- Mama, wyluzuj trochę... Jak będę chciał się napić, to rozkażę Amelii, żeby mi coś przyniosła. To dziewczyna. Musi się nauczyć tego, że facet jest ważniejszy... Co nie, tato?
Szymon uśmiechnął się. Kiwnął twierdząco głową. Daniela to dostrzegła.
- Tak? Facet jest ważniejszy? A to dobre! - zaśmiała się.
- Mama, nie nabijaj się... Powinnaś się cieszyć, że masz w domu trzech facetów i dwa psy!
- Marcel, weź się zamknij - szepnęła Ada. - Facet i kobieta są tak samo ważni... Chociaż, w zasadzie kobieta jest ważniejsza, bo to ona rodzi dzieci... No i wszystko ma na swojej głowie a facet przychodzi na gotowe.
- Lusia, czy ja przychodzę do domu na gotowe? - odezwał się Szymon.
- No, zależy kiedy... Ale generalnie dużo mi pomagasz... - przyznała.
- Facet musi pomagać kobiecie, bo kobieta sama nie dałaby sobie rady... - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- Dobra, ja idę, bo mam wakacje - odezwał się Marcel. - Mogę pływać, jak pan Janek pozwoli... Nie mogę w tortury się bawić i jestem grzeczny... Ogarniemy to...
- A my ogarniemy tę geometrię... Tak, Aduś? - rzekł Szymon spoglądając na zarumienią minę nastolatki. Ta, położyła głowę na stole.
- Tak - westchnęła.
Szymon wziął do ręki zbiór zadań. Otworzył go mniej więcej na połowie.
- No, to bierzemy się do pracy - rzekł.
Ada westchnęła głęboko. Jeszcze nie wzięła do ręki ołówka, a już miała dość nauki. Jednak Szymon nie zamierzał jej odpuszczać...