Marcel i Amelia leżeli na trampolinie. Oboje patrzyli w niebo.
Wtem na tarasie pojawił się Nikodem. Chłopcu znudziło się samotne siedzenie przed telewizorem i granie w Minecrafta, toteż wyszedł na dwór. Ujrzawszy Marcela i Amelię, uśmiechnął się.
- Co robicie? - zawołał podchodząc do trampoliny.
- A nic... Oglądamy z bliska słońce - odpowiedział Marcel.
- Żeby oglądać z bliska to musiałbyś wejść na dach - rzekł Nikodem. - A co ci się stało? Kto cię pobił? Amelia?
- Nikt - odparł Marcel próbując zakryć dłonią ranę na skroni.
- Oliwer mu przywalił... Ale tata już o tym wie i jedzie do domu sprać Oliwerowi dupę.
Nikodem uśmiechnął się.
- Żartujesz! - odezwał się. - To idźmy tam! Chcę to zobaczyć!
- Niko, puknij się w głowę - rzekł Marcel.
- Czemu? Chciałbym to zobaczyć... No, chodźcie ze mną...
Marcel zastanowił się przez chwilę.
- W sumie... - szepnął. - Ciekawe, czy Aleks też dostanie od pana Janka.
- Dostanie - powiedziała Amelia. - Na pewno dostanie... To idziemy?
- No! - odparł Nikodem błagalnym głosem.
- No, dobra...
Marcel i Amelia zeszli z trampoliny. Chłopiec spojrzał na swojego psa.
- Ty zostajesz. Ktoś musi pilnować podwórka... - rzekł stanowczo.
Chłopcy wraz z Amelią poszli w stronę jeziora.
- Ja obstawiam, że dostaną lanie w garażu, żeby mama nie widziała... Dostaną kablem po dupie... Na bank! - odezwała się Amelia.
- To dopiero musi boleć - rzekł Nikodem.
- Misiu! A ty dokąd?! - rzekł Marcel zauważając podążającego za nim pieska. - No tak to my nie będziemy robić! Miałeś pilnować domu przed złodziejami! - krzyknął marszcząc brwi. Schylił się, po czym wziął pieska na ręce. Pobiegł z nim w stronę podwórka.
Po kilku minutach był z powrotem.
- Co z nim zrobiłeś? - odezwał się Nikodem.
- Zamknąłem go w samochodzie... - odparł chłopiec podskakując wesoło.
- Jak tata zobaczy, że zamknąłeś Misia w aucie to będzie zły.
- Nie zobaczy - odparł Marcel. - Myślisz, że jestem taki głupi, żeby zamknąć go tak, żeby było go widać? Zamknąłem go w bagażniku! - pochwalił się.
- O, to spoko... - rzekł Nikodem.
Po kilku minutach szybkiego marszu, dzieciaki w końcu dotarły na podwórko Amelii.
Julia i Magdalena siedziały na piaskownicy. Młynarczykowa sypnęła młodszej kuzynce piaskiem w oczy. Amelia to dostrzegła. Magdalena wybuchnęła płaczem.
- Jula! A ty co?! - krzyknęła Amelia wdrapując się po piaskownicy. - Jesteś u mamy! - wydarła się.
Julia wytknęła język na siostrę.
- Nie wytykaj języka, bo ci krowa nasika! - zawołała Amelia, po czym zniosła z piaskownicy zapłakaną kuzynkę. Zaprowadziła ją do domu. Po chwili z mieszkania wyszła Emilia.
- Jula! Do domu! W tej chwili! - zawołała.
Dziewczynka przestraszyła się. Szybko zeszła z piaskownicy. Podbiegła do mamy.
- Dlaczego sypnęłaś Madzi piaskiem w oczy?! Co?! - krzyknęła Emilia. - Do domu! Ale biegiem!
Kobieta zatrzasnęła drzwi. Amelia podeszła do chłopaków.
- Nie ma taty auta... - westchnęła. - Chłopaków też nigdzie nie ma... - dodała prowadząc Marcela i Nikodema w stronę ławki.
Dzieciaki nie zdążyły usiąść, gdy oto na horyzoncie ukazał się jeep Janka.
- Szybko za drzewo! - powiedziała dziewczynka.
Po chwili auto wjechało na podwórko. Janek wysiadł z samochodu. Był zdenerwowany. Przeszedł z drugiej strony auta, po czym otworzył tylnie drzwi.
Z samochodu wyszli Oliwer i Aleks.
- Niedość, że pobiliście Marcela, to jeszcze potłukliście matce wszystkie konserwy! - krzyknął pełen złości.
- Wujku, ja nie tłukłem - szepnął Aleks trzęsąc się ze strachu.
- Tak?! To po cholerę przede mną uciekałeś?! - krzyknął mężczyzna. - Do garażu! Biegiem!
- Czyli Aleks też dostanie... - westchnęła Amelia.
Janek wprowadził chłopaków do garażu. Trzasnął drzwiami.
- Chodźcie - szepnęła Amelia ruszając w stronę budynku. Nikodem ruszył za nią.
- Ja chyba wolę na to nie patrzeć... - westchnął Marcel przecierając ręką oczy.
Nikodem i Amelia oparli się rękoma o wielkie drewniane drzwi. Szukali szpary, przez którą mogliby zobaczyć, co dzieje się w garażu. W końcu udało im się znaleźć sporą szparę. Nikodem patrzył, jak Janek sięga ręką po kabel wiszący na gwoździu. Przestraszył się. Pobiegł do Marcela.
- Idziemy do domu? - spytał zdenerwowany.
- Już po? - spytał Marcel.
Wtem obaj usłyszeli krzyk Oliwera. Chłopiec darł się w niebogłosy. Po kilku sekundach ucichł. Drzwi od garażu się uchyliły. Oliwer z rękoma na tyłku pobiegł w stronę domu.
- A tobie daję pierwsze i ostatnie ostrzeżenie! - krzyknął Janek wyprowadzając z budynku Aleksa. - Następnym razem oberwiesz tak samo jak Oliwer!
Aleks przełknął ślinę.
- Przepraszam wujku... - szepnął.
- Biegiem do domu! - krzyknął Janek wskazując ręką na przybudówkę. Chłopcu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Aleks pobiegł do domu niczym wystrzelony z procy.
- A ty co tu robisz? - rzekł mężczyzna widząc kręcącą się przy garażu córkę.
- No... Nic - odpowiedziała.
- Miałaś być u Marcela.
- No wiem...
Janek machnął ręką, po czym poszedł do domu. Dziewczynka pobiegła do chłopaków.
- Oliwer dostał trzy razy kablem na dupę, a Aleksowi się upiekło - zdała relację.
- Tylko trzy? - zdziwił się Nikodem.
- No... Za to mocno. Przez tydzień nie usiądzie na tyłku...
- Jo? - rzekł chłopiec patrząc na Amelię z przerażeniem w oczach.
- To może pójdziemy pobawić się w tych piratów, co? - odezwał się Marcel po chwili.
Amelia uśmiechnęła się. Chwyciła chłopca za rękę, po czym całą trójką pobiegli w stronę jeziora.