Zbliżała się godzina jedenasta w nocy. Na dworze było już całkiem ciemno. Andrzej siedział na ławce na tarasie. Czekał na Adę.
- Tylko cii... - usłyszał głos córki. - W salonie śpi tata z Kamilą i z Kubusiem. Lepiej, żeby nie wiedział, o której jego córeczka wraca do domu...
Adriana i Bartek usiedli na tarasowych schodach. Chłopiec objął dziewczynę ramieniem.
- Świetna noc dzisiaj... Liczyłaś kiedyś gwiazdy? - spytał.
Nastolatka uśmiechnęła się.
- Nie da się policzyć gwiazd - odpowiedziała. - A ty je kiedyś liczyłeś?
- Pewnie... Ale to się nie da... Z tego co się orientuję, tylko nasza galaktyka może zawierać nawet czterysta miliardów gwiazd...
- To chyba sporo...
- No, bardzo sporo...
- Nie myślałeś, żeby uczyć się za jakiegoś planetologa? Byłbyś w tym dobry.
Bartek podrapał się po głowie. Lekko się zmieszał.
- W zasadzie to ja... Pewnie chciałbym... Ale nie złożyłem jeszcze dokumentów do żadnej szkoły...
- Co? - zdziwiła się dziewczynka. - Dlaczego, Bartek?
- No, bo... W sumie tata mnie do tego namówił... Powiedział, że szkoła to strata czasu, że i tak nie dostanę nigdzie wymarzonej pracy... I, że lepiej w tym czasie pracować u wujka i zarabiać pieniądze.
- No, niezły ten twój tata - odparła. - Mój w życiu by mi czegoś takiego nie powiedział. Jak jeszcze z nami mieszkał, to potrafił dziesięć razy w ciągu dnia mi się spytać o to, czy lekcje mam zrobione...
- Masakra... Współczuję.
- Dzięki... - westchnęła. - Głupie takie pytania... Czy lekcje masz zrobione... Bo co mam odpowiedzieć? No, że mam... Raz się na mnie wkurzył, bo zaczęłam przewracać oczami. Tej, zaczął sprawdzać mi zeszyty... Wyobrażasz sobie?
- I miałaś zrobione lekcje?
- Jasne, że nie... Skończyło się na szlabanie... Masakra... Ale Bartek, teraz tak sobie myślę... Ty musisz iść do szkoły... Możesz pomagać wujkowi po zajęciach i w weekendy, ale szkoła jest ważna.
- Głupoty gadasz... Za osiem godzin pracy u wujka dostaję stówę... Jakbym tak porobił cały miesiąc dostałbym dwa koła... Ada, mógłbym kupić sobie w końcu ten motor...
- A twój wujek wie o twoich planach? - spytała dziewczynka.
- O tym, że będę u niego pracował? Sam powiedział, że jak skończę szkołę to mnie zatrudni... - odparł.
- Dziwny ten twój wujek...
- Równy gość. Ada, jest już wpół do dwunastej. Będę leciał... To, co? Jutro się widzimy? Przyjadę po ciebie około dziewiątej...
- Jasne - odpowiedziała nadstawiając chłopakowi policzek.
- Chciałaś całuska? - rzekł z uśmiechem.
- No, chciałam... - odpowiedziała z błyskiem w oczach.
Bartek przysunął się do Ady. Pocałował ją w policzek, po czym wsiadł na rower i odjechał. Dziewczynka westchnęła. Przez moment patrzyła w niebo.
Po chwili Andrzej wstał z ławki. Po cichu podszedł do córki, usiadł obok niej.
- Tata? - zdziwiła się. - Co ty tu robisz?
- Czekałem na ciebie - odpowiedział. - Wiesz, która jest godzina?
- No, późno już...
- Ada, kim jest dla ciebie ten chłopiec?
Dziewczynka zawahała się. Przegarnęła ręką włosy.
- To mój kolega - odparła po chwili.
- Czyżby? Bądź ze mną szczera.
- Jestem... To tylko kolega...
- Przecież widzę, jak oczy ci błyszczą, kiedy o nim mówisz... Ada, pozwalam ci się z nim spotykać, ale jeśli jeszcze raz mi wrócisz do domu po jedenastej w nocy, to spuszczę ci lanie jak ostatnio. Szanuj się trochę, dziewczyno...
- Tato, my nic złego nie robimy.
- Wierzę ci, ale przed dwudziestą drugą chcę cię widzieć w domu. Jasno się wyraziłem?
- Jasno... - odparła spuszczając głowę na dół.
- No, to dobrze, że się zrozumieliśmy... Chodź do domu... Najwyższy czas do spania.
Oboje podnieśli się z drewnianych schodów. Andrzej wpuścił córkę przodem do domu. Ada pomaszerowała prosto do łazienki.
Mężczyzna usiadł na kanapie. Popatrzył przez chwilę na śpiących Kamilę i Kubusia. Ucałował chłopczyka w jasne czoło, po czym zsunąwszy kapcie ze stóp, położył się obok synka. Przytulił go do siebie. Po chwili zasnął.