Marcel wyszedł na zewnątrz. Usiadł na tarasowych schodach. Zagwizdał. Po chwili przy chłopcu pojawili się Monster i Misiu. Chłopiec zaczął je głaskać.
- Jeśli za trzy sekundy nie zobaczę cię siedzącego w kuchni nad zadaniem, spuszczę ci lanie. Marcel, to jest moje ostatnie ostrzeżenie - usłyszał głos ojca.
Malec zastanowił się przez moment. Postanowił zignorować słowa Szymona. Dalej głaskał pieski.
- Moje kochane misiaki... - westchnął. - A, nie dałem Misiowi nowej obróżki! - dodał odwracając się w stronę drzwi.
Spojrzał na Szymona. Mężczyzna miał skrzyżowane ręce. Przyglądał się chłopcu z namysłem.
- Nie liczysz? - rzekł Marcel przechodząc obok ojca.
Szymon chwycił chłopca za ramię.
- Do ilu? - spytał.
- No, mówiłeś coś, że liczysz do trzech - usłyszał w odpowiedzi.
Szymon uśmiechnął się, po czym wymierzył Marcelowi porządnego klapsa w tyłek.
- Jeden! - rzekł. - Dwa! Trzy! - dodał wlepiając chłopcu dwa kolejne klapsy.
Zaraz po szybkim laniu, Szymon wprowadził oniemiałe dziecko do domu. Wskazał ręką na krzesło. Chłopiec usiadł bez słowa.
- Zadanie pierwsze i trzecie. Do dzieła! - rzekł Szymon siadając na kanapie.
- Wujek, Kubuś wykonał już swoją karę - odezwał się Andrzej.
Szymon uśmiechnął się do pięciolatka.
- Tak? Pokaż... Zaraz zobaczymy, czy może być...
Chłopiec zsunął się z kolan taty. Podbiegł do Szymona, po czym podał mu zarysowaną kartkę papieru.
- No! To mi się podoba! - rzekł Jasiński spoglądając na chłopca z aprobatą. - Praca zrobiona na szóstkę z plusem!
Kubuś uśmiechnął się.
- Zobacz wujek, co jest na drugiej stronie kartki - rzekł Andrzej po chwili.
- Dla wuja od Kuby - odczytał Szymon. - Ty to napisałeś?
Jakub kiwnął głową.
- Ty tak ładnie umiesz pisać?
- Umie... To nasza mała bystrzacha, nie Kubański? - odparł Andrzej ciągnąc chłopca ku sobie. Posadził synka na kolanach.
- Idziemy się kąpać? - spytał chłopczyk po chwili.
- No, okej - odparł Andrzej podrzucając chłopczyka w górę.
Po chwili wziął go na ręce i wyniósł na zewnątrz.
Szymon i Marcel zostali sami w salonie.
- Jak ci idzie? Dlaczego nie rozwiązujesz tych zadań? Przecież potrafisz dodawać do siebie ułamki - odezwał się Szymon.
- Ale mi się nie chce... Tata, wakacje są.
- Nie odejdziesz od stołu dopóki te dwa zadania nie będą rozwiązane.
- Zobaczymy - westchnął chłopiec.
- Zobaczymy - przytaknął Szymon.
- Jak tylko mama wróci do domu powiem jej, że znowu dostałem lanie...
- Co dostałeś? Lanie dostałeś? Kiedy? - odparł Szymon patrząc na chłopca z niedowierzaniem.
- Nie udawaj głupiego... - rzekł Marcel zamykając podręcznik.
Szymon podniósł się z kanapy. Wyciągnął skórzany pasek zza szlufek spodni.
- Lanie to ty dopiero teraz dostaniesz - rzekł zdenerwowany. - Wstań od stołu!
- Bo nie chce mi się robić tych zadań, to dostanę lanie? - spytał chłopiec wchodząc w kąt między stół a ścianę.
- Wyjdź mi stamtąd! Tu masz stać! - odparł Szymon chwytając syna za przedramię. Pociągnął go ku sobie. - Spuszczaj spodnie! - nakazał stanowczo.
- Tato... Ja przepraszam...
- Do kogo ja mówię?!
Chłopiec spuścił spodenki odkrywając trzy czwarte pośladków. Oparł się rękoma o blat. Łzy napłynęły mu do oczu. Starał się nie płakać, ale uderzenia pasem były na tyle silne, że po czwartym razie, łzy spływały mu ciurkiem po obydwu policzkach.
Chłopiec otrzymał łącznie siedem tęgich pasów.
- Koniec lania. Proszę podciągnąć spodenki - zakomunikował Szymon.
Marcel uczynił zgodnie z poleceniem ojca. Podciągnąwszy spodenki, potarł tyłek obydwiema rękoma.
- Teraz możesz powiedzieć mamie, że dostałeś lanie... - odezwał się Szymon. - Siadaj do stołu. Rób zadania.
Chłopiec powoli wysunął krzesło spod drewnianego stołu. Usiadł. Wybuchnął płaczem. Szymon spoczął naprzeciw niego.
- Potrzebne ci to było? - spytał. - Za co dostałeś lanie?
- Za pyskowanie... - szepnął chłopiec.
- Ile razy cię ostrzegałem?
- Dużo...
- Powtórzysz to mamie - podsumował. - Za pięć minut zadania mają być rozwiązane. Na wszelki wypadek nie chowam paska.
Marcel wziął w ręce książkę. Spojrzał z bojaźnią na Szymona.
- Co? Zamknąłeś i teraz nie wiesz, która to była strona? - odezwał się mężczyzna. - Strona piąta, zadanie pierwsze i trzecie...
Chłopiec otworzył podręcznik. Zabrał się za wykonywanie obliczeń. Wiercił się przy tym na prawo i lewo. Co rusz ocierał kolejne łzy, pociągał nosem.
Po dziesięciu minutach obydwa zadania miał rozwiązane. Nieśmiało spojrzał na ojca. Szymon wziął do ręki zapisaną kartkę papieru.
- No i pięknie. Jak chcesz to potrafisz - rzekł mężczyzna. - Tu masz małą pomyłkę... Proszę to poprawić.
Chłopiec przetarł ręką zapłakane oczy.
- Źle dodałem - westchnął poprawiając obliczenia. - Teraz jest dobrze...
- No, zgadza się - rzekł Szymon. - Potrzebne było to lanie?
Marcel spuścił głowę na dół. Nic nie odpowiedział.
- Posłuchaj chłopcze, spójrz na mnie... Jakiś czas temu obiecałem sobie, że nie uderzę cię paskiem nigdy więcej, ale widzę, że na ciebie nic innego nie działa. Nie słuchasz! Pyskujesz! Serio wydaje ci się, że to ty rządzisz w tym domu? Coś ci powiem. Zapamiętaj sobie tą rzecz. W tym domu rządzę ja, a za nieusłuchaństwo będziesz dostawał lanie pasem. Albo się nauczysz posłuszeństwa i pokory, albo będziesz biedny... Skończyło się! A teraz marsz do swojego pokoju!
Marcel podniósł się z krzesła. Ze zwieszoną nisko głową poszedł w kierunku schodów. Po chwili odwrócił się w stronę Szymona.
- Do pokoju Nikodema? - spytał ocierając łzy.
- Tak... Do pokoju... Nikodema - odparł Szymon łamiącym się głosem.
Malec jeszcze raz spojrzał na ojca.
- Przepraszam - szepnął.
- Na górę, powiedziałem!
Dziesięciolatek z pochyloną nisko głową poszedł na piętro. Szymon chwycił w ręce leżący na stole pasek. Wsunął go na swoje miejsce, po czym podszedł do wiszącego na drzwiach od lodówki kalendarza.
- Na pięć dni spokój... - westchnął. - Czyli następne lanie trzydziestego sierpnia... Wykończy mnie ten dzieciak.