Bliźniaki

1.3K 40 0
                                    

Marcel wbiegł z dworu do domu. Ucieszył się widząc, że jego mama lepi pierogi na kuchennym stole.
- Mama! - zawołał rozpromieniony. - Pani Emila idzie do nas razem z Oliwerem i Aleksem. Jakby co, to bym mógł iść z nimi na rower? - spytał.
Daniela uśmiechnęła się. Od razu przypomniała sobie wczorajszą rozmowę z mężem na temat wycieczki rowerowej.
- Marcelku, możesz - odparła. - Ale niech Niko jedzie z wami jak już...
Wtem oboje usłyszeli głośne pukanie do drzwi.
- Otwórz - odezwała się Daniela.
Chłopiec nacisnął klamkę. Wpuścił gości do salonu.
- Cześć Luśka, przyszłam trochę, bo u mnie w domu zwariować można...
- Dobrze, że przyszłaś. Kończę zawijać pierogi i wypijemy kawkę.
- Marcel, możesz iść na dwór? - odezwał się Oliwer.
- Tylko na podwórko. W dalsze trasy będę mógł dopiero, jak Niko wstanie. On wczoraj wrócił ze szpitala i muszę się nim opiekować.
Słysząc to Daniela omal nie parsknęła śmiechem.
- A Ada pojechała do domu, bo Bartek się pyta - odezwał się Aleks.
- Pojechała wczoraj - odpowiedziała.
- A, szkoda... - westchnął malec.
- I tak długo ją mieliście na wakacjach - odezwała się Emilia. - U nas w domu ósemka dzieciaków i nas troje dorosłych... Jak przychodzi czas do spania to mówię ci, Luśka, katorga. Dawniej to było tak, przychodziła godzina dwudziesta pierwsza, dzieciaki do mycia i do łóżek. Gasiło się światło i tyle. A teraz, jak te dwie się dobrały, Julia i Magdalena, to wariowałyby w łóżku najlepiej przez całą noc.
- Wczoraj śpiewały do dwunastej w nocy piosenki o księżniczkach - odezwał się Aleks. - "Czy to mnie od dawna szukasz? Marzysz o mnie cały czas?" - zaśpiewał.
Marcel wybuchnął śmiechem.
- Dlatego nie chcę mieć siostry, tylko jak już to brata - rzekł, gdy się nieco uspokoił.
Wyznanie chłopca szczerze zmartwiło jego matkę.
- Nie chciałbyś młodszej siostrzyczki? - spytała z niedowierzaniem.
- Nie. Mama, bo ja nie lubię dziewczyn - szepnął.
- Ja też - rzekł Oliwer. - Nic, tylko bawią się lalkami, a jak coś im powiem, to zaraz lecą do taty na skargę.
- O, to tak jak Nikodem... On też wszystko papla... Powiesz mu "Niko, tam leży jabłko" to spoko. Niech se leży. Ale powiesz "Niko, tam leży jabłko, tylko nie mów o tym tacie", to od razu poleci".
- Marcel, nie mów tak. Nikodem taki nie jest - odezwała się Daniela.
- Jak nie? Niko to papla do potęgi! Dobra, mama... Poszedłbym z chłopakami na podwórko. Mogę? - spytał po chwili.
- Tak, możesz.
Chłopiec uśmiechnął się. Podniósł się z kanapy. Wspólnie z Aleksem i Oliwerem wyszedł z domu.
- Marcel wydaje się taki grzeczny... Nawet nie wiesz, jak mi się Amelia darła, kiedy jej te włosy ścinałam. Gdyby Janek był wtedy w domu, oj, dostałaby koncert.
- A co u Hani? Czesiek się odzywa? - spytała Daniela nakrywając pierogi czystą, wyprasowaną ściereczką.
- Przyszedł do nas wczoraj przed wieczorem, ale Janek nie wpuścił go do domu - wyznała. - Gdyby mój mąż zachowywał się w stosunku do mnie tak, jak Czesiek zachowuje się w stosunku do Hani, odeszłabym z dzieciakami od niego. Janek ma swoje wady, bo ma, ale jest dobrym mężem i ojcem. A Czesiek? Lusia, jak można miesiąc w miesiąc zabierać żonie wszystkie pieniądze? Nie dziwię się Jankowi, że się na niego wkurzył.
- A Hania co o tym wszystkim myśli? Chce do niego wrócić?
- Hania jest młoda i głupia. Zamiast martwić się o Cześka powinna myśleć przede wszystkim o dzieciach...
Wtem do salonu wszedł Marcel. Chłopiec uśmiechnął się do mamy.
- Bo ja bym poszedł popływać z chłopakami do jeziora - rzekł. - Mogę?
Daniela oniemiała. Była szczerze zaskoczona tym, że Marcel pyta ją o zgodę na kąpanie się w jeziorze. Zwykle, gdy Szymona nie było w domu, chłopiec nie liczył się z jej zdaniem i robił to, na co tylko miał ochotę.
- Marcelek, to nie najlepszy pomysł - odezwała się.
- Mamuś, proszę, zgódź się...
Daniela westchnęła.
- No, dobrze - powiedziała. - Ale uważajcie jeden na drugiego.
Chłopiec uśmiechnął się.
- Dzięki, mamuś! - zawołał, po czym wyszedł z domu.
- Jejku, jakie to grzeczne - powiedziała Emilia. - Jestem w szoku.
- No, ja też... Woda się gotuje. Jaką ci zrobić kawę?
- Może być rozpuszczalna.
Daniela otworzyła szafkę, po czym odwróciła się w stronę Emilii.
- Nie mam... Mam tylko sypaną - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- To niech będzie sypana... Taka z płaskiej łyżeczki...
Wtem do salonu wszedł Nikodem. Chłopiec był zaspany.
- Dzień dobry - przywitał się. - Mamuś, zrobisz mi pyszne śniadanko? Może być kanapka z Nutellą...
- No zrobię ci, zrobię - odpowiedziała Daniela.
- Tata w domu?
- W szkole.
- A Marcel gdzie? - spytał chłopiec siadając przy stole.
- Przede wszystkim to proszę pójść do łazienki. Umyć rączki, buzię, ubrać się... Raz, dwa!
- Mama to normalnie jak jakiś żandarm... Nic tylko trzeba się słuchać! - zaśmiał się.
Prędko wstał z krzesła. Poszedł do łazienki.
- Pocieszny ten wasz Nikodem... Udanych masz chłopaków. Oni są bliźniakami, prawda?
Daniela odwróciła wzrok w stronę rozmówczyni. Uśmiechnęła się lekko.
- Który z nich jest starszy?
- Nikodem, o jakieś siedem miesięcy...
Emilia skrzywiła się. Spojrzała na Lusię pytająco.
- Nie mamy z Szymonem wspólnych dzieci - wyznała. - To znaczy mamy... Ale dopiero w drodze. Nikodem jest synem Szymona z pierwszego małżeństwa... A Marcelek jest mój.
- O, proszę. Kto by pomyślał!
- Serio, nie wiedziałaś o tym?
- Skąd? A jak długo z Szymonem jesteście małżeństwem?
- W połowie maja wzięliśmy ślub.
- Wow. Mieszkamy po sąsiedzku, a tak niewiele o sobie wiemy.
Daniela zaparzyła kawę, po czym wyniosła ją na taras. Sąsiadki usiadły na ławce.
Emilia zdążyła zamieszać kawę, gdy oto ujrzała Amelię i Julię biegnące w stronę domu Jasińskich.
- Coś się stało - oddawała się Emilia. Bezzwłocznie podniosła się z ławki, po czym wybiegła córkom na spotkanie.
- Mama! - zawołała starsza dziewczynka. - Bo Madzia włożyła nogę w oponę i nie może wyciągnąć i płacze...
- W jaką oponę? - spytała Emilia.
- No, za piaskownicą leżą stare opony i Madzia tam wlazła.
- A nie ma tam taty ani cioci Hani?
- Byłyśmy u taty w garażu to powiedział, że może jedynie wziąć piłę i tą nogę uciąć - powiedziała Amelia.
- A cioci nie ma, bo pojechała z Bartkiem do swojego domu po jakieś rzeczy...
- Po dziadka do orzechów - podpowiedziała Julia.
- No! Właśnie!
- Ciocia pojechała z Bartkiem? A kto zajmuje się Korelkiem i Stasiem? - odezwała się Emilia.
- Stasio bawi się na piasku, a Kornelek jest z wujkiem w garażu...
- Jak z wujkiem w garażu? Zwariować można! Lusia, kiedy indziej wypijemy kawę. Przepraszam cię, muszę lecieć.
- Jasna sprawa - odparła Daniela.
- Jeszcze raz przepraszam... Nogę dziecku piłą uciąć! Ja mu zaraz dam! - dodała kładąc jedną rękę na ramieniu Julii a drugą na ramieniu Amelii.
Lusia odłożyła kubek z kawą, po czym poszła w stronę jeziora. Chciała zobaczyć, jak zachowuje się Marcel, gdy w pobliżu nie ma ani jej ani Szymona.
Skierowała wzrok w stronę kąpiących się chłopców. Zamarła.

Ojczym od matematyki 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz