Gdy Szymon i Marcel weszli do salonu, Nikodem leżał do góry nogami na kanapie. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Trzymał iPhone w obydwu rękach.
- Gdzie mama? - odezwał się Marcel.
- Mama przed chwilą poszła się położyć - odparł Nikodem.
Szymon przyjrzał się chłopcu.
- Co robisz? - spytał.
- Piszę sobie z koleżanką. Nie wolno? - odparł Nikodem.
- Siadaj. Mamy do pogadania - rzekł Szymon stanowczo.
Chłopiec nieco spoważniał. Usiadł jak należy. Odłożył iPhone na ławę. Spojrzał ojcu w oczy.
- Nikodem, co ma znaczyć ten wpis? - rzekł Szymon pokazując chłopcu zdanie "Jak tata przyniesie kiedyś do domu dzienniki to ci wpiszę po jedynce z każdego przedmiotu".
Chłopiec podrapał się po głowie. Nie miał pomysłu jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
- Przecież nie zrobiłbym tego... - wydukał.
- Po co piszesz takie rzeczy? Skasuj to natychmiast!
Nikodem prędko usunął wszystkie swoje wpisy, które zamieścił pod postem Wiktorii.
- Już - szepnął.
- To było moje ostatnie ostrzeżenie. Następnym razem usuwamy twoje konto. Jasne?
- Nie będzie następnego razu - rzekł Nikodem.
Szymon uśmiechnął się. Pogłaskał syna po głowie.
- Może zjemy coś, a potem pójdziemy trochę na te rowery? - odezwał się Marcel.
Szymon bez słów podniósł się z kanapy. Zajrzał do lodówki.
- Kanapki? - spytał.
Marcel stanął przy ojcu.
- Tatuś, pomogę ci - szepnął myjąc ręce w zlewie. - Mogę smarować chleb Nutellą.
- Okej - odparł mężczyzna. - To ja wstawię wodę na herbatę.
- A ja uszykuję talerze i kubki! - zawołał Nikodem podchodząc do kuchennego blatu.
Szymon uśmiechnął się. Ucieszył się, że chłopcy tak chętnie chcą mu pomóc. Bez słowa przyglądał się temu, z jaką ostrożnością Nikodem rozstawia na stole talerzyki i kubki. Po chwili wyciągnął z szafki dzbanuszek służący do zaparzania herbaty.
- Dokąd pojedziemy rowerami, tato? - spytał Marcel wkładając palec do słoika z kremem czekoladowym.
- Pokażę wam miejsca, w których uwielbiałem się bawić, jak byłem w waszym wieku - rzekł Szymon. - Marcelek, całą buzię masz od czekolady - zaśmiał się.
- No mam! - odparł chłopiec. - Zaraz pójdę do Misia to mnie obliże...
Jak powiedział, tak zrobił. Gdy tylko skończył smarować chleb kremem czekoladowym, uchylił tarasowe drzwi. Do salonu wbiegły Misiu i Monster. Dziesięciolatek chwycił swojego pupila, po czym posadził go na kolanach. Piesek zaczął zlizywać języczkiem czekoladę z policzków i brody Marcela.
- Misiu jest kochany, co nie, tato? - odezwał się Marcel.
- Chyba głodny - wtrącił się Nikodem.
- Głodny to jest Monster, bo znowu żarł na korytarzu buty mamy...
- To nie głód... To chęć niszczenia - rzekł Nikodem. - Monster, właśnie nadaję ci przydomek... Od dzisiaj zwać cię będą Monster Niszczyciel Pierwszy.
- Dlaczego pierwszy? - zainteresował się Szymon.
- Bo to mój pierwszy pies - wyjaśnił jedenastolatek.
- Jeśli będziesz się nim zajmował tak, jak do tej pory to pewnie pierwszy i ostatni... - rzekł Szymon.
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że pies oprócz tarmoszenia i rozwścieczania potrzebuje jeszcze, żeby go karmić, uczyć komend, kąpać...
- Słyszysz Monster Niszczyciel Pierwszy? Musisz jeść...
Chłopiec wstał z krzesła. Podbiegł do lodówki. Wyciągnął z niej laskę kiełbasy.
- Niko, odłóż tą kiełbasę i się nie popisuj - rzekł Szymon. - Siadaj do stołu i jedz.
- No, okej - westchnął malec siadając na krześle obok taty.
Obaj wzięli do ręki po skibce chleba z Nutellą.
- To ja wyprowadzę już rowery - rzekł Marcel wstając od stołu. - Chyba, że mam mamę budzić...
- Niech śpi. Dajmy jej odpocząć - rzekł Szymon.
- Okej... Jeszcze się z nami na pewno dzisiaj umęczy. Co nie, tato?
- Pewnie tak... - odparł Szymon. - To znaczy, na pewno tak.