Nikodem wszedł po cichu do sypialni rodziców. Był przekonany, że kabel od PlayStation znajduje się w jednej z szuflad komody. To tam Szymon trzymał ładowarki od telefonów, tabletów oraz laptop.
- Gdzieś tu musisz być - szepnął chłopiec.
Wtem do pokoju wszedł Szymon. Zmarszczył brwi na widok syna grzebiącego w jego rzeczach.
- Czego szukasz? - spytał.
- Kabla od PlayStation - odparł chłopiec bez zastanowienia.
- Tam go nie znajdziesz. Zamknij tą szufladę.
Chłopiec odwrócił się w stronę taty.
- Podejdź do mnie - rzekł Szymon siadając na łóżku. - Porozmawiamy sobie o kablu i o PlayStation, i o czym tam jeszcze będziesz chciał
Nikodem bez słowa podszedł do ojca. Usiadł obok niego.
- Kabel jest ukryty w takim miejscu, że go nie znajdziesz. A jeśli go znajdziesz i bez mojej zgody będziesz grał w PlayStation to dostaniesz tym kablem po dupie. To takie moje ostrzeżenie...
- Dobra... To ja już nie będę szukał tego kabla... To pójdę na dwór. Do Marcela... Mogę?
- Możesz, ale przed dziewiętnastą chcę was widzieć w domu... Zrozumiano?
- Tak... A jakby co, to możemy się kąpać w jeziorze?
- Jakby co, to możecie.
Chłopiec wstał z łóżka. Miał już iść w stronę drzwi, ale wówczas Szymon go przytrzymał.
- Czekaj moment. Niko, nie chodźcie do Oliwera... Za każdym razem, kiedy tam chodzicie wpadacie w tarapaty. Bawcie się sami z Marcelem. Okej?
- No, okej. Tylko, że... Tata, bo fajnie by było pobawić się z nimi w chowanego, wiesz?
- Niko, nie zgadzam się.
- To się zgódź. Dlaczego się nie zgadzasz? Wytłumacz mi.
Szymon pociągnął syna ku sobie. Posadził go na swoim kolanie. Spojrzał w jego duże, błękitne oczy.
- Okej, wytłumaczę ci... Z tego, co się orientuję, nie gadacie z Oliwerem. Jesteście na niego obrażeni o to, że porwał Misia. Zgadza się?
- No, tak...
- A co, jeśli Oliwer nie ma szczerych intencji i wcale nie chce się bawić z wami w chowanego? Może wykopał jakąś dziurę na polu i chce was do niej wrzucić albo zamknie was w jakiejś szopie i znowu będzie trzeba was szukać.
- My z Marcelem jesteśmy sprytniejsi...
- Niko, wakacje się skończyły. Nie ma latania po dworze do dwudziestej drugiej! O dziewiętnastej chcę was widzieć w domu. I proszę się trochę słuchać, bo nie mam zamiaru się przez was denerwować. Zrozumiano?
- Zrozumiano - westchnął chłopiec zsuwając się z kolan ojca.
- Przyłożyć klapsa dla pewności, że dotarło?
- Nie trzeba. Dotarło - odparł chłopiec.
- No, mam nadzieję.
- To idę na dwór.
- To idź.