Daniela chwyciła kluczyki leżące na szerokim parapecie. Uśmiechnęła się do męża.
- Szymon, to my jedziemy - odezwała się.
Andrzej podniósł w górę Kubusia. Zbliżył się do Kamili.
- Weźmiesz Kubańskiego? - spytał błagalnym głosem.
- Ja nie chcę jechać! - odezwał się chłopczyk.
- Mama, weź Kubańskiego... Cio?
Kamila pogłaskała chłopca po głowie.
- Nie, no co ty, tatuś? Nie wiesz, że Kubusia bolą nóżki, jak musi chodzić po galerii? - spytała.
- No, bolą... Wiem, że bolą - odparł.
- Ja nie jadę! Pójdziemy się kąpać do wody! - zawołał chłopiec.
- Nie ma problemu! - zaśmiał się Andrzej. - Naleję ci wody do miski i będziesz się kąpać - zażartował.
Kuba spojrzał ojcu w oczy, po czym klepnął go obydwiema rękoma w policzki.
- A ty, co? Hej! - rzekł Andrzej. - Jak zaraz zjem te twoje malutkie rączki, to dopiero będzie!
Maluszek wsunął ręce za swoje plecy.
- Tata! Nie jedz!
- Jak nie? Głodny jestem!
- Obiad dopiero był - odezwał się Szymon.
Daniela spojrzała na męża. Podeszła do niego.
- Skarbie, pieniążki poproszę - odezwała się.
- Jakie pieniążki? - zdziwił się.
- Pieniążki na kosmetyczkę, na buty, torebkę z wyprzedaży i kilka innych drobiazgów... No, nie patrz tak na mnie... Wpadłeś na genialny pomysł, żeby wszystkie pieniądze trzymać na wspólnym koncie, to teraz proszę o kartę!
- Nie dam ci karty... - westchnął.
- Jak nie? - zdziwiła się.
- Zgubisz i dopiero będzie.
- Szymon, nie mam pięciu lat.
- A ja mam pięć! - zawołał Kubuś.
- Lusia, mogę ci dać... Hm... Ile kosztuje wizyta u kosmetyczki?
- Szymon! Dawaj tę kartę i mnie nie denerwuj.
Mężczyzna podrapał się po głowie.
- Czekaj... Moment...
Wziął do ręki swój portfel. Zajrzał do środka. Zmarszczył brwi.
- Moje ciężko zarobione pieniądze...
- O, dobrze trafiłem! - zawołał przechodzący tamtędy Marcel. - Tata, nie chcę nic mówić, ale...
- To nic nie mów! - przerwał mu.
- Ale powiedziałeś, że jeśli będę grzeczny to dostanę w sierpniu kieszonkowe... Jestem grzeczny - rzekł chłopiec. - A sierpień zaraz się skończy.
- No i? - zaśmiał się Szymon.
- No i daj mi to kieszonkowe.
- Ja też chcę - odezwał się Kubuś.
- Jeszcze czego? - zaśmiał się Szymon. - Po kolei. Najpierw mama... Buty dwadzieścia pięć złotych, torebka piętnaście... Do tego kosmetyczka nie wiadomo ile... Pięćset złotych? Wystarczy?
Daniela uśmiechnęła się. Wyrwała plik pieniędzy z ręki męża. Szymon westchnął. Spojrzał w błyszczące oczy Marcela.
- No, ja nie jestem pewien, czy ty byłeś aż taki grzeczny - rzekł. - Nie chcę ci wypominać, ale...
- To nie wypominaj! - przerwał mu chłopiec.
Szymon uśmiechnął się, po czym dał chłopcu do ręki pięćdziesiąt złotych. Marcel podskoczył.
- I Nikodema mi zawołaj!
- Wuja, ja też chcę taki pieniążek - odezwał się Kubuś.
- Powiedz to tacie. Na pewno ma w portfelu dużo takich pieniążków i chętnie ci da... - odparł Szymon.
- Na pewno nie - rzekł Andrzej.
- Dobra, Luśka... Masz kasę, to możemy jechać - odezwała się Kamila.
Daniela skinęła głową.
- Dzięki ci, mój panie i władco! - zaśmiała się kierując się w stronę drzwi.
- I kup mi coś! - zawołał Kubuś spoglądając na mamę.
- Buziaka ci kupię!
- Nie chcę buziaka! Chcę autobota albo bańkopiłkę!
- Może być kinder jajo? - spytała Kamila.
- Może być - odparł Kubuś kiwając głową.
Kamila ucałowała synka w małe usteczka, pogłaskała Andrzeja po policzku, po czym wyszła z domu za Danielą.
Do salonu wbiegł Nikodem. Znudziło mu się granie na PlayStation. Położył się na kanapie. Spojrzał na podchodzącego do lodówki ojca.
- No i pojechały - odezwał się Szymon. - To co? Po piwku? - dodał spoglądając na Andrzeja.
- A chętnie - odezwał się Nikodem.
- Chcesz piwko? Chodź. Zaraz możesz dostać! - rzekł Szymon.
- Ale jakie? Ilu procentowe? - spytał chłopiec.
- Nikodem, trzepnąć cię?
- Nie, ale piwko możesz mi dać - zaśmiał się chłopiec. - Wlej mi chociaż pół szklaneczki...
- Zaraz ci mogę wlać na dupsko!
Nikodem podniósł się z kanapy. Zmierzył ojca wzrokiem.
- Nic się nie znasz na żartach - odezwał się.
- Bo w twoim przypadku takie żarty nie są śmieszne...
- Są.
- Nie są. Wyrywaj na dwór... Pomóż Marcelowi pieska szukać...
Wtem rozległo się głośne pukanie do drzwi. Nikodem nacisnął klamkę. Do salonu wparowała Amelia. Rozejrzała się.
- Jest Marcel? - spytała.
- W łazience - rzekł Szymon. - Coś się stało?
- Znalazłam Misia! - oświadczyła. - Ten czubek, Oliwer zamknął go u nas w szopie!
Nikodem uśmiechnął się, a Marcel wybiegł z łazienki.
- Gdzie jest Misiu?! - zawołał podciągając spodnie.
- No był u nas w szopie! Chciałam go odwiązać i przyprowadzić tutaj, ale Oli mnie zauważył. Wywalił mnie za drzwi... No to przybiegłam tutaj - wyznała.
- Trzeba było rowerem przyjechać. By było szybciej! - odparł Marcel kierując się w stronę drzwi. - Tata sory, ale dzisiaj wyjątkowo nie będę grzeczny! - oświadczył naciskając ręką na klamkę.
- Wróć się! - krzyknął Szymon. - Marcel! Mówię do ciebie!
- Narka!
- Ja też idę! - odezwał się Nikodem. - Narka!
Szymon wyszedł za dzieciakami na taras.
- Marcel, jeśli uderzysz Oliwera dostaniesz w domu lanie! - ostrzegł go.
- Wisi mi to! - usłyszał w odpowiedzi.
Szymon wzruszył ramionami, po czym wszedł z powrotem do domu. Andrzej stał przy otwartej lodówce.
- To co? Po piwku? - spytał.
- No, daj...