Marcel usiadł na swoim łóżku. Zapłakanymi oczami wpatrywał się w wesołą postać Misia. Otarł łzy.
Kwadrans później do pokoju chłopca weszła Daniela. Kobieta popatrzyła na syna ze współczuciem. Usiadła na podłodze przy drzwiach.
- Chodź do mnie... - szepnęła.
Chłopiec wstał z łóżka. Podszedł do mamy. Usiadł obok niej.
- To się narobiło - odezwała się.
Chłopiec spuścił głowę na dół. Nic nie odpowiedział. Kobieta objęła go ramieniem. Ucałowała.
- Marcelek, tata miał prawo się zdenerwować o tą tarczówkę...
- Wiem o tym... - szepnął pociągając nosem. - Ale mamuś, razem z Nikodemem ją włączyliśmy... Obaj chcieliśmy zobaczyć, jak ona chodzi, a tylko ja dostałem od taty za to... Tata nawet się mnie nie spytał, dlaczego położyłem nogę na Nikodemie...
- A dlaczego to zrobiłeś? - spytała.
- No bo on mnie tobie podkablował... Powiedział ci, że chciałem torturować Oliwera, a to jest nieprawda. Nie chciałem nikogo torturować... W dupie mam Oliwera...
- Marcel...
- No co? - odparł wzruszając ramionami. - Powiedziałem Nikodemowi, że nie powinien na mnie kablować i, że dobrze wiedział, że tak mi się tylko powiedziało o Oliwerze... A wiesz, co on na to? Powiedział, że mam się zamknąć... Kopnąłem go. On mnie zwalił z hamaku... Obaliłem go i nadepnąłem w powietrzu... Chciałem, żeby chociaż raz w życiu przyznał, że go pokonałem... Bo on zawsze wygrywa ze mną... Jest lepszy we wszystkim... Ma lepsze oceny i wciąż udaje przed tatą grzecznego... A ja nie udaję grzecznego... Ja naprawdę chcę być grzeczny, ale mi to słabo wychodzi...
- Wiem synku, że się starasz...
- Misiu... Misiu, chodź do mnie...
Piesek zbliżył się do swego pana. Chłopiec posadził go na kolanach. Przytulił się do niego.
- Niko we wszystkim jest lepszy... Nawet jak je, to wszystko mu smakuje, nawet warzywa, nawet marchewka... I jemu tata na wszystko pozwala... Ja, jakbym wyszedł z domu w nocy, żeby podpalić stóg i tata by się o tym dowiedział, to na pewno dostałbym lanie i to paskiem... A Nikodemowi jak zwykle się upiekło...
Daniela jeszcze raz ucałowała syna w czoło. Przeczesała ręką jego włosy.
Chłopiec podniósł się z podłogi. Podszedł do łóżka. Zdjął buty, położył się.
- Chcę być sam - szepnął odwracając głowę w stronę ściany.
Daniela bez słowa wyszła z pokoju chłopca. Szymon stał tuż za drzwiami.
Kobieta zamknęła drzwi. Spojrzała w zamyślone oczy męża.
- Podsłuchiwałeś? - spytała.
Szymon kiwnął twierdząco głową.
- I co? Jakieś przemyślenia?
- Pójdę z nim pogadać...
- Ani mi się waż! Powiedział, że chce być sam. Uszanuj to - odparła stanowczo.
Mężczyzna podrapał się z tyłu głowy. Daniela chwyciła go za rękę. Sprowadziła na dół.
- Szymon, jesteś dla mojego Marcelka zbyt surowy. To ma się zmienić - powiedziała nalewając wodę do czajnika. Wyciągnęła z szafki sześć kubków. Do każdego z nich wsypała po półtora łyżeczki kawy.
Szymon pochylił głowę na dół. Zamyślił się. Wtem do salonu wbiegł Nikodem. Mężczyzna chwycił syna za ramię.
- Pójdziesz teraz do Marcela i przeprosisz go za to, że na niego nakablowałeś. Jesteście braćmi. Powinniście bronić jeden drugiego, a nie skarżyć na siebie. Biegiem na górę!
Nikodem bez słowa ruszył w stronę schodów. Po chwili był już na poddaszu. Wszedł do pokoju brata.
- Siema - rzekł.
Marcel odwrócił się w stronę brata, po czym pchnął go z całej siły.
- Wypad z mojego pokoju! - wydarł się.
Nikodem utrzymał równowagę.
- O co ci chodzi? - odezwał się. - Tata kazał mi ciebie przeprosić, ale jak tak, to się wypchaj!
- Sam się wypchaj! Wypad!
Nikodem z całej siły kopnął nogą w ścianę.
- Ała! - krzyknął wybuchając płaczem. - Idę powiedzieć tacie, że kopłeś mnie w nogę!
- Niko, przecież cię nie kopłem! - odparł Marcel łamiącym się głosem. - Niko, nie kopłem cię!
- I tak tata mi uwierzy a nie tobie!
Powiedziawszy te słowa Nikodem wyszedł z pokoju brata. Mina mu spoważniała, gdy dostrzegł stojącego w korytarzu Szymona.
- Co ci się stało w nogę? - rzekł mężczyzna wpatrując się w bystre oczy syna.
- Nic, a co?
- Przeprosiłeś Marcela?
- Przeprosiłem...
Szymon wprowadził syna do pokoju. Usiadł na łóżku, po czym przełożył chłopca przez kolano.
- Tata, nie... Proszę...
- Ja też cię prosiłem, żebyś przeprosił Marcela... Nie zrobiłeś tego i jeszcze mnie okłamałeś!
Chłopiec zacisnął zęby. Szymon spuścił mu spodnie, po czym wymierzył mu dziesięć porządnych klapsów. Nikodem głośno płakał.
Po laniu mężczyzna podciągnął chłopcu spodenki. Wstał z łóżka, po czym chwyciwszy syna za rękę zaprowadził go do pokoju Marcela.
- Podejdziesz teraz do brata i przeprosisz go za wszystko! - zwrócił się do Nikodema.
Marcel momentalnie podniósł się z łóżka.
- Nie musi - szepnął patrząc na brata ze współczuciem.
- Musi! - odparł Szymon. - No, na co jeszcze czekasz? Na poprawkę?!
Nikodem wybuchnął płaczem. Puścił rękę ojca. Podszedł do Marcela.
- Przepraszam cię... - szepnął. - Przepraszam - powtórzył głośniej.
- Okej. Zgoda - rzekł Marcel podając bratu prawą rękę.
- Jesteście braćmi... Nie chcę słyszeć, że jeden na drugiego skarży. Nikodem! Czy to jest jasne? - rzekł Szymon patrząc na syna surowym wzrokiem.
- Tak - odparł malec kiwając głową.
Szymon podszedł do chłopców.
- Od teraz wszystko się zmieni. Będę miał was obydwu na oku - rzekł nie odrywając wzroku od Nikodema. - Szykujcie się. Mama pojedzie z wami do fryzjera - dodał.
- Dobrze - szepnął Marcel.
Niko kiwnął głową.
- Tatuś, ja przepraszam cię za to, że włączyłem tę tarczówkę... - rzekł Marcel, gdy Szymon stał już przy drzwiach.
Mężczyzna uśmiechnął się do chłopca. Puścił do niego oko, po czym wyszedł z pokoju.
Chłopcy popatrzyli na siebie.
- Serio zgoda? - szepnął Marcel.
- Serio... - odparł Nikodem. - Serio, serio...