Marcel wbiegł do pokoju brata. Skoczył na jego łóżko, po czym zaczął po nim skakać.
- Niko! Niko! - zawołał rozpromieniony. - Przyjechała ekipa budowlana!
Nikodem otworzył oczy.
- Jo? - rzekł półprzytomny.
- Jo! Przywieźli na przyczepce prawdziwą betoniarkę! Widziałem! Tata gdzieś z nimi pojechał!
Nikodem podniósł się z łóżka. Podszedł do okna. Ujrzał stojącą przed domem betoniarkę oraz rozłożoną tarczówkę.
- Jacie! - zachwycił się. - Nie wiem, co to są za maszyny, ale zaraz pójdę je obadać - powiedział.
- Mówię ci, Niko! Ta siwa to betoniarka... Ale ta druga maszyna to po prostu arcydzieło do torturowania... - rzekł Marcel. - Wyobraź sobie, jak kładziesz na tym Oliwera i podłączasz to do prądu. Chyba by się zesrał ze strachu - dodał z błyskiem w oczach. - Idziemy zobaczyć tę maszynę z bliska? Chodź, póki nie na taty!
Chłopcy pośpiesznie zbiegli ze schodów.
- A wy dokąd? - zatrzymała ich Daniela. - Na dwór? W piżamach? Proszę najpierw się umyć, ubrać, zjeść śniadanie i dopiero wtedy będziecie mogli wyjść na dwór.
Usłyszawszy te słowa Nikodem zrobił zeza. Marcel z kolei głośno się zaśmiał. Chłopcy nie zamierzali słuchać Danieli. Obaj popędzili na podwórko.
Kobieta wyszła za nimi na taras.
- Marcel! Nikodem! W tej chwili do domu! - zawołała.
- Mama! Odpuść sobie, co? - odparł Marcel. - Chcieliśmy tylko zobaczyć z bliska tą maszynę do torturowania! - wyjaśnił podłączając kabel do prądu. - Jak to się uruchamia? - dodał przyglądając się elementom składowym tarczówki.
Daniela pobiegła w stronę chłopaków, jednak nim tam dotarła Marcelowi udało się uruchomić maszynę.
Obaj chłopcy zachwycili się. Z podziwem patrzyli na pracującą tarczę.
Kobieta zbladła. Czym prędzej chwyciła obydwu chłopaków za ręce, po czym odciągnęła ich od tarczówki.
- Biegiem do domu! - krzyknęła zdenerwowana.
Marcel i Nikodem pobiegli w stronę tarasu. Daniela wyciągnęła kabel z wtyczki. Maszyna ucichła.
- Który włączył tarczówkę?! - spytała wchodząc do salonu.
Chłopaki popatrzyli na siebie.
- Ani ja ani Niko nie jesteśmy kapusiami - rzekł Marcel.
- W takim razie obaj będziecie tłumaczyć się przed ojcem!
- Marcel włączył tą maszynę! - zawołał Nikodem. - I powiedział, że to maszyna do tortur! Chciał wypróbować ją na Oliwerze!
Daniela momentalnie zrobiła się blada jak ściana. Poczuła, że kręci jej się w głowie. Ostatkami sił położyła się na kanapie.
- Mamuś, co ci? - odezwał się Marcel. - Dzwonić po tatę czy po pogotowie?
- Nigdzie nie dzwoń... Daj mi wody do picia... - odpowiedziała.
Chłopiec natychmiast podbiegł do kuchennego blatu. Wyciągnął z szafki ulubiony kubek mamy, po czym nalał do niego wody.
- Mamuś, nie możesz się tak denerwować - rzekł podając matce kubek z wodą.
- Nikodem, podejdź tu! Marcel, spójrz na mnie! - odezwała się. - Zabraniam wam podchodzić do tarczówki i do betoniarki! Czy to jest jasne?
- Tak - odpowiedzieli obydwaj.
- Zrobię wam śniadanie...
Daniela wstała z kanapy. Zakręciło jej się w głowie. Mimo to podeszła do lodówki. Zabrała się za przygotowywanie kanapek dla chłopców.
- Ja bym chciał z Nutellą jakby co - odezwał się Marcel.
- Ale dostaniesz z szynką i pomidorem... Synek, podejdź do mnie... - powiedziała odkładając na chwilę kuchenny nóż. Spojrzała w bystre oczy syna. - Marcel, po co włączyłeś tą maszynę, co?
Malec wzruszył ramionami.
- Odpowiedz.
- No, chciałem zobaczyć, co ona robi...
- Tarczówka to nie jest zabawka. Rozumiesz? Nie wolno ci się do niej zbliżać.
- No, dobra... Już to mówiłaś.
- Trzymaj chleb - powiedziała podając chłopcu talerz pełen kanapek. - Herbatę czy sok?
- Sok... Dla mnie pomarańczowy a dla Nikodema jabłkowy - rzekł chłopiec siadając do stołu.
Po chwili Nikodem wyszedł z łazienki. Usiadł naprzeciw brata.
- Ale ładne kanapki! - zawołał. - Mama, robisz najładniejsze kanapki na świecie.
Kobieta uśmiechnęła się. Kątem oka spojrzała na Marcela. Chłopiec był smutny.
- A tobie co znowu? - odezwała się.
- Mama... A nie powiesz o tym tacie? - spytał błagalnym głosem.
- Nie wiem... Zobaczę...
- Mama, nie mów o tym tacie... Okej?
- Okej. Nie powiem, ale pod warunkiem, że nigdy więcej żaden z was nie zbliży się do tarczówki.
- Ja przysięgam na życie Monsterka! - zawołał Nikodem kładąc prawą rękę na sercu.
- A ja na życie Misia... - rzekł Marcel.
- No, okej. Nie powiem o tym tacie... Ale musicie obiecać mi coś jeszcze... Obiecajcie mi, że nie powiecie tacie i tym, że źle się poczułam, okej?
- Okej! - odparł Nikodem.
Marcel zamyślił się. Zmarszczył brwi. Daniela to dostrzegła.
- Tata musi o tym wiedzieć... - rzekł chłopiec.
- Nie musi... Marcel, obiecaj, że mu o tym nie powiesz...
- No, okej - odparł zdejmując pomidora z kanapki.
Wtem cała trójka usłyszała odgłos auta podjeżdżającą pod dom. Daniela podeszła do okna. Ujrzała Szymona i czterech mężczyzn wysiadających z samochodu.
- Tata przyjechał? - spytał Marcel.
- Tak... Przywieźli cement i piasek...
- Po co?
- Na fundament - odpowiedziała.
- Aha... Spoko. Zjem i pójdę im pomagać - zakomunikował dziesięciolatek.
- Zjesz i pójdziesz się ubrać - odparła Daniela.
Chłopiec wstał od stołu. Wziął w rękę kanapkę, po czym nie patrząc na matkę, wybiegł z domu. Nikodem poszedł w jego ślady.
Daniela usiadła na kanapie. Pochyliła nisko głowę. Chciało jej się płakać, ale opanowała emocje. Położyła się. Przykryła się kocem. Zamknęła oczy i wówczas do jej uszu dotarł nierównomierny odgłos betoniarki.
Daniela wzięła głęboki oddech. Wsunęła głowę pod koc. Próbowała zasnąć. Bezskutecznie.