Szymon wszedł do pokoju Nikodema. Chłopiec siedział przy biurku. Przeglądał swój nowy podręcznik do języka angielskiego.
- Hej Niko - rzekł Szymon siadając na łóżku. - Uczysz się? - dodał zdziwiony.
- Tak tylko oglądam...
- No, dobrze... Chciałem pogadać z tobą. Odłóż tą książkę i podejdź do mnie na moment.
- No, okej... - rzekł chłopiec zamykając podręcznik.
Nieśmiało podniósł się z obrotowego krzesła. Wsunął je pod biurko. Stanął przy ojcu.
- Co robiłeś ostatnio w nocy? - rzekł Szymon patrząc chłopcu w oczy.
Nikodem zbladł. Spuścił głowę na dół.
- No, słucham cię...
- Tato, my chcieliśmy tylko pomścić Misia... Oliwer nie miał prawa go zamykać w szopie...
Szymon spojrzał na syna pytająco. Nie miał pojęcia, z czego Nikodem mu się tłumaczy. Postanowił jednak się tego dowiedzieć.
- Czyj to był pomysł, co? - spytał.
Chłopiec ponownie spuścił głowę na dół, po czym wsunął obydwie ręce do kieszeni spodni. To wywołało natychmiastową reakcję ze strony Szymona. Mężczyzna pociągnął syna ku sobie. Dwukrotnie trzepnął go ręką w tyłek. Nikodem momentalnie wyciągnął ręce z kieszeni. Przetarł oczy.
- Z kim rozmawiasz? Z kolegą? - rzekł Szymon.
- Nie... Przepraszam... - szepnął Nikodem.
Szymon kiwnął głową. Popatrzył na przestraszone dziecko. Wziął trzy głębokie oddechy.
- Powiedz mi, Niko, czyj to był pomysł - rzekł nieco spokojniej.
Chłopiec zamyślił się przez chwilę.
- No, Ady i Bartka... Ale oni potem się z tego wycofali... - rzekł.
- Dlaczego się wycofali?
- Bo Bartek powiedział, że ten stóg należy do jakiegoś pana i, że ten pan nic nam nie zrobił, więc nie powinniśmy mu go podpalać...
Szymon chwycił się z tyłu za głowę. Spojrzał na syna ze zdumieniem. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Tata, my z Amelią naprawdę nie chcieliśmy źle... No, ale Oliwer powinien zapłacić za swoje.
- Co Oliwer ma wspólnego z tym stogiem? - rzekł Szymon po chwili.
- No, miało być na niego, że niby to on podpalił... Myślałem, że wiesz...
Szymon zmarszczył brwi.
- Marcel brał w tym udział? - spytał.
- Nie... Nie brał - rzekł chłopiec spuszczając głowę na dół.
- I naprawdę chcieliście podpalić ten stóg? Nikodem, nie mieści mi się to w głowie! Jak mogliście w ogóle wpaść na taki pomysł?! Nikodem!
- Przepraszam...
- Przepraszasz... Nie... Zaraz mnie krew zaleje! Co się stało, że jednak tego stogu nie podpaliliście? - spytał po chwili.
- No... No pan Janek nas przyłapał, jak byliśmy u niego w garażu... To znaczy, my z Adą się schowaliśmy... Pan Janek przyłapał tylko Amelię i zamknął nas w garażu...
- Zamknął was w garażu? Kiedy to miało miejsce?
- Parę dni temu... Tata, bo Oliwer uwięził Misia...
- Dość! Spójrz na mnie! Przez tydzień szlaban na PlayStation i we wrześniu nie dostaniesz kieszonkowego. Czy to jest jasne?!
- Tak...
- To jedna sprawa. Kolejna rzecz! O której wczoraj szedłeś spać?
- O dziesiątej - odparł chłopiec.
Szymon chwycił syna za przedramię. Chciał go przełożyć przez kolano, ale wówczas Nikodem zdecydował się powiedzieć prawdę.
- Tato! No, nie o dziesiątej... Rysowałem sobie jeszcze jak wyszedłeś...
- Do której godziny?
- No, do dwunastej...
- Co? Chyba nie dosłyszałem...
- Do dwunastej - powtórzył chłopiec.
- Dzisiaj pójdziesz spać o ósmej. Co jakiś czas będę sprawdzał, czy jesteś w łóżku. Jeśli okaże się, że po moim wyjściu łazisz sobie po pokoju i robisz sobie niewiadomo co, spuszczę ci lanie.
Chłopiec pochylił nisko głowę.
- Przepraszam - rzekł.
- Nie ma za co! Przeprosisz Marcela za to, że z twojego powodu poszedł spać do przedpokoju.
- Dobrze, przeproszę go... - szepnął chłopiec.
Szymon popatrzył na syna z namysłem. Kiwnął głową z niezadowoleniem, po czym wyszedł z pokoju syna.
Gdy tylko mężczyzna zamknął za sobą drzwi, Niko rzucił się na łóżko.
- Ale mi się upiekło - pomyślał. - Aż nie wierzę, że tak mi się upiekło...