Niezniszczalny

1.2K 36 3
                                    

- Niezniszczalny?! - krzyknął Szymon wchodząc za synem do mieszkania. - Niezniszczalny?! - dodał wymierzając Nikodemowi solidnego klapsa w tyłek.
Chłopcu łzy stanęły w oczach.
- Szymon, nie bij go - odezwała się Daniela.
- Siadaj na kanapie! Porozmawiamy sobie o tym, do której godziny wolno ci wychodzić z domu!
Jedenastolatek usiadł w wyznaczonym miejscu. Otarł łzy.
- Dlaczego płaczesz? Przecież jeszcze nie dostałeś jak należy! Uspokoisz mi się?!
Chłopiec kiwnął głową. Wziął głęboki oddech. Daniela prędko usiadła obok Nikodema, po czym posadziła go na swoich kolanach.
- Nie płacz, skarbie... A ty nie drzyj się tak na niego! - krzyknęła na męża. - Wyjdź i ochłoń! Przecież nic wielkiego się nie stało!
Szymon zaśmiał się.
- Nic wielkiego się nie stało! Nic wielkiego się nie stało? Mój syn, jedenastolatnie dziecko wyszło z domu o dwunastej w nocy i polazło niewiadomo dokąd!
- Podpalić stóg... - podpowiedział mu Nikodem.
- Nie pogrążaj się - rzekł Szymon z niedowierzaniem patrząc na syna. - Ale, okej! Niech ci będzie! Wyjdę i się uspokoję. A jak wrócę, tu na tym stole ma leżeć mój brązowy, skórzany pasek! Zrozumiano?! - krzyknął spoglądając w przestraszone oczy Nikodema.
Chłopiec kiwnął głową. Gdy tylko Szymon wyszedł z domu, malec przytulił się do Danieli.
- Mama, obroń mnie - szepnął.
- Oczywiście, że cię obronię... Nie bój się. Zaraz schowany tacie ten pasek... Który to? - spytała podchodząc do szafy. - Ten? - dodała spoglądając na syna.
- Ten, ale pochowajmy mu wszystkie... - rzekł chłopiec pociągając nosem.
- Pochowamy...
Daniela wyciągnęła z szafy cztery paski Szymona, po czym wrzuciła je za kanapę.
- Problem z głowy. Jak ojciec wróci do domu, powiedz mu tak... "Tatuś, ja cię bardzo za to przepraszam... Bardzo, ale to bardzo" i przytul się do niego. Mocno go trzymaj, tak długo jak się da. Zobaczysz, że zmięknie.
Nikodem kiwnął głową. Uśmiechnął się do Danieli.
- Napijesz się soczku? - spytała po chwili.
- Nie...
- Nie denerwuj się. Jestem tutaj. Jakby co, będę cię bronić... Tata niech nie przesadza. Niech się cieszy, że nie podpaliliście tego stogu...
- Powiesz mu to?
- No co ty!
Wtem uchyliły się tarasowe drzwi. Szymon wszedł do domu. Spojrzał na stół. Zmarszczył brwi.
Nikodem zerknął na Danielę. Ta, puściła mu oczko. Chłopiec nabrał odwagi. Wstał z kanapy. Stanął przy ojcu.
- Tatuś, ja cię bardzo przepraszam... Bardzo, ale to bardzo, bardzo, bardzo... - rzekł.
Szymon uśmiechnął się lekko, jednak po chwili ponownie zrobił groźną minę. Daniela zaśmiała się w duchu. Domyśliła się, że Szymonowi przeszła już złość i jedynie udaje zdenerwowanego przed Nikodemem.
- Przepraszasz? Za co ty mnie przepraszasz? - rzekł Szymon spoglądając na chłopca.
Nikodem nie wiedział, co odpowiedzieć. Zgodnie z sugestią Danieli przytulił się do taty. Obydwie dłonie Szymona momentalnie spoczęły na włosach syna. Mężczyzna pogłaskał go.
- No, już... Już dobrze - rzekł, po czym westchnął głęboko.
Przykucnął przy chłopcu.
- Niko, nie wychodzi się z domu o dwunastej w nocy - rzekł patrząc chłopcu w oczy.
Nikodem pokiwał głową.
- Wiem, przepraszam...
- Ani o jedenastej, ani o dziesiątej... Nikodem, od dzisiaj przez tydzień będziesz chodził spać przed ósmą. Zrozumiałeś?
- Tak - westchnął malec.
Szymon ucałował syna w czubek głowy.
- No, to leć do Marcela i Amelii - rzekł.
Nikodem uśmiechnął się. Puścił tatę, lecz po chwili jeszcze raz się do niego przytulił.
- No, leć...
- To lecę!
Wykrzyknąwszy te słowa, Nikodem wybiegł z domu. Ruszył wprost w stronę jeziora. Szymon wyszedł za nim na taras. Oparł się łokciami o balustradę.
- Marcel! Melka! Jestem nieśmiertelny! - zawołał Nikodem biegnąc w stronę jeziora. - Znowu mi się upiekło!!!

Ojczym od matematyki 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz