Więzień 3

1.1K 34 0
                                    

Drzwi od tarasu uchyliły się, a z domu wyszedł Nikodem. Chłopiec od razu zauważył Marcela. Uśmiechnąwszy się, wbiegł z powrotem do salonu.
- Tata! Tu jest! - zawołał ciągnąc Szymona za rękę. Wyprowadził ojca na taras. - Najpierw chciał bawić się z Kubą w tortury, potem uciekł na drzewo, rzucił mi na głowę kota, a potem...
- Wiem. Już mi to mówiłeś - rzekł Szymon kątem oka spoglądając na ocierającego łzy, Marcela. - Nikuś, idź sobie pograj na PlayStation - dodał uśmiechając się do synka.
- A mogę?
- Możesz... No, leć...
Nikodem podskoczył w miejscu, po czym pobiegł do domu. Szymon podszedł do Marcela. Przykucnął przy nim. Spojrzał w jego szkliste oczy.
- Obiecałeś mi, że będziesz grzeczny... - odezwał się.
Marcel spuścił głowę na dół.
- No, wiem - rzekł pociągając nosem.
- Dlaczego zamknąłeś Nikodema w piwnicy, co?
- No, głupio zrobiłem. Przepraszam - westchnął chłopiec.
- Chciałbyś, żeby to ciebie ktoś zamknął w piwnicy?
- No, nie chciałbym... Ale Niko mnie wkurzył... On wszystko papla... Chciałem oduczyć go tego paplania...
- I dlatego zamknąłeś go w piwnicy?
- Nie przemyślałem tego...
Szymon uśmiechnął się. Przytulił Marcela do swej piersi. Pogłaskał go po ciemnej grzywce. Ucałował.
- Nie płacz już... - rzekł. - Marcel, nigdy więcej nie zamykaj brata w piwnicy, dobrze?
- Dobrze, przysięgam na życie Misia - rzekł chłopiec łamiącym się głosem.
- No, dobrze...
Szymon puścił chłopca. Popatrzył na niego z uśmiechem.
- Oj, Marcel, Marcel - westchnął otwierając tarasowe drzwi. - Chodź... Za chwilę będzie obiad.
Chłopiec przetarł ręką oczy.
- A nie będę miał kary? - spytał nieśmiało.
- Chciałeś karę? Okej - odparł Szymon drapiąc się po głowie. - Za karę nauczysz się na pamięć wszystkich wzorów na pola figur płaskich. Dzisiaj wieczorem cię przepytam... - oznajmił.
- Których figur? - spytał chłopiec.
- Kwadrat, prostokąt, trójkąt, romb, trapez i powiesz mi jeszcze jak się liczy obwody tych figur. Wystarczająca kara?
- Tak... - westchnął chłopiec.
- No, to się cieszę... Chodź do domu...
Szymon wprowadził Marcela do salonu. Chłopiec ze spuszczoną głową pomaszerował do swojego pokoju. Położył się na łóżku.
- I Ada ma kopa w dupę... - rzekł rzucając jaśka na podłogę. - I dobrze. Takiego kopa jej zasadzę, że się nie pozbiera...

Ojczym od matematyki 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz