Amelia wzięła Misia na ręce. Nikodem usiadł obok niej.
- I akcja nam nie wyszła - rzekł. - Dzięki, że nas nie wydałaś... I, że przysłałaś Bartka, żeby nas uwolnił.
- Nie ma o czym gadać... - odparła. - Jak tata wszedł do tego garażu to myślałaś, że już po mnie... Jejku, a on uwierzył w to, że chciałam benzynę powąchać... Masakra...
- A mówił coś Oliwerowi o zapalniczce?
- No, właśnie tak... Ja o tym nie wiedziałam, ale tydzień temu tata znalazł u Oliwera w kurtce dwa papierosy. No to, jak powiedziałam tacie, że ta zapalniczka jest Oliwera, to tata od razu mi w to uwierzył...
- Nie żartuj! Oliwer pali fajki? Ale jaja! - zawołał Nikodem.
- Nie wiem. Oliwer się niby nie przyznaje - wyznała.
Wtem uchyliły się tarasowe drzwi, a z domu wyszedł Marcel. Chłopiec usiadł między Nikodemem a Amelią. Wziął z rąk dziewczynki swojego psa.
- Co robimy? - spytał. - Idziemy bawić się w żaby?
- Możemy pobawić się w skoki do wody - rzekł Nikodem podnosząc się ze schodów. - Ja będę mówił nazwę zwierzęcia, a wy będziecie musieli wskoczyć z tratwy do wody tak jak robi to to zwierzę - rzekł.
Amelia i Marcel uśmiechnęli się do siebie. Pomysł Nikodema przypadł mi do gustu.
- To chodźmy! Nie ma czasu do stracenia! - zawołał Nikodem ruszając w stronę jeziora. W biegu zdjął spodnie i koszulkę. Amelia pobiegła za nim.
Marcel zeskoczył ze schodów. Miał już pobiec nad wodę, jednak zatrzymał się, zawrócił. Powoli wszedł do salonu.
- Tata, czy ja, Niko i Amela możemy znowu wziąć tratwę i kąpać się w jeziorze? - spytał wpatrując się w Szymona błyszczącymi oczyma.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Tak, możecie - odpowiedział biorąc do ręki kubek z dopiero co zaparzoną kawą.
- Okej. To lecę...
- To leć.
Marcel wyszedł z domu. Biegiem ruszył w stronę jeziora. Tuż za nim podążał brązowo-czarny piesek rasy border collie - Misiu.