Wielkie zakupy Lusi

2K 37 2
                                    

Daniela i Kamila wróciły z zakupów w świetnych humorach. Rozpromienione wniosły do domu torby z zakupami.
Szymon stał przy kuchennym blacie. Kroił warzywa w kostkę.
- Hej! - zawołała Daniela. - Pomógłbyś!
Mężczyzna zmarszczył ciemne brwi. 
- Ile kasy wydałaś? - spytał prosto z mostu.
- O co ci chodzi? To nie są wszystkie moje zakupy. Część rzeczy zostało w aucie... - odpowiedziała.
Szymon opłukał ręce pod bieżącą wodą, po czym podszedł do kanapy. Zajrzał do pierwszej z brzegu torby.
- To akurat jest moje - odezwała się Kamila. - I to też, i to... Gdzie Andrzej z Kubą?
- Nad jeziorem - odparł Szymon otwierając drzwi przed powracającą do domu małżonką.
- No jestem... - powiedziała rzucając kolejne torby na kanapę.
Szymon przetarł oczy ze zdumienia.
- Ile pieniędzy zostawiłaś w galerii? - spytał spanikowany.
- Nie chcesz wiedzieć... - odpowiedziała. - Chłopaki w domu?
- Lusia, odpowiedz mi...
- Chłopaki w domu? - powtórzyła pytanie.
- Niko na dworze, Marcel w domu... - odparł Szymon wyjmując z pierwszej torby tunikę w kolorowe wzory. - Serio? Dałaś za to siedemdziesiąt pięć złotych? Lusia...
- Skarbie, zapłaciłam za to połowę ceny...
- Połowę od siedemdziesięciu pięciu? - spytał.
- Nie... Połowę od stupięćdziesięciu... - wyznała.
Szymon westchnął głęboko. Zajrzał do drugiej torby.
- Lusia! - zaśmiał się wyjmując z reklamówki dwie pary sandałów. - Lusia, przecież już mam koniec lata. Po co ci te buty?
- Były na wyprzedaży - odpowiedziała.
- Okej... Nic nie mówię. Ile pieniędzy zostawiłaś w galerii?
- Szymon, nie psuj mi udanego dnia - odparła. - Marcel! - zawołała.
Po chwili oboje ujrzeli schodzącego po schodach chłopca. Szedł wolnym krokiem. Miał bardzo smutną minę.
- A temu co znowu? - odezwała się Daniela.
Chłopiec podszedł do matki. Ta, spojrzała mu w oczy. Od razu dostrzegła, że chłopiec ma podpuchnięte powieki i rozpalone policzki. Położyła rękę na ramieniu chłopca.
- Coś się stało? - spytała.
Marcel mrugnął oczami, po czym przytulił się do niej. Zacisnął powieki. Daniela pogłaskała go po włosach.
- Co się stało, syneczku? - spytała czułym głosem.
- Dostałem znowu lanie od taty - szepnął jej do ucha. - Paskiem... - dopowiedział, a z oczu popłynęły mu łzy.
Daniela zdenerwowała się. Chwyciła Marcela za rękę. Zaprowadziła go z powrotem do pokoju na górę. Po chwili wróciła do salonu. Podeszła do męża.
- Za co tym razem?! - spytała zdenerwowana.
- Za pyskowanie, nieusłuchaństwo, brak pokory, zarozumialstwo, brak szacunku do ojca, bezczelność... Wystarczy? Czy mam wymieniać dalej? - spytał patrząc w zagniewane oczy Luśki.
- Wymieniaj dalej! - odparowała.
- Od rana prosił się o lanie! - rzekł Szymon. - Dosyć mu już pobłażałem. Ile można? Skończyło się!
Daniela zmarszczyła brwi.
- Właśnie, Szymon! Skończyło się! - wrzasnęła. - Mam cię dość!
Mężczyzna głośno się zaśmiał. Podszedł do żony. Chwycił jej rękę.
- Nie dotykaj mnie! - obruszyła się.
- Lusia, to ty czy twoje hormony? - spytał.
- Ja we własnej osobie! Wróciłam z miasta do domu, jestem zmęczona, a w domu muszę się denerwować! Pyskował ci? Trzeba było wlepić mu kilka klapsów a nie od razu sięgać po pasek!
- Lusia... Spójrz na mnie, skarbie... Czy ja jestem jakiś niezrównoważony? Najpierw dostał karę... On, Nikodem i Kubuś... Chłopaki odrobili karę, ale nie Marcel - wyznał. - Marcel wyszedł sobie na dwór, jak gdyby nigdy nic. Poszedłem za nim. Wskazałem ręką na drzwi. Powiedziałem, że ma się wrócić i odrobić karę. Zignorował mnie totalnie... Coś tam odpyskował. Strzeliłem mu trzy klapsy w dupsko. Przyprowadziłem z powrotem do domu. Posadziłem przy stole. Miał odrabiać karę. Dalej nie miał na to ochoty. Powiedział kilka słów za dużo. No to wziąłem pasek i przetrzepałem mu tyłek... Co miałem zrobić? Pozwolić sobie wejść na głowę?
- No, nie... Jasne, że nie... - szepnęła.
Szymon wyciągnął ręce ku żonie. Przytulił ją. Ucałował w skroń, a po chwili także w usta.
- Nie złość się już na mnie... Ale ja naprawdę nie mogłem postąpić inaczej... - rzekł. - Marcel musi znać granice... Niestety...
Daniela przymknęła powieki. W głębi serca wiedziała, że jej mąż ma rację i, że Marcel bywa nieznośny. Wtuliła się w pierś męża.
- Całusek na zgodę? - rzekł Szymon po chwili.
Daniela cmoknęła go w usta, po czym uśmiechnęła się do niego.
- Wydałam dziewięćset dziewięćdziesiąt złotych... - szepnęła po chwili.
Szymona zamurowało.
- No, kupiłam chłopakom ocieplane bluzy do szkoły i kilka drobiazgów dla maluszków...
- Jakich drobiazgów?
Daniela chwyciła jedną z reklamówek. Wyciągnęła z niej niemowlęce śpioszki.
- Nie mogłam się powstrzymać - szepnęła.
Szymon uśmiechnął się.
- Skąd miałaś kasę na to wszystko? - spytał.
- Kamila mi pożyczyła. Powiedziałam jej, że się z nią rozliczysz...
Szymon podrapał się z tyłu głowy.
- Nie wiem, co powiedzieć - rzekł.
- Nic nie mów. Po prostu oddaj jej pięćset złotych w moim imieniu...
- Odrobisz to - zaśmiał się.
- Jasna sprawa - odparła. - Chodź, pokażę ci te bluzy, które kupiłam chłopakom... - dodała chwytając męża za rękę. Pociągnęła go w stronę kanapy.
Szymon rozsiadł się wygodnie. Z uśmiechem na twarzy wpatrywał się w promienną buzię Danieli.
- Co? Mam coś na nosie? - spytała czując na sobie nieskrępowany wzrok męża.
- Nie... Podobasz mi się - odparł.
- Serio? Jeszcze ci się podobam? - zaśmiała się.
- Chodź do taty na kolana - rzekł.
Daniela złożyła puste reklamówki, po czym uśmiechnąwszy się do męża, usiadła na jego kolanach.
Szymon niemalże natychmiast wsunął swoje dłonie pod bluzkę żony. Daniela wybuchnęła śmiechem.
- Co? - spytał.
- Nic - odparła. - Łaskoczesz mnie...
- Masz tam łaskotki? Serio?
- Przecież dobrze wiesz, że mam!
Wtem oboje ujrzeli schodzącego po schodach Marcela. Chłopiec spojrzał na rozbawionych rodziców. Nalał sobie pół szklanki wody. Napił się. Nieśmiało spojrzał na Szymona.
- Mogę iść na dwór? - spytał.
- Do Oliwera? - odparł Szymon.
- Nie... Chciałem poprzytulać się do Misia... - westchnął malec.
- Możesz, oczywiście, że możesz - odezwała się Daniela.
- Tato, mogę? - spytał niepewnie.
- Możesz... Ale nie chodź mi do Oliwera. Okej?
- Tak - szepnął chłopiec. - Będziemy z Misiem leżeć na trampolinie... - wyznał.
Daniela spojrzała na synka ze współczuciem. Patrzyła, jak chłopiec błędnym krokiem idzie w stronę tarasowych drzwi.
Gdy tylko Marcel wyszedł na dwór, Lusia podniosła się z kolan męża. Podeszła do okna. Odsunęła firankę.
- Na co patrzysz? - odezwał się Szymon.
- Na Marcela... Niesie Misia na trampolinę... Biedactwo...
- Biedactwo? - zaśmiał się Szymon. - W którym miejscu?
- Na dupie - odparła odwracając się w stronę męża.
- No, tak - przyznał.

Ojczym od matematyki 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz