Zaraz po zjedzeniu chrupiących gofrów z Nutellą Marcel postanowił wprowadzić w czyn swój genialny plan. Chłopiec podszedł do Szymona. Spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- Tatuś, a czy poszlibyśmy teraz pochlapać się w jeziorze? - spytał.
- Marcelek, jest dopiero dziewiąta godzina... Woda musi się trochę nagrzać...
Powiedziawszy te słowa Szymon posadził chłopca na swoich kolanach.
- Chodź do taty. Porozmawiamy sobie... - rzekł uśmiechając się do Marcela. - Powiesz mi teraz, dlaczego spałeś na korytarzu a nie w pokoju Nikodema. Słucham cię.
Chłopiec posmutniał.
- Przecież ci mówiłem, że nie jestem kapusiem - westchnął.
- Nie każę ci na nikogo donosić. Chcę jedynie dowiedzieć się, dlaczego mój syn spał dziś w nocy na korytarzu.
- To się Nikodema zapytaj.
- Nikodem nie spał na korytarzu, tylko ty. Dlatego nie rozmawiam teraz z nim, tylko z tobą.
Marcel sposępniał. Chciał zejść z kolan ojca, ale Szymon go przytrzymał.
- Nie puszczę cię, Marcel. Będziesz tu siedział tak długo, aż powiesz mi co i jak.
- Tatuś - westchnął chłopiec.
- Słucham cię.
Marcel spuścił głowę na dół.
- A za ile minut pójdziemy popływać? - spytał nieśmiało.
- Nie zmieniaj mi tu teraz tematu... Dałeś mi słowo, że będziesz grzeczny więc odpowiedz grzecznie na moje pytanie.
Chłopiec podrapał się po głowie. Przetarł ręką oczy.
- Jakie? - spytał.
Szymon zmarszczył brwi. Wziął głęboki oddech.
- Dlaczego spałeś w korytarzu? - powtórzył poraz kolejny.
- Jejku no... Chciało mi się spać - rzekł Marcel mrugając oczami.
Szymon spojrzał na chłopca ze zdumieniem.
- Marcel, jak mi chce się spać, to wchodzę do łóżka, nie kładę się na podłodze.
- No ja też leżałem w łóżku i naprawdę próbowałem zasnąć... Ale ja nie umiem spać przy zapalonej lampce. A Niko miał wielką ochotę na rysowanie statku kosmicznego.
Szymon wziął głęboki oddech.
- Próbujesz mi powiedzieć, że Nikodem rysował do późna przy świetle i z tego powodu nie mogłeś spać? Dlatego poszedłeś spać na korytarz?
Chłopiec skinął nieśmiało głową.
- Marcel, dlaczego do mnie nie przyszedłeś? Co? Nikodem jest troszeczkę za mądry. Noc jest od spania, a nie od rysowania...
- No wiem, ale nie chciałem być kapusiem...
- Mogłeś przyjść do mnie i do mamy. Nie musiałbyś skarżyć na Nikodema... Po prostu wlazłbyś do nas w środek i tyle. A nie! Kto to widział, żeby spać na podłodze, dziecko?
- Ale mama nie zgodziłaby się, żeby Misiu spał w waszej sypialni. A Misiu koniecznie chciał ze mną spać...
Szymon spojrzał na chłopca z namysłem.
- Misiowi nic by się nie stało, jakby przespał się na dworze...
Szymon pogłaskał Marcela po głowie. Ucałował go w czoło.
- Posłuchaj mnie, synku - rzekł. - To, że mi to powiedziałeś nie oznacza, że jesteś kapusiem. Nie jesteś kapusiem. Jesteś mądrym chłopcem i dobrze wiesz, że o niektórych rzeczach trzeba poinformować kogoś dorosłego... Zgadza się?
Marcel spuścił głowę na dół. Szymon podniósł ją w górę. Uśmiechnął się do syna.
- Pamiętasz jak Niko wlazł na słup energetyczny?
- Tak... Dostał wtedy lanie przeze mnie...
- Nie przez ciebie tylko przez swoją własną głupotę i brak wyobraźni. Tak naprawdę, uratowałeś mu wtedy życie, Marcel.
Chłopiec uśmiechnął się.
- To jesteśmy z Nikodemem kwita - szepnął.
Szymon spojrzał na chłopca pytająco.
- On też mnie raz uratował... Wtedy, co wpadłem do lodowatej wody. Pamiętasz? On mnie z niej wyciągnął i biegł ze mną do domu, żebym nie zamarzł...
- Pamiętam... O takich rzeczach się nie zapomina - odparł Szymon z namysłem. - Marcelek, następnym razem, jak będziesz chciał spać, a Niko weźmie się w tym czasie za rysowanie, masz przyjść do mnie i mi o tym powiedzieć. Zrozumiałeś?
- Tak - westchnął chłopiec pochylając głowę.
- No, to jesteś wolny...
- Koniec męczenia mnie? - ucieszył się chłopiec.
- Koniec - odparł Szymon uśmiechając się do niego.
Marcel zszedł z kolan ojca.
- Idę po Amelię.
- Marcelek, nie... Wczoraj zmarł tata Bartka i Aleksa... Nie chodź tam dzisiaj... Może Amelia sama do ciebie przyjdzie.
Chłopiec wyraźnie posmutniał.
- A co mu się stało? - spytał.
- Prąd go zabił.
- Jacie. Nie wiedziałem o tym...
- Wiem, że nie wiedziałeś... Usiądź do stołu... Zaraz dam ci książkę od matmy... Porobimy sobie wspólnie jakieś zadania powtórkowe...
- Tata... Nie chcę ci nic mówić, ale są wakacje...
- Za dwa dni zaczyna się nowy rok szkolny... Najwyższy czas powtórzyć sobie podstawy... Siadaj do stołu.
Marcel naburmuszył się. Szymon głośno się zaśmiał.
- Żartowałem! - rzekł. - Nie będziemy niczego powtarzać. Masz wakacje.
- No! I to mi się podoba! - zawołał chłopiec wciągając buty na nogi. - Tata, idę z Misiem popływać na tratwie. Mogę? - spytał rozpromieniony.
- Możesz.
Marcel wybiegł z domu.
- Misiu! - zawołał. - Misiu! Do nogi!
Piesek momentalnie pobiegł za swoim panem.
- Wskakuj na pokład! Płyniemy odkrywać nowe lądy! - zawołał chłopiec wpychając tratwę do wody.