Nikodem dokładnie wysuszył kota ręcznikiem. Kubuś pobiegł powiedzieć o tym tacie.
- Koniec kary dla Marcela! - zawołał chłopczyk. - Kotek uratowany! Nikuś go uratował...
- Koniec kary, mówisz? No dobrze. Marcel, jesteś wolny - oświadczył Andrzej.
Chłopiec westchnął, po czym uśmiechnąwszy się do wujka, pobiegł w stronę leżącego na trawie koca.
- Pysiu nie nadaje się do zabawy w więźnia. Kubuś, chcesz się w to z nami pobawić? - rzekł Marcel z błyskiem w oczach.
- Ale jak się w to bawi?
- No, że wzięlibyśmy ciebie na przesłuchanie. Musiałbyś być związany, bo co to za przesłuchanie, jak więzień jest uwolniony?
- Marcel, serio chcesz się bawić z Kubą w tortury?
- Nie w tortury, tylko w więzienie... Ja i ty byśmy byli strażnikami, a młody skazańcem...
- Kim bym był?
- Zbrodniarzem, który zamordował sto kobiet.
- To ja nie chcę... - rzekł Kuba.
- Ty najlepiej się nadajesz na takiego zbrodniarza - powiedział Marcel. - Co nie, Niko?
Nikodem puknął Marcela ręką w czoło, po czym chwycił Jakuba za rękę. Nie tłumacząc się Marcelowi, zaprowadził chłopczyka do wujka Andrzeja. Maluszek wdrapał się na ojca.
- Marcel chce się z nim bawić w tortury... - rzekł Nikodem.
- W jakie znów tortury?
- No, pewnie by go przywiązał do drzewa albo do krzesła i bił pokrzywami, polewał wodą... Takie tam...
- Zawołaj go tu do mnie... - rzekł Andrzej.
Nikodem pobiegł w stronę drzewa, pod którym leżał rozłożony koc. Rozejrzał się.
- Marcel! Bo wujek cię woła! - zawołał. - Marcel!
Ciemnowłosy chłopiec siedział na jednej z powyginanych gałęzi rosnącej niedaleko domu wierzby. Trzymał kota na kolanach. Ani myślał zejść na dół.
- Co za dupek z tego Nikodema - rzekł do kota. - Żeby od razu tak wszystko paplać... Zaraz dostanie za swoje. Niko! - zawołał.
Nikodem pobiegł w stronę wierzby. Po chwili stał już przy drzewie.
- Po co paplasz, debilu? - odezwał się Marcel.
- Kuba jest mały, a ty jesteś recydywistą...
- Wiesz, co tacy recydywiści robią z takimi kapusiami jak ty?
- Co? - spytał Nikodem.
- Gówno! - odpowiedział Marcel zrzucając kota na głowę brata.
- Marcel! Ty czubie! - wrzasnął Nikodem zdejmując przerażonego kociaka ze swojej twarzy.
Dziesięciolatek zeskoczył z drzewa. Trzymał w ręku witkę.
- Zamorduję cię! - krzyknął biegnąc w stronę brata.
Nikodem zaczął uciekać. Wszedł do piwnicy, po czym zabarykadował drzwiczki drewnianą skrzynią.
- I co teraz, dupku? - wrzasnął widząc, że Marcel bezskutecznie próbuje dostać się do piwnicy.
- Nic. Wygrałeś! - odparł dziesięciolatek starając się przesunąć wielki głaz leżący tuż obok domu. Jednak Marcelowi w końcu udało się zatarasować drzwi prowadzące do piwniczki.
Marcel wytarł ręce w błękitne spodenki, po czym usiadłszy w nieznacznej odległości, postanowił ponegocjować z bratem.
- Dobra Niko, nic ci nie zrobię... I tak jesteś ode mnie silniejszy. Wyjdź... - odezwał się.
- Jasne... Pewnie to zasadzka.
- Jaka tam zasadzka? Za niedługo mama przyjedzie. Nie chcę mieć problemów. Głupio zrobiłem zrzucając na ciebie kota. Sorka.
- Sorka, mówisz? - zdziwił się Nikodem. Przesunął drewnianą skrzynię, po czym pchnął niewielkie drzwiczki.
- Coś się zaklinowało - rzekł nie mogąc ich otworzyć.
- No... Jak zgłodniejesz to krzycz... Ale na razie nie wołaj pomocy, bo wujek z Kubusiem są z drugiej strony domu, a ja idę sobie pograć na twoim PlayStation. Narka, Niko.
- Marcel! Debilu! Wypuść mnie!
- Może później! Narka! - zawołał Marcel, po czym pobiegł do domu.