Weszłam do domu, zdjełam buty i założyłam kapcie.
-Cześć babciu! Jestem!-krzyknełam i położyłam plecak na stole.
-Świetnie.
-Kupiłam mąke i śliwki.-powiedziałam i wyjełam rzeczy.
-Bardzo dobrze. Będe robiła ciasto.
-Pomóc ci?
-Nie. Odpocznij sobie.-powiedziałam a ja poszłam do siebie na góre. Padłam plackiem na łóżko. Po kilku minutach wstałam i spojrzałam w lustro. Szaro-niebieskie oczy wyprane z uczuć, roztrzepane brązowe włosy sięgające do łopatek, nie brzydka ale też nie piękna twarz. Ech.. Wziełam szczotke i zaczełam czesać włosy. Nagle zachaczyłam o coś szczotką do włosów. Nie powiem że nie bolało bo bolało.
-Co do kurwy nędzy?-spytałam cicho i dotknełam tam gdzie mnie zabolało. Jakiś czip czy co? Spojrzałam w lustro. Tak... To czip. Chip... A gdzie Dale?
-Nie ze mną takie numery.-powiedziałam i wyszarpałam urządzenie z karku. Uff... Dobrze że nie miałam tego w skórze. Upuściłam czip i zgeptałam nogą w drobny mak.
-To pewnie ta blaszano podobna konserwa, która zwie się Iron-Man czyli Anthony Stark.-powiedziałam szeptem. Oczyściłam ranke wodą utlenioną i zakleiłam plastrem. Sprawdziłam telefon... Nic ciekawego. Wyciągnełam czarne trampki spod łóżka i ubrałam je. Sprawdziłam czy babcia poszła spać. Śpi jak kamień. Wróciłam na góre i wyszłam oknem. Tak wymykam się z domu dlatego mam trampki pod łóżkiem. Usiadłam na dachu jakiegoś budynku i patrzyłam się na gwiazdy. Gwiazdy mnie fascynują. To takie małe świecące coś a wygląda tak pięknie.
-Trudny dzień?-spytał ktoś z nikąd.
-Tak.. Bardzo trudny dzień Bucky...-powiedziałam a Bucky usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy. Nagle obok nas wylądował Iron-Man. Reszta zgrai też była
-No w końcu mamy cie.- powiedział blaszak.
-Ta. Jednak ten czip faktycznie działał. No nie liczyłam na to ale cóż.... Życie jest pełne rozczarowań.
-To teraz powiesz dlaczego nam pomogłaś.- powiedział gościu z łukiem ja zaś zaśmiałam się.
-Śmieszni jesteście.- powiedziałam i otarłam z oczy niewidzialne łzy śmiechu.
-Nie pomogłam wam. Pomogłam jej. Wy nie potrzebujecie pomocy lecz tamta dziewczyna już tak. A poza tym jesteście dorośli. Sami rozwiązujecie swoje problemy. Nawet jeśli chcieliście jej pomóc nie to byście nie umieli. Na codzień nie macie styczności z takimi osobami.-powiedziałam obojętnym tonem głosu.
-A ty niby masz styczność z takimi osobami?- odezwała się Wdowa.
-Nie nie mam. Ale dobrze wiem jak się czują takie osoby. Myślą że życie nie ma sensu z różnych powodów. Inni się tną chcąc ukarać się za coś lub z nadmiaru złych emocji albo dla uwagi. No różnie bywa...
-Jesteś bardzo mądra jak na 13-sto latke.-oznajmił Kapitan.
-Nie mam 13-stu lat. Oj jo joj. Musze się zbierać. Pogadamy kiedy indziej.- powiedziałam, wstałam i poszłam do domu. Przebrałam się i poszłam spać.
Notatka od autarki
Cześć Aniołki. Przepraszam za błędy.
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...