-Cześć Jennifer. Dlaczego się nie odzywasz?-spytał Derek.
-Z kim się założyłeś?
-Z nikim.
-Nie wierze ci.
-Trudno. Przyszedłem pogadać.
-No to gadaj.
-Jennifer.. J-ja.. Kocham cię.-wyznał i chciał mnie pocałować lecz mu na to nie pozwoliłam.
-Założyłeś się z Joe. Kazał ci mnie rozkochać i zaciągnąć do łóżka.
-Nie prawda.
-Czyżby? To dlaczego widze strach w twoich oczach?
-Nie prawda.
-Wyjdź stąd.-rozkazałam. Nie ruszył się o krok.
-Wyjdź.-powiedziałam stanowczył głosem. Popatrzył zrezygnowany i wyszedł.
-Już nie mają co robić i zaczynają wymyślać żarty i zakłady ze mną w roli głównej.-powiedziałam i poszłam do pokoju gdzie znajdował się Peter. Usiadłam obok niego i westchnełam.
-Co się stało?
-Derek przyszedł. Wyznał mi miłość a ja go wywaliłam.
-Dlaczego?
-Bo to głupi zakład. Założył się z Joe że mnie rozkocha i zaciągnie do łóżka. Debile.-powiedziałam. Po chwili zadzwonił telefon. Odebrałam.
-Halo?
-Dzień dobry tu posterunkowy Aleksander Nilk. Mam przyjemność z Jennifer Williams?
-Tak.
-Sprawa pani babci została umożona. Może pani odprawić pogrzeb.
-Dobrze, rozumiem.
-Dowidzenia.
-Dowidzenia.-powiedziałam i się rozłączyłam.
-Jennifer. O co chodzi z twoją babcią?
-Zastrzelił ją jakiś facet. Sprawe umożyli.
-Przykro mi.-powiedział i dokończył lody.
-Ja będe się zbierał już.
-No dobrze.
-Pa Jennifer.
-Pa słońce. Odwiedź mnie jeszcze.
-Napewno odwiedze.-powiedział i wyszedł. Wziełam pudełko po lodach i wyrzuciłam. Z kubkiem i dwoma łyżkami poszłam do kuchni i włożyłam do zmywarki.
-Z kim rozmawiałaś?-spytał Bucky.
-Z Peterem.
-A ten chłopak, który dzisiaj do ciebie przyszedł?
-Derek.
-Skąd wiedziałaś że założył się?
-W jego oczach czaiła się niepewność oraz strach. A że uwielbia się zakładać z Joe to wiedziałam że z nim się założył.-odpowiedziałam. Poczułam ukłucie. Rozejrzałam się dookoła.
Dlaczego akurat w takim momencie obudziła się moja druga ja?
Cofnełam się o krok. Zapach krwi zaburzał moje myślenie. Miałam ochote rzucić się na Buckiego i go zabić.
Nie, nie, nie. On nic mi nie zrobił.
Zaciągnełam się tym zapachem. Ręce zaczeły mi drżeć.
-Bucky. Odsuń się.-rozkazałam i jeszcze raz zaciągnełam się zapachem krwi. Wyciągnełam nóż i przejechałam po nim palcem.
-Dlaczego nie pójdziesz? Nie odsuniesz się? Przecierz moge ci zrobić krzywde.
-Nie skrzywdziła byś mnie. A nawet jeśli.. To umiem się obronić.-odpowiedział. Podeszłam do niego i przyłożyłam nóż do gardła. Chciałam już poczuć cudowny zapach krwi i napawać się nią. Cofnełam ręke a nóż schowałam do kieszeni.
-Widzisz? Nie skrzywdziłaś mnie.
-Tia.
-Masz ochote wypruć komuś flaki ale się hamujesz. Mimo to twoje drugie oblicze się ukazuje ale walczysz z tym. Próbujesz nikogo nie skrzywdzić i zadowolić wszystkich. Lecz zawsze ktoś będzie niezadowolony.
-Ja jestem niezadowolona.
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...