-Sue.. Ktoś ją potącił.-powiedziałam. Próbowałam powstrzymać łzy, lecz już po chwili po policzkach lały się wodospadami.
-Jennifer. Spokojnie.
-Jak mam być spokojna jak moją najlepszą koleżanke potrącił samochód?!-krzykneła zła.
-Przepraszam Steve. Nie chciałam na ciebie naskoczyć. Przepraszam.-powiedziałam skruszona. Wytarłam łzy i wyciągnełam telefon Sue. Zadzwoniłam do jej mamy.
-Cześć kochanie.
-Witam. Tu Jennifer. Koleżanka Sue. Wiem że jest pani w delegacji ale Sue miała wypadek.
-O boże! Co się stało?!
-Ktoś ją potrącił. Szpital, w którym znajduje się Sue jest na ulicy Pilotsów.
-Dobrze. Za kilka godzin będe w Nowym Yorku. Dziękuje za informacje.
-Nie ma za co.-powiedziałam i zakończyłam rozmowe. Poszłam do pokoju. Wyciągnełam jakąś torbe z szafu i spakowałam kilka bluzek, kilka getrów i tym podobnych. Zarzuciłam ją na ramie i wyszłam z pokoju. Gdy byłam przy windzie zaczepił mnie Tony.
-A ty co? Wyprowadzasz się że masz ze sobą torbe?-spytał. Zgromiłam go wzrokiem i weszłam do windy. Po krótkim czasie byłam już na dole. Szłam szybkim krokiem do szpitala. Weszłam do budynku. Podeszłam do recepcji.
-Witam. Może pani mi powiedzieć gdzie znajduje się Sue Rocked?
-Dzień dobry. Pani Sue ma operacji w sali numer 15.
-Dziękuje za informacje.-powiedziałam i poszłam pod sale numer 15. Usiadłam na ławce, lecz po chwili wstałam i zaczełam chodzić w tą i spowrotem.
-Może pani usiądzie? Chodzi pani już tak dobrą godzine.-zauważyła jakaś kobieta.
-Nie dziękuje. Nie dałabym rady tak siedzieć i czekać.
-Jak pani woli.-powiedziała. Po chwili drzwi się otworzyły. Wyjechała z niego Sue. Podeszłam do niej i złapałam ją za ręke.
-Jestem tu kochana.-wyszeptałam.
-Dzień dobry. Kim pani jest?-spytał facet w fartuchu.
-Jestem przyjaciółką Sue. Jak przebiegła operacja?
-Zatamowaliśmy krwotok. Pacjentka ma złamaną prawą noge oraz żebra.
-Wyjdzie z tego?
-Tak. Miała bardzo dużo szczęścia.Teraz zabieramy ją do sali numer 45.
-Dobrze. Będe mogła posiedzieć z nią?
-Tak. Lecz musisz wiedzieć że jest pod wpływem silnych leków nasennych i nie będziesz mogła z nią porozmawiać.
-Dobrze.-odpowiedziałam i poszłam za pielęgniarkami. Gdy byliśmy w sali usiadłam obok niej. Torbe położyłam na podłodze. Ponownie złapałam ją za ręke. Patrzyłam na jej spokojną twarz. Po pewnym czasie oddałam się myślą.
-Jennifer? Co ty tu robisz?-z zamyśleń wyrwał mnie słaby głos Sue.
-Siedze i czekam aż się obudzisz.
-Od kiedy tu siedzisz?
-15:29.
-Siedzisz tu 4 godziny?! Zwariowałaś?!
-Już dawno.
-To miłe.-powiedziała a ja zaśmiałam się krótko.
-Nigdy się nie zmienisz.-powiedziałam i zamilkłam na chwile.
-Jak się czujesz?
-Obolała.
-Zadzwoniłam do twojej mamy. Wie o wypadku. Leci do ciebie.
-Naprawde?-spytała ze łzami w oczach. Wiedziałam o co chodzi.
-Tak. Jesteś dla niej wszystkim i zrobi dla ciebie wszystko.
-Dziękuje Jen.
-Nie ma sprawy kochana.
-Pewnie teraz będziesz się zbierać..-powiedziała smutno.
-Zgłupiałaś? Zostaje tu.
-Jen. Masz iść do domu. Siedziałaś przy mnie naprawde długo. Należy ci się odpoczynek.
-Nie. Siedze tu i koniec dyskusji.
-Ech. Wiem że już cię nie przegadam. Jadłaś coś wogule?
-Eee. Nie?
-Umrzesz mi z głodu!
-Sue. Nie jestem głodna. A pozatym jadłam gdy ty spałaś.-skłamałam.
-No okej. Wiesz może kiedy będzie moja mama?
-Nie. Ale nie smuć się.
-Jen?
-Tak kochanie?
-A ty jak się czujesz?
-Nijak.-odpowiedziałam.
-Nie dawno Avengersów odwiedziły klasowe księżniczki, czym podwyższyły mi ciśnienie. Za kilka dni odbędzie się pogrzeb mojej babci a w dodatku ten wypadek. Nawet nie wiesz jak bałam się o ciebie.-powiedziałam a w moich oczach pojawiły się łzy.
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...