45 sekund życia

274 16 10
                                    

-Okej, ale najpierw wypuść go.

-Nie. Najpierw ty dajesz papiery.

-Jennifer. Jak to są ważne dokumenty to nie dawaj mu.

-Zamknij się!-wykrzyczał i uderzył go w twarz.

Ty jebany kurwiu.

Rzuciłam torbę na ziemię i zaczęłam iść w stronę agenta.

-Nie podchodź!-wykrzyczał. Nic nie robiłam sobie z jego słów. Podeszłam do agenta i wzięłam Petera od niego.

-Idź słońce.-powiedziałam. Agent zaczął do mnie strzelać aż skończyły mu się pociski.

-Kto Ci pozwolił go uderzyć?-spytałam i złapałam go za gardło.-Kto?

-Nikt.-powiedział z trudem.

-No właśnie.-powiedziałam i puściłam go. Upadł na ziemie. Wyczarowałam pistolet i zaczęłam strzelać w niego.

-Proszę. Zostaw mnie.-wyszeptał.

-Jakie to urocze. Niech się zastanowię...-powiedziałam i położyłam palec na policzku.-Nie.-powiedziałam, uśmiechnęłam się i strzeliłam mu w udo. -Ale nie martw się. To jeszcze nie koniec.-pocieszyłam go.-Widzimy się w piekle.-powiedziałam i pomachałam mu przed śmiercią.

-Dobra. Już wiem z kim nie zadzierać.-powiedział Rey. Podeszłam do Petera.

-Bardzo Cię boli?

-Nie. Jest dobrze.

-Jak by coś się działo to mów.

-Dobrze.-odpowiedział. Podeszłam do ściany i ostatni raz spojrzałam na mapę.

-Mają bazę w Berlinie i..-nie dokończyłam, bo poczułam ból na całym ciele.

-O kurwa.-powiedziałam i odrzuciłam kawałek ściany, który mnie przygniótł. Hulk spojrzał na mnie i ryknął. 

-Hej Bruce.-przywitałam się.

-Co tu się odpierdoliło?-spytał Rey.

-Natasha. Pora na kołysankę.-powiedział Tony. Hulk dotknął mojej ręki po czym odsunął się gwałtownie.

-To ja. Jennifer. Ja wiem, że teraz w głowie masz złe wspomnienia i uciekłbyś stąd, ale nie skrzywdzę Cię. Nie skrzywdzę Cię.-powiedziałam. Hulk zaczął przybierać postać człowieka. 

-O mój Boże.-wyszeptał Bruce.-Nic Ci nie jest?

-Nie. Jest okej.-powiedziałam i wyszłam z gruzów.

-Przepraszam Cię.

-Bruce. Nic nie szkodzi. Nic się nie stało.-powiedziałam i uśmiechnęła się do niego.

-Pamiętajcie o bombie.-przypomniał Pietro.

-Co?-spytał Bruce.

-Zmywajmy się stąd jak najszybciej.-powiedział Mark.

-Pietro? Papiery sprzątnięte?-spytałam.

-W połowie.

-Powiedz im, żeby rzucili to i wynieśli się stąd jak najszybciej.-powiedziałam a Pietro zniknął. Wzięłam torbę.

-Ile mamy w ogóle czasu?-spytał Sam.

-Niecałe cztery minuty.

-Załatwione.-powiedział Pietro, który pojawił się obok mnie.

-Zmywajmy się. Po pierwsze napierdala mnie ramie a po drugie to wszystko zaraz wyleci w powietrze.-powiedział Mark.

-Dobra. Idziemy stąd.-powiedział Tony.

-Hydra was zniszczy.-powiedział ktoś. Wszyscy odwrócili się w stronę głosu. Agent Hydry trzymał bombę.-Przyspieszyłem zegar. Macie czterdzieści pięć sekund życia!-wykrzyczał.

-Kurwa! Wszyscy zginiemy! Ta baza jest za duża! W czterdzieści pięć sekund jedynie opuściły ten budynek i miniemy drugi.-wykrzyczał załamany Mark.

-Zabieramy stąd wszystkich.-powiedziałam. Każda dusza wzięła po jednej osobie i wybiegła. Wzięłam Petera na ręce i zaczęłam biec. Nie miałam siły, ale musiałam go wyprowadzić. Skupiłam się i już po kilkunastu sekundach byliśmy w bezpiecznej odległości od bazy. Postawiłam Spidermana na ziemie.

-Są wszyscy?-spytałam i rozejrzałam się.

-Armin poszedł pogadać z tym zjebem, aby odstawił bombę.-powiedziała Miranda.

-Armin! Rusz tyłek, bo zaraz staniesz się kupką popiołu!-wykrzyczał Chris.

-Dobrze wiesz, że nic mu nie będzie.-powiedziała Sylia. Po kilku sekundach usłyszałam wybuch i "Hail Hydra". Armin przybiegł.

-To jakiś debil. Zaproponowałem mu świetną posadę, a ten powiedział, że jestem popierdolony, Hydra to życie, Hail Hydra i wybuchła bomba. Zjeb jakiś.

Notatka od autorki.

Witam, cześć i siema. Rozdział wbija. Cieszyć się i radować. Co tam u was? Jak tam przygotowywania do Wigilii?

Trzymajcie się cieplutko.😘

Miłego dzionka, wieczoru i nocy!

What Is Love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz