-Okej, ale najpierw wypuść go.
-Nie. Najpierw ty dajesz papiery.
-Jennifer. Jak to są ważne dokumenty to nie dawaj mu.
-Zamknij się!-wykrzyczał i uderzył go w twarz.
Ty jebany kurwiu.
Rzuciłam torbę na ziemię i zaczęłam iść w stronę agenta.
-Nie podchodź!-wykrzyczał. Nic nie robiłam sobie z jego słów. Podeszłam do agenta i wzięłam Petera od niego.
-Idź słońce.-powiedziałam. Agent zaczął do mnie strzelać aż skończyły mu się pociski.
-Kto Ci pozwolił go uderzyć?-spytałam i złapałam go za gardło.-Kto?
-Nikt.-powiedział z trudem.
-No właśnie.-powiedziałam i puściłam go. Upadł na ziemie. Wyczarowałam pistolet i zaczęłam strzelać w niego.
-Proszę. Zostaw mnie.-wyszeptał.
-Jakie to urocze. Niech się zastanowię...-powiedziałam i położyłam palec na policzku.-Nie.-powiedziałam, uśmiechnęłam się i strzeliłam mu w udo. -Ale nie martw się. To jeszcze nie koniec.-pocieszyłam go.-Widzimy się w piekle.-powiedziałam i pomachałam mu przed śmiercią.
-Dobra. Już wiem z kim nie zadzierać.-powiedział Rey. Podeszłam do Petera.
-Bardzo Cię boli?
-Nie. Jest dobrze.
-Jak by coś się działo to mów.
-Dobrze.-odpowiedział. Podeszłam do ściany i ostatni raz spojrzałam na mapę.
-Mają bazę w Berlinie i..-nie dokończyłam, bo poczułam ból na całym ciele.
-O kurwa.-powiedziałam i odrzuciłam kawałek ściany, który mnie przygniótł. Hulk spojrzał na mnie i ryknął.
-Hej Bruce.-przywitałam się.
-Co tu się odpierdoliło?-spytał Rey.
-Natasha. Pora na kołysankę.-powiedział Tony. Hulk dotknął mojej ręki po czym odsunął się gwałtownie.
-To ja. Jennifer. Ja wiem, że teraz w głowie masz złe wspomnienia i uciekłbyś stąd, ale nie skrzywdzę Cię. Nie skrzywdzę Cię.-powiedziałam. Hulk zaczął przybierać postać człowieka.
-O mój Boże.-wyszeptał Bruce.-Nic Ci nie jest?
-Nie. Jest okej.-powiedziałam i wyszłam z gruzów.
-Przepraszam Cię.
-Bruce. Nic nie szkodzi. Nic się nie stało.-powiedziałam i uśmiechnęła się do niego.
-Pamiętajcie o bombie.-przypomniał Pietro.
-Co?-spytał Bruce.
-Zmywajmy się stąd jak najszybciej.-powiedział Mark.
-Pietro? Papiery sprzątnięte?-spytałam.
-W połowie.
-Powiedz im, żeby rzucili to i wynieśli się stąd jak najszybciej.-powiedziałam a Pietro zniknął. Wzięłam torbę.
-Ile mamy w ogóle czasu?-spytał Sam.
-Niecałe cztery minuty.
-Załatwione.-powiedział Pietro, który pojawił się obok mnie.
-Zmywajmy się. Po pierwsze napierdala mnie ramie a po drugie to wszystko zaraz wyleci w powietrze.-powiedział Mark.
-Dobra. Idziemy stąd.-powiedział Tony.
-Hydra was zniszczy.-powiedział ktoś. Wszyscy odwrócili się w stronę głosu. Agent Hydry trzymał bombę.-Przyspieszyłem zegar. Macie czterdzieści pięć sekund życia!-wykrzyczał.
-Kurwa! Wszyscy zginiemy! Ta baza jest za duża! W czterdzieści pięć sekund jedynie opuściły ten budynek i miniemy drugi.-wykrzyczał załamany Mark.
-Zabieramy stąd wszystkich.-powiedziałam. Każda dusza wzięła po jednej osobie i wybiegła. Wzięłam Petera na ręce i zaczęłam biec. Nie miałam siły, ale musiałam go wyprowadzić. Skupiłam się i już po kilkunastu sekundach byliśmy w bezpiecznej odległości od bazy. Postawiłam Spidermana na ziemie.
-Są wszyscy?-spytałam i rozejrzałam się.
-Armin poszedł pogadać z tym zjebem, aby odstawił bombę.-powiedziała Miranda.
-Armin! Rusz tyłek, bo zaraz staniesz się kupką popiołu!-wykrzyczał Chris.
-Dobrze wiesz, że nic mu nie będzie.-powiedziała Sylia. Po kilku sekundach usłyszałam wybuch i "Hail Hydra". Armin przybiegł.
-To jakiś debil. Zaproponowałem mu świetną posadę, a ten powiedział, że jestem popierdolony, Hydra to życie, Hail Hydra i wybuchła bomba. Zjeb jakiś.
Notatka od autorki.
Witam, cześć i siema. Rozdział wbija. Cieszyć się i radować. Co tam u was? Jak tam przygotowywania do Wigilii?
Trzymajcie się cieplutko.😘
Miłego dzionka, wieczoru i nocy!
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...