Ciężkie powieki

329 23 8
                                    

Wyszłam z toalety i poszłam do salonu. Usłyszałam odbezpieczenie broni. Podeszłam do torby i wzięłam pistolet.

-Jennifer? Co jest?-spytał Armin.

-Zostańcie tu i się stąd nie ruszajcie.-powiedziałam i wyszłam z budynku. Szelest liści dochodził niedaleko stąd. Skupiłam się na zapachu człowieka, który szedł między drzewami.

Gruszka, miód, metaliczna krew.

Za bardzo metaliczna.

Agent Hydry.

Pobiegłam do miejsca, w którym się znajdował. Wskoczyłam na drzewo, aby mnie nie zauważył. Miał uplecione włosy w warkocza, czarny kombinezon i tego samego koloru glany. W ręku trzymał pistolet. Spojrzał w górę.

To dziewczyna?

-Chodźcie.-powiedziała. Za nią szło czterech agentów. Byli za budynkiem, w którym byli Avengersi i dusze. Zeskoczyłam z drzewa i stanęłam kilka metrów za nimi.

-Gdzie się wybieracie?-spytałam. Wszyscy się odwrócili i zaczęli do mnie strzelać. Przede mną pojawiła się przezroczysto czarna tarcza z pentagramem na środku, która chroniła mnie od strzałów. Z chaty wybiegł Mark wraz z Tonym, Clintem, Samem i Natashą.

-Odwrót?-spytał łysy koleś dziewczyny.

-Nie. Misja musi zakończyć się powodzeniem.-odpowiedziała i strzeliła w reaktor łukowy Tonego. Pobiegłam do niego i wzięłam strzał na siebie. Zrobiło mi się ciemno za oczami i upadłam na ziemie. Wyczarowałam bańkę, która nas chroniła.

-Jennifer!?-krzyknął przerażony Mark i podbiegł do mnie. Położył moją głowę na swoich kolanach.

-Jennifer? Mów coś. Japierdole! Perełko!-wykrzyczał i poklepał mnie po policzku.

-Kocham Was.-wyszeptałam i zamknęłam powieki, które stały się bardzo ciężkie.

Perspektywa Marka

-Kocham Was.-wyszeptała i zamknęła oczy. Położyłem jej głowę na ziemi i przyłożyłem ucho do jej ust. Po chwili odsunąłem się od niej i spojrzałem na klatkę piersiową. Nie ruszała się.

-Jennifer. Nie rób mi tego.-wyszeptałem ze łzami w oczach.

-Jennifer!-wykrzyczał Steve i chciał podbiec, ale te skurwysyny zaczęły do niego strzelać. Z domu wybiegł Armin i reszta. Zabili agentów i zniszczyli bańkę Jennifer.

-Jennifer. Kurwa mać.-powiedział i podszedł do niej. Sprawdził puls.-Dobra. Teraz ważny jest czas. Potrzebuje krwi. Kto da krew?-spytał i popatrzył na nas.

-Ja dam.-powiedział Steve i podszedł do Armina.

-Dobra.-powiedział a w jego dłoni pojawił się sztylet.-Zrobię Ci niewielkie cięcie na nadgarstku i Jennifer. Potem przyłożysz dłoń jej nadgarstka a Rey pójdzie po koronę. Okej?-spytał na co Steve i Rey pokiwali głową. Armin zrobił cięcie Stevowi. Podwinął rękaw bluzy Jennifer i też wykonał cięcie. Steve przyłożył swoją rękę do ręki Perełki. Rey przebiegł z koroną a za nim biegła reszta Mścicieli.

-Jennifer!-krzyknął przerażony Peter i chciał podbiec do Jen.

-Peter to nie najlepszy moment.-powiedział Tony i złapał go za rękę.

-Puść mnie! Ja chcę do Jen!-wykrzyczał i się rozpłakał.

-Peter.-powiedział Tony a młody zaczął się szarpać.

-Jennifer.-wyszeptał, przestał się szarpać i przytulił Tonego.

-Spokojnie Pete.-wyszeptał Stark i przytulił Petera.

-Okej. Dzięki Rey.-powiedział Armin i położył koronę obok Jennifer. Z jednego kamienia z korony zaczęła wydobywać się bordowa poświata, która weszła w ciało Jennifer.

-Teraz pocałuj ją.-powiedział Armin.

-Co?!-spytałem wściekły.-Nikt nie będzie całował Jennifer. A zwłaszcza jakiś stary dziad.

-Mark. Uspokój się.-powiedziała jakaś laska, która stała obok tego całego Reya.

-Jak mam być spokojny?! Steve ma ją całować! Dziadek, który wygląda na trzydziestkę a tak naprawdę jest grubo po dziewiędziesiątce w dodatku zaadoptował ją co oznacza, że ma się ją opiekować i traktować jak własne dziecko!

-Dzieci też się całuje.-powiedziała.

-Tak, ale... To co innego!

-Inaczej rytuał nie zadziała.-powiedział Armin.

-Jaki kurwa rytuał?

What Is Love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz