Spotkanie

1.1K 52 3
                                    

Błąkałam się po parkach, opuszczonych magazynach. Nie zważając na godzine, ludzi czy pogode. Telefon co chwile brzęczał. Od niechcenia sprawdziłam kto tak wydzwania. "Steve". Wogule skąd on ma mój numer? Matko jaka ja jestem głupia! Przecierz mnie poprosił gdy wracaliśmy do Avengers Tower po moim ataku paniki. Telefon wyłączyłam i włożyłam do kieszeni. Nagle zostałam przez kogoś przygnieciona.

-Jennifer!-krzykneła radośnie jakaś osoba. Odkleiła się odemnie po chwili.

-To ja Ana. Kojarzysz mnie?-spytała. Odrazu sobie przypomniałam.

-Oczywiście że tak. Powiedz mi jak się tam trzymasz?

-A wiesz dobrze. Tata przepisał mnie do innej szkoły i co kilka dni chodze do psychologa.

-Ciesze się.

-A co tam u ciebie?

-A wiesz nie narzekam.

-Czyli źle.-bardziej stwierdziła niż spytała.

-Można tak powiedzieć.

-Jennifer. Napewno będzie dobrze. A teraz musze już iść tata na mnie czeka. Papatki.-powiedziała i przytuliła mnie.

-Pa.-odpowiedziałam. Szłam przed siebie. Zawiał dość silny wiatr, więc założyłam kaptur na głowe. Gdy było już wystarczająco ciemno postanowiłam wrócić. Po kilku minutach byłam już w Avengers Tower. Weszłam do windy i kliknełam guzik z największym numerkiem. Wyszłam z windy i usiadłam na krawędzi dachu. Wyjełam żyletke, podwinełam rękaw bluzy i zrobiłam kilka cięć na nadgarsku. Z zaciekawieniem patrzyłam jak z pojedyńczych kropelek powstaje stróżka krwi.

-Steve się o ciebie martwi.-powiedział ktoś z zachrypniętym głosem.

-Trudno.-powiedziałam obojętni

-Mówiłaś że twój ojciec nie żyje.

-Dla mnie zginął już kilka lat temu.

-Możesz mi powiedzieć o swojej przeszłości?

-Co dokładnie chcesz wiedzieć?

-Wszystko.-odpowiedział. Westchnełam.

-Mama mnie nie planowała ale mnie urodziła. Ojciec się wkurzył i wyprowadził. Bo przecierz kolejne dziecko to kolejne wydatki. Czasem odwiedzał nas. Brat w dzieciństwie zawsze mi dokuczał. Lecz raz przegiął. Pobił mnie do nieprzytomności. Gdy się tylko obudziłam odrazu pobiegłam do mamy i jej powiedziałam. Oczywiście nie uwierzyła mi. Kto by uwierzył 7 latce? Po tej sytuacji byłam już całkowicie niewidoczna dla mamy. No i w wieku 8 lat wydarzył się wypadek. Mama zamówiła taksówke do pracy. Podczas jazdy kierowca uderzył w drzewo i zgineli na miejscu. Opieke nad nami przejął ojciec. Ja musiałam gotować, prać, sprzątać, zmywać a o łóżku mogłam sobie pomarzyć. Po pewnym czasie nie wytrzymałam i uciekłam od niego do babci. Potem zaczeła się anhedonia, myśli samobójcze.. I to chyba tyle.-opowiedziałam. Bucky nic nie mówił.

-W dodatku jest jeszcze coś. Widze świat na dwa sposoby.-powiedziałam i zakryłam lewą ręką lewe oko.-Świat widze w naturalnych barwach.-odkryłam ręke. Prawą ręką zakryłam prawe oko. Mocno pomyślałam o krwi, zwłokach i już po chwili uzyzkałam efekt.-Teraz świat widze we krwi. Czuje rozkładające się zwłoki. Ludzie mają wydłubane oczy, wnętrzności nawierzchu. W kieszeni mam nóż oraz oczy.-powiedziałam.

-Od dawna tak masz?

-Nie. W dniu kiedy Steve mnie adoptował pierwszy raz zobaczyłam moją drugą strone.-odpowiedziałam i zamilkłam na pewien czas.

-Nie rozumiem tego. Gdy pojawia się ta druga strona ja... Nie umiem się kontrolować. A poza tym mam do ciebie pytanie. Po co ci to wszystko wiedzieć?

-Chcę cie zrozumieć.

-Zrozumieć? Mało kto mnie rozumie. W sumie to nikt. Nawet ja siebie nie rozumiem.-powiedziałam. Nagle Bucky złapał mnie za nagdarstek i podwinął rękaw mojej bluzy.

-Dlaczego robisz sobie krzywde?

-Chce zastąpić ból psychiczny bólem fizycznym.

-A drugi powód?-spytał.

No, no Bucky. Nie myślałam że tak szybko mnie rozgryziesz.

-Mam pewność że coś czuje. Że nie jestem jakąś maszyną. Możesz mnie już puścić?-spytałam. Nie odpowiedział tylko puścił mój nadgarstek.

-Dzięki.-wymamrotałam i wstałam. Spojrzałam w dół.

-Pa Bucky.-powiedziałam i skoczyłam.

What Is Love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz