Ciemność. To widziałam ostatnio i nadal widze. Nie wiem ile czasu to mi zajmuje. Nie wiem ile czasu mineło. 2 dni, tydzień, miesiąc, rok, kilka lat? A może umarłam. Podobno śmierć nie boli a to by się zgadzało. Nie wiem jak jest w moim przypadku ale wiem że dłużej tak nie wytrzymam. Powieki są zbyt cięzkie aby je podnieść. Czyli wynika na to że musze tu jeszcze posiedzieć. Nie zamierzam. Ale czy mam tyle siły by otworzyć oczy? Szczerze wątpie. Nagle usłyszałam jakieś głosy.
-Bruce. Wiesz kiedy ona może się obudzić?-rozpoznałam głos Steva.
-Nie wiem. Trzeba czekać. Rany na nogach już się goją ale rana w okolicy serca jeszcze nie.-odpowiedział Bruce. Poczułam jak ktoś złapał mnie za ręke.
-Jennifer. Tak cholernie się o ciebie martwie. Leżysz tak bez ruchu od 4 dni.-powiedział Steve. Zamurowało mnie. Steve powiedział cholera. Napewno mu to wypomne jak się obudze. A poza tym niewierze że leże tu od 4 dni.
Perspektywa Steva
Siedziałem tak przy Jennifer dopuki Nat mnie nie wygnała. Uważała że siedzienie kilka godzin codziennie jest bez sensu.
-Steve. Nie możesz tam tak siedzieć kilka godzin. Nic tym nie zdziałasz.
-Wiem Nat.
-No chyba nie.-stwierdziła i poszła. Kilka minut potem przyszedł Tony.
-Steve. Musisz to zobaczyć.-oznajmił. Nie spodziewając się niczego szczególnego poszedłem za nim. Pokazał mi nagranie z przesłuchania.
Byłem zszokwowany.-Czy te nagrania są prawdziwe?
-Oczywiście że tak.
-Może przed tym przesłuchaniem opętał ją ten demon.
-Wierzysz w to?
-A ty wierzysz w to że w salonie po przesłuchaniu sama by się skrzywdziła?
-Może chciała zrobić szopke i pokazać jaka to jest skrzywdzona przez los ale równie dobrze może mieć coś nie tak z głową.
-Wątpie żeby zrobiła szopke. Najlepiej będzie jeśli sama nam opowie.
-Myślisz że powie nam prawde?
-Warto spróbować.
Perspektywa Jennifer
Miałam dość tej ciemności, więc postanowiłam w końcu coś zrobić. Zebrałam wszystkie siły i spróbowałam otworzyć oczy. Oślepiło mnie białe światło. Szybko zamknełam je i ponownie otworzyłam.
-Ktoś tu jest?-spytałam cicho. Odpowiedziała mi głucha cisza. Chwile potem do sali wszedł Bruce.
-Cześć Jennifer. W końcu się obudziłaś.
-Cześć Bruce. Która godzina?
-17:24. Pewnie chcesz iść się ogarnąć ale musisz smarować rany tą maścią dwa razy dziennie. Rano i wieczorem.
-Okej. Dzięki Bruce. Za wszystko.-powiedziałam, wstałam i wziełam maść.
-Nie ma za co.-powiedział.
-Oczywiście że jest.-powiedziałam i wyszłam. Poszłam do pokoju i wziełam szybki prysznic. Ubrałam się i posmarowałam maścią rany po czym skierowałam się do salonu. Jedna noga troche mi utrudniała chodzenie ale nie było aż tak źle. Gdy tylko pojawiłam się w salonie wszystkie oczy były zwrócone na mnie.
-Cześć.
-Jennifer musimy porozmawiać.-powiedział stanowczo Steve.
-Dlaczego na przesłuchaniu połamałaś palce temu facetowi? I co więcej dlaczego powiedziaład do niego "ojcze"?-spytał Steve. Westchnełam cicho.
-Bo ten skurwysyn to mój ojciec. A połamanie palców było koniecznie aby uzyskać informacje.
-Dlaczego tak go wyzywasz?-spytała Wdowa.
-Mam swoje powody.
-Przestaniesz w końcu być taka tajemnicza?-spytał Stark.
-A jaka mam być? Otwarta na ludzi i każdemu mówić o mojej przeszłości?
-Na przykład.-powiedział Sam.
-Powiedz więcej o swoim ojcu, bratu, matce wogule o rodzinie.-powiedział Tony.
-Ojciec od urodzenia wolała brata, matka najpierw była po mojej stronie po pewnym incydencie zawsze wierzyła bratu. Brat zawsze mnie poniewierał. W wieku 8 lat straciłam matke. Opiekie nad nami przejął ojciec. Oczywiście Mark miał tam jak w raju. Ja zaś robiłam za sprzątaczke. Po pewnym czasie uciekłam od niego do babci. A jeśli chodzi wam o wczoraj to byłam świadoma podczas łamania palców temu gnojowi. Potem nie wiem co mi się stało. Lecz nigdy nie zrobiłam bym krzywdy osobom na których mi zależy.-powiedziałam ze łzami w oczach i wybiegłam.
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...