-Poproszę jedną gałkę lodów o smaku gumy balonowej a druga gałkę lodów karmelowych.
-A ja poproszę jedną gałkę lodów truskawkowych i drugą lodów bananowych.-powiedział Peter. Nalegał aby to on zapłacił, lecz uparłam się i zapłaciłam. Usiadłam z Peterem na ławce.
-Jak tam w szkole słońce?
-A dobrze. Dlaczego nie wychodzisz z wieży?
-Teraz mam dużo papierów do podpisania a poza tym nie lubię chodzić sama po mieście. Może kiedyś sprawiało mi to jakąś przyjemność, ale teraz nie bardzo.
-Ze mną możesz wychodzić.-powiedział. Zarumienił się lekko.
-Wiesz.. Nie oto mi chodziło.
-Słońce. Wiem że nie oto Ci chodziło.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Peter od czasu do czasu mówił jakieś żarty. W miłej atmosferze dokończyliśmy jeść lody. Szliśmy przed siebie. W pewnym momencie poczułam ból.
-Peter. Zwolnij.-powiedziałam, złapałam się za brzuch i zatrzymałam się.
-Ojej. Przepraszam. Zapomniałem o twojej ranie.-powiedział i zatrzymał się.
-Zaraz będziemy mogli znowu iść. Chwilka.-powiedziałam i wzięłam parę głębokich wdechów. Nagle znajdowała się na plecach Petera.
-Peter!-krzyknęłam zaskoczona.
-Masz ranę. Nie możesz chodzić w takim stanie.
-Jestem za ciężka.
-Nie prawda! Jesteś lekka jak piórko!-krzyknął.-No może nie jak piórko. Bardziej jak kamień.-dodał. Uderzyłam go lekko.
-No wiesz co?
-Żartuje!-powiedział i zaśmiał się. Poczułam mokrą ciecz na nosie. Nagle zaczęło padać.
-Wracamy do wieży.-powiedział Peter. Po kilkunastu minutach byliśmy w windzie. Zmoknięci, przemarźnięci i rozbawieni. Zeszłam z Petera.
-Jennifer?
-Tak Peter?
-Nie będziesz taka jak te dziewczyny?
-Czyli jaka?
-Oh Jennifer! Złamałam sobie paznokieć!-powiedział piskliwym głosem i pokazał mi palec.-I w dodatku Philip mnie rzucił!-powiedział. Stalowe drzwi windy rozunęły się. Zaśmiałam się.
-Nie będę taka.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z windy i poszliśmy do mojego pokoju. Wyjęłam dwa ręczniki. Jeden podałam Peterowi. Jego telefon zadzwonił.
-U Pana Starka... Tak.. Dobrze.. Zaraz będę.-powiedział i rozłączył się.
-Muszę wracać.
-Dobrze. Uważaj na siebie słońce.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Peter wyszedł z pokoju. Poszłam do łazienki. Przebrałam się i wysuszyłam. Poszłam podpisywać dokumenty. W pewnym momencie do pokoju wszedł Steve z kanapkami.
-Przyniosłem Ci kanapki.-powiedział i położył talerz obok dokumentów.-Dużo jeszcze masz papierów do pisania?
-W sumie nie. Dziękuję za kanapki.-powiedziałam i zaczęłam je jeść. Gdy skończyłam wzięłam się za podpisywanie. Steve cały czas mi się przyglądał. Podpisałam ostatni papier i usiadłam na kolanach Steva. Położyłam głowę na jego ramieniu. Wplątał ręke w moje włosy.
-Moja mała królowa.-wyszeptał i pocałował mnie w czubek głowy. Podwinął rękaw mojej bluzki. Zaczął całować moje blizny. Jakby próbował sprawić aby zniknęły za pomocą pocałunków.
-Kocham Cię.-powiedział Steve i pocałował mnie w usta. Uśmiechnęłam się.
-Wiem Stevie, ale musimy uważać. Nikt nie powinien dowiedzieć się o naszej relacji.-powiedziałam. Steve westchnął cicho.
-Wiem.-powiedział cicho.
-Ale to nie oznacza że nie możesz mnie kochać.-powiedziałam i pocałowałam go w usta. Steve położył mnie na łóżku a sam położył się obok mnie. Objęłam go w pasie i zamknęłam oczy.
-O której godzinie ten bal?
-O dziewiętnastej.
-Jak się tam dostaniemy?
-Armin wyczaruje portal.-powiedziałam i ziewnęłam. Wtuliłam się bardziej w Steva. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Perspektywa Steva
Jennifer zasnęłam. Przykryłem ją kołdrą i pocałowałem w czoło.
-Śpij dobrze Jennifer.-wyszeptałem i opuściłem pokój. Przy pokoju Jennifer stał Mark.
-Mogę wejść do niej?
-Właśnie zasnęła.
-Tylko na chwilę. Proszę.
-No dobrze.-powiedziałem i wpuścił go do pokoju. Podszedł do Jennifer i pocałował ją w policzek.
-Miłych snów Perełko.-wyszeptał i wyszedł z pokoju.
Czy on właśnie życzył Jennifer miłych snów?
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...