-Rytuał odrodzenia.
-O-o-ona um-miera?-spytał jąkając Peter.
-Tak. A teraz całuj ją.-powiedział Armin do Steva.
-Ani mi się waż!-powiedziałem podniesionym głosem.
-Jennifer umiera a Steve może ją uratować.
-Konieczny jest ten pocałunek?
-Tak. Bez tego nie ruszymy.
-No dobra. Całuj ją. Tylko bez języczka.
-Steve. Nie ważne czy będziesz ją całował namiętnie i długo czy przez chwilę, bo przede wszystkim masz ją pocałować z miłością. Rozumiesz?
-Tak.-odpowiedział i przybliżył swoją twarz do twarzy Jennifer.
-No nie mogę. Zaraz kurwica mnie trafi. Ja nie mogę jej pocałować?
-Nie. Steve dał już jej swoją krew.
-To przecież ja też mogę dać.
-Teraz nie możesz. Zmieszasz krew a wtedy rytuał może nie wyjść.
-No dobra. To całuj ją.-powiedziałem zrezygnowany. Steve złożył delikatny pocałunek na ustach Jennifer, a mnie trzepało w środku.
Nosz kurwa! Niech ją dotknie jeszcze raz a zabije go.
Ciało Jennifer zaczął trawić czarny ogień.
-To ma tak być?-spytał Clint.
-Tak.-odpowiedział Armin. Jen otworzyła oczy.
-Słodki Lucyferze.-powiedziała i podniosła się do zsiadu.-Wszyscy cali?
-Jennifer!-wykrzyczał Peter, wyrwał się z objęć Starka i rzucił się na nią.-Ty żyjesz!
-Tak. Nic mi nie jest.-powiedziała i przytuliła go.-Dlaczego czuje krew Steva?
-Umierałaś. Przeprowadziłem rytuał odrodzenia. Potrzebna była krew.-wyjaśnił Armin. Peter odsunął się od Jennifer.
-Masz czarne oczy.-powiedziałem.
-Dlaczego się pale?-spytała.
-Zaraz Ci przejdzie.-powiedział Armin.
Perspektywa Jennifer
Czułam przyjemne ciepło. Ogień wcale mnie nie parzył.
-Dobrze się czujesz?-spytał Sam.
-Ona przed chwilą umierała a ty się pytasz czy dobrze się czuje?-spytał Mark.
-Trochę mnie swędzą plecy i jestem głodna, ale jak tak to jest okej.-odpowiedziałam. Mark przytulił mnie i pocałował w policzek.
-Wiesz przez jaką katorgę musiałem przejść? Musiałem patrzeć jak Steve Cię całuje.
-Co?-spytałam zdezorientowana.
-Spokojnie. Jak następnym razem to zrobi to mu nogi z dupy powyrywam.
-Mark!-krzyknęłam zła i odsunęłam się od niego.-Spróbuj tylko.
-No dobra, dobra. Już nie świeć się żaróweczko.
-Nie nazywaj mnie żaróweczką.-wysyczałam.
-Okej, okej.-powiedział a ja się trochę uspokoiłam.
-Jesteś głodna?-spytał Steve.
-Trochę. To przez twój zapach.
-Napij się.-powiedział i pokazał swój nadgarstek.
-Kto do cholery zrobił tą ranę Stevowi?!
-Jennifer spokojnie.-wyszeptała Miranda.
-Armin!? Tłumacz się!
-No dobra, dobra. Musiałam to zrobić, bo inaczej byś umarła a Steve zaproponował, że on da Ci swoją krew.
-Ty mu zrobiłeś tą ranę?
-Tak.
-Okej. Ale następnym razem masz mnie pytać o to.
Przybliżyłam nadgarstek Steva do swoich ust. Polizałam ranę i zamknęłam oczy.
Jest słodka. Strasznie słodka, ale czuć ten metaliczny posmak i w dodatku naturalny zapach Steva. Jest idealnie.
Otworzyłam oczy. Przyłożyłam usta do nacięcia i zaczęła zlizywać krew.
-Kurwa. Jennifer nie kuś.
-Czym mam nie kusić?
-Tym jak pijesz krew i to w dodatku tak dobrą.
-Spadaj. Nie dam Ci go Armin. Spróbuj go dotknąć.
-Jen kuźwa jak ty go bronisz.-powiedział śmiejący się Chris.
-Na twoim miejscu nie śmiałym się tak. Nie chcesz chyba być poćwiartowany żywcem a potem polanym wodą i porażony prądem?-spytał Armin. Chris popatrzył się przerażony na mnie. Przestałam zlizywać krew, niewinnie się uśmiechnęłam i wybuchłam śmiechem.
-Nie zrobiłabym Ci tego.-powiedziałam i wróciłam do lizania rany.
-Nie mam zielonego pojęcia o czym wy gadacie i chyba nie chce wiedzieć, ale ruszmy tyłki i chodźmy do domu.-powiedział Mark.
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...