Skok

459 37 7
                                    

-Dziękuję Mark.-wyszeptałam, lecz nie mógł tego usłyszeć. Wszyscy patrzyli się na mnie z obrzydzeniem, strachem. Łzy, które zebrały się w moich oczach szybko wytarłam. Uśmiechnęłam się i wstałam.

-Będzie lepiej jak pójdę.-powiedziałam i poszłam na dach. Podeszłam do krawędzi i spojrzałam w dół.

Dosyć wysoko.

Rozłożyłam ręce i uśmiechnęłam się smutno.

-Tak będzie lepiej. Dla wszystkich.-wyszeptałam i zamknęłam oczy. Widziałam wszystkie złe wspomnienia.

-Jennifer. Nie rób tego.

-Armin. Tak będzie lepiej.

-Jennifer! Pomyśl co poczuje Steve, Bucky, Mark, Sue. Przypomnij sobie wszystkie dobre wspomnienia.-powiedział Armin. Posłucham go. Przypomniałam wszystkie dobre wspomnienia. Otworzyłam oczy i cofnęłam się.

-Jennifer.-wyszeptał Armin i przytulił mnie.

-Rozumiem, że chciałaś to zrobić pod wpływem silnych emocji, ale następnym razem przemyśl to.

-Dziękuję.-powiedziałam.

-Chcesz gdzieś iść?

-Nie wiem Armin, ale nie na pewno do wieży.

-Przejdziemy się?-spytał na co przytaknęłam. Pare minut później szliśmy po parku i rozmawialiśmy.

-Odwołam ten bal. Nie możesz iść w takim stanie.

-Dobrze. Nic nie powiesz Avengersom o tym że chciałam się zabić?

-Nie powiem.

-Dzięki.-powiedziałam. Obok mnie pojawił się Pietro.

-Hejka. Mogę porozmawiać z Wandą?

-Cześć. Jasne, że możesz.

-O czym gadacie?

-O niczym ważnym.-powiedziałam.

-Oj no przecież słyszałem. Jennifer nie warto odbierać sobie życia.

-Pietro. Proszę..

-Dobrze. Nie powiem nikomu.

-Dziękuję.

-Wracamy do wieży?-spytał Armin.

-Tak.-powiedziałam. Po kilku minutach byliśmy w wieży. Pietro obrazu rzucił się na Wandę.

-Jennifer. Gdzie byłaś?-spytał Steve.

-Byłam z Arminem. Bal się nie odbędzie.-powiedziałam.

-Dlaczego?

-Lucyferowi coś wypadło.-wymyśliłam na poczekaniu i udałam się z Arminem do pokoju. Usiadłam ma łóżku.

-Dlaczego chciałaś sobie odebrać życie?

-Oni się mnie boją. Stark dogryza mi cały czas. Miałam dość. Trzecie samobójstwo nie udane. To dobrze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo bym skrzywdziła Marka, Steva, Buckiego, Ciebie. Dziękuję Armin.

-Nie ma sprawy. Trzecie samobójstwo?

-Tak.

-Może pogadaj z kimś o tym.

-Skrzywdzę ich tą informacją.

-Bardziej byś ich skrzywdziła tym że popełniłaś samobójstwo.

-Prawda.

-Co?!-krzyknął Mark i otworzył drzwi.-Jennifer? Ty próbowałaś się zabić? Dzisiaj?

-Mark.. Tak. Miałam dość.

-Zabije gnoja!-krzyknął i wybiegł z pokoju.

-Mark! Czekaj!-wykrzyczałam. Dobiegłam do salonu. Mark podszedł do Tonego.

-Ty! Wiesz co ona chciała zrobić?-spytał z łzami w oczach. Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.

-Nie mów. Proszę.-powiedziałam. Mark przytulił mnie i pocałował w czoło.

-Straciłbym Cię. Ja nie wiem co bym zrobił. Proszę nie rób tego. Nigdy więcej. Obiecaj mi.

-Obiecuje Mark.-powiedziałam i pogładziłam go po plecach.

-O co chodzi?-spytał Sam. Nie odpowiedziałam. Mark odsunął się ode mnie i złapał za rękę.

-Już o nic.-powiedział. Poszliśmy do mojego pokoju. Mark położył się na łóżku. Położyłam się obok niego i zamknęłam oczy.

-Kocham Cię Jennifer.-wyszeptał Mark i pocałował mnie w czoło.

-Wiem Iskierko.-powiedziałam i ziewnęłam.

-Śpij dobrze Perełko.-wyszeptał. Po chwili zasnęłam.

What Is Love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz