-Założymy się?
Przywaliłam mu, posiadziłam na krześle i związałam. Urochomiłam swoją psychopatyczną ja. Wyciągnełam nóż z kieszeni i przystawiłam mu do gardła.
-Mówisz czy nie?
-J-ja będe mówić.-powiedział przerażony.
-To mów.-powiedziałam spokojnie i schowałam nóż do kieszeni.
-Zaplanowaliśmy z kumplem że napadniemy na bank. No i napadliśmy. Ale gdy pakowaliśmy hajs do wozu starsza babka zaczeła nam się przypatrywać. Ja spanikowałem. Wyciągnełem pistolet i strzeliłem w jej strone. Potem wsiadłem do wozu i odjechaliśmy. J-ja naprawde nie chciałem jej zabić.
-Ale to zrobiłeś!
-Ja niechciałem. Po prostu spanikowałem.
-To ja teraz po prostu cię potorturuje.-powiedziałam. Przewaliłam mu w brzuch i wyciągnełam ręke w jego strone. Dotknełam jego ramienia. Pomyślałam o tym jaki ból mogłabym mu sprawić. O tym aby przypomniał sobie wspomnienie jak zabił babcie, jak gwałcił Mie, jak mnie poniżał, bił. I już po chwili mogłam usłyszeć melodie dla moich uszu.
-Nie krzycz tak mocno. Zwierzęta spłoszysz.-zwróciłam mu uwage. Usiadłam w fotelu i rozkoszowałam się jego krzykiem.
W sumie to nawet nie wiem co mu do końca zrobiłam. Ale nieszkodzi. Cierpi? Cierpi. I oto mi chodziło.
Po jakiś 20 minutach przestał krzyczeć.
-Już się nacierpiałeś? Chyba jeszcze nie...-powiedziałam i podeszłam do niego.
-Prosze nie rób mi krzywdy. Błagam cię.
-Ucisz się.-powiedziałam i rozwiązałam go. Ten zdziwił się na mój czyn.
-No a teraz idź się ogarnąć. Capiesz alkoholem i papierosami. Już.-rozkazałam a ten bez żadnego ale poszedł do łazienki.
Czyli mam gdzieś jeszcze jakiś element normalności. Dobrze wiedzieć.
Po kilkudziesięciu minutach wyszedł z toalety.
-W końcu wyglądasz jak człowiek.
-Miałem szczęście. W szafie znalazłem kilka ciuchów, które były na mnie dobre. Masz może jakieś prochy na głowe?
-Nie. A teraz zbieraj się.
-Gdzie?
-Idziemy do domu. Ty idziesz do swojego a ja do swojego.-wyjaśniłam. Już po chwili szliśmy równym krokiem.
-A tak wogule z kim mieszkasz? No bo babcia nie żyje, od ojca uciekłaś..
-Adoptował mnie miły facet. A co cię to tak interesuje?
-A tak po prostu się pytam.
Już to widze.
Reszte drogi nie rozmawialiśmy. Weszłam do Avengers Tower. Weszłam do windy i kliknełam guzik. Już po chwili byłam w salonie.
-Gdzie byłaś?-spytał Bucky.
-Nocowałam u cioci.
Jebać to że nie żyje od kilku lat.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześnie że masz zamiar nocować? Oraz że masz ciocie?-spytał Steve, który z nikąd pojawil się w salonie.
-Sama nie wiedziałam że będe nocować. A co do cioci... To kiedyś miałam. Nocowałam u niej w domu.-wyjaśniłam. A do salonu weszła osoba, której się nie spodziewałam.
-Jennifer. Zapomniałaś wziąć telefon.-powiedział mój brat, podał mi telefon i rozczochrał włosy.
-Gdy byłaś mała to też zapominałaś o ważnych rzeczach.
-Od kiedy ty poruszasz takie tematy?
-Od dzisiaj.-odpowiedział i się wyszczerzył.
-Musze wam przeszkodzić. Kim jesteś?-spytał Steve.
-A gdzie moje maniery. Jestem Mark Williams. Brat Jen.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie Jen a pożałujesz.-wyszeptałam.
-To twój brat?-spytał Steve.
CZYTASZ
What Is Love?
FanfictionJennifer Williams. To 15-latka z wieloma problemami. Lecz... Pewnego dnia spotyka Avengersów. Czy dowie się co to miłość? Uwaga! W tym opowiadaniu występują: -wulgaryzmy -przemoc -różnica wieku -duchy -piekło Informacje o duchach nie muszą być zgodn...