Rozdział 47. Za To Mnie Chyba Kochasz

319 11 1
                                    

*Piotrek*
Mam dość. Dzieci nam nie dają spać w nocy. Wstajemy obydwoje i musimy ich uspokajać. Normalka...
Pije trzecią kawę z rzędu i nagle wchodzi Martyna.
- cześć. Jak tam? - uśmiecha się.
- tragedia.
- nie pij tyle kawy - zabrała mi kubek
- Martyna - lekko podniosłem głos
- wiesz co? Idź i wróć w lepszym humorze - poszła gdzie.
*Martyna*
Poszłam do dzieci.
Wzięłam ich na ręce i mocno przytuliłam.
- oj tatuś się chyba pomylił co do was?
Jesteście mali. Trzeba się wami zajmować.
Wzięłam ich i poszłam do kuchni.
Piotrek siedzi nad kubkiem z kawą i myśli. Przyszła Michalina z Kubą.
Zatrzymałam ich. Nie chciałam żeby mi przeszkadzali w myśleniu.
Poszliśmy do pokoju maluchów.
- czemu?
- tata myśli. Nie przeszkadzajmy mu
- pokłóciliście się?
- nie
Minęło jakieś dziesięć minut i poszliśmy zrobić śniadanie.
Jednak było zrobione a Piotrek wyciskał sok.
- przeszło? - dałam mu buziaka
- yhym - również dostałam buziaka.
Zjedliśmy śniadanie i wypiliśmy soczek.
Dzieci poszli a ja muszę z nim pogadać.
- idź się połóż - mówię
- nie trzeba. Wypije...
- zapomnij. Żadnej kawy. Serce Ci nawali.
Przytuliłam go mocno.
- kocham cię
- ja ciebie też. Przepraszam za wcześniej.
Pocałowaliśmy się długo.
Ubraliśmy się i poszliśmy do dzieci.
Piotrek gra z Kubą w piłkę a ja z Michaliną w Paletki.
Po jakiejś godzinie wzięliśmy się za obiad. Piotrek dorwał maluchy w swoje ręce.
Zaśmiałam się cicho.
Po godzinie obiad był gotowy, ale Piotruś usnął z dziećmi.
- jak słodko - mówię
Nie mam serca go budzić więc tylko zrobiłam zdjęcie i poszłam do dzieci.
- tata się zdrzemnął. - zaśmiałam się
- serio - śmieją się
Zjedliśmy obiad i po chwili Piotrek wstał z dziećmi.
- ooo dzień dobry.
- cześć - otrzepał się.
Zaczęliśmy się śmiać.
Pocałowaliśmy się.
Wzięłam od niego dzieci i dałam mu obiad.
- dzień dobry skarby moje.
Dałam im po buziaki i przytuliłam do siebie.
Michalina poszła do koleżanek a Kuba poszedł do kolegów.
A dzieci jak to niemowlaki zjadły i poszły spać.
Za to Piotrek bierze tabletkę przeciwbólową.
- co się dzieje Piotruś? Coś cię boli? - podskoczył wystraszony. - No nie bój się. To tylko ja.
- właśnie
Zaczęliśmy się śmiać.
Wzięłam go za rękę i mi się przypomniało.
- ręka cię boli, prawda?
- yhym
Ściągłam mu opatrunek.
- totalnie o tym zapomniałam a ty nic nie powiesz.
- po co?
- do szpitala mieliśmy jechać na szycie.
- nie trzeba.
- jedziemy
Podrzuciliśmy dzieci do moich rodziców i pojechaliśmy do szpitala.
Został przyjęty bez kolejki.
Idzie szef zasłaniam twarz z nadzieją, że mnie nie zobaczy i...
- Martyna?
- nie
Zaczęliśmy się śmiać.
- co ty tu robisz.
- przyprowadziłam moje duże dziecko.
- Piotrek?
- yhym
Zaczęliśmy się śmiać.
- na szycie?
- No. Zapomniałam o tym. A on sam nie powie ani sam nie pójdzie.
- uparty
- nom. A u szefa jak tam?
- po staremu Martynka.
Kiedy nas odwiedzicie.
- a no nie wiem. Zdzwonimy się jeszcze.
- co to maluchy dają popalić.
- yhym. Piotrek już ma dość.
Dzisiaj lekkie załamanie
- nie wyspał się?
- dokładnie
Zaczęliśmy się śmiać.
- No dobra ja lecę. Pozdrów Piotrka i dzieci ucałuj. W sumie go też możesz.
Zaczęliśmy się śmiać.
- dowidzenia
- No trzymaj się. Kolejka piękna. Ile już tu siedzisz?
- dokładnie jakieś 5 minut. Wszedł bez kolejki
- aha. No i dobra.
Idę
Poszedł a ja poszłam po wodę.
Napiłam się i usiadłam na swoje miejsce
- dzień dobry - moja sąsiadka z bloku.
- ooo dzień dobry Martynko.
Dawno cię nie widziałam
- No ja pani też. - Usiadłam obok. - co słychać?
- a chyba rękę złamałam
- No to nie dobrze.
- a u was co tam?
-. Do przodu idzie.
Wyszła Ania. Podeszłam do niej.
- cześć Aniu
- Jezus Maria.
- Martyna mi wystarczy.
- wystraszyłaś mnie.
- aż tak źle wyglądam. Wiesz czwórka dzieci. Ale chodź na chwilę.
Podeszliśmy do pani Marii
Ania wzięła ją na badania.
A Piotrek nadal nie wyszedł. Aż wkońcu wyszła pani Maria z Anią i mój mąż. Piotrek pierwszy.
- No wkońcu. Co tak długo? - mówię
- opowiadał jaką ma złą żonę - Adrian
- o ty.
Zaczęliśmy się śmiać
- dobra słuchaj. Nie zapominaj, że masz jeszcze jedno duże dziecko i zajmuj się nim.
- wiadomo. - Wzięłam go za drugą rękę
- wiesz co masz robić.
- tak. Nasmarujemy maścią i położymy chłopczyka spać. Ty się nie martw. Będzie dobrze
Zaczęliśmy się śmiać.
- No wiem.
Poszedł a my Porwaliśmy Panią Marie i poszliśmy do auta.
- możesz prowadzić samochód? - pytam
- tak mogę
Wsiedliśmy do auta.
- a co tam u pani słychać? - Piotrek
- No nic ciekawego. A u was co tak często bywa policja?
- byłem oskarżony o bicie Martyny, ale nic nie zrobiłem jednak i tak nas pani starszy sierżant odwiedza.
- odwiedza bo czeka aż wpadnie na twoje naleśniki
Zaczęliśmy się śmiać.
- to może będzie teraz, że żona mnie bije
- jeśli tak bardzo chcesz to mogę
Zaczęliśmy się śmiać.
- zgarniemy dzieci po drodze?
- nie. Tylko maluchy zgarniemy.
- to może najpierw Panią odwieziemy?
- nie trzeba. Mieszkam koło was.
- serio?
Zaczęłam się śmiać.
- ładną masz skleroze
- wiem. Za to chyba mnie kochasz.
- chyba yhym - pani Maria
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechaliśmy po maluchy a potem do domu. Pani Maria jest u nas.
- Piotruś zrobisz herbaty?
- Piotruś zrobi.
Poszłam z Panią Marią do pokoju maluchów.
Położyłam ich do łóżeczka.
- życie się ułożyło?
Usmiechnęłam się.
- tak.
-. No i dobrze
Poszliśmy do Piotrka.
Przyszli dzieci. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać. Wkońcu spokojnie.


~A beautiful life~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz