87. Nie Cały Rok Życia

216 21 2
                                    

*Martyna*
Piotrek jest w pracy a ja miałam wizytę u lekarza. U kardiologa. Piotrek mnie do tego zmusił. I miał rację. Został mi tylko niecały rok życia.
Wracam do domu. Nie mogę się uspokoić.
Weszłam do domu ze łzami.
- cześć - mówię do Mateusza
- cześć. Co się stało?
Nie odpowiedziałam mu tylko Odrazu poszłam do łazienki. Przemyłam twarz i wyszłam.
Nalałam wody do szklanki i wzięłam tabletkę, którą mi lekarz przepisał.
- powiesz co się dzieje?
- zostało mi nie cały rok życia.
Po prostu.
- co ty?
Zadzwonił do Piotrka. Ten obiecał, że zaraz przyjedzie
- jakiś zespół Marfana.
Nie wiem skąd to się wzięło. Nikt z moich rodziców tego nie miał a to jest choroba genetyczna.
- rodziców a może ktoś dalej miał.
Tak czy siak na pewno można to wyleczyć.
- nie wiem. Nie odzywał się jak się o to spytałam.
Piotrek wpadł do domu.
- cześć
- cześć!
- co to się z tobą dzieje? - kucnął koło mnie a ja się do niego Przytuliłam i rozkleiłam. - misia
*Piotrek*
Dała mi papiery.
- nie zapominaj, że wszystko w tych czasach da się wyleczyć.
Czytam.
- Martynka, ale co ty mi to dajesz.
Od kiedy nazywasz się Monika Nowak? Co?
- jaja sobie robisz? Piotrek
- no jeszcze wiem jak się nazywasz.
Wycieram jej łzy. Czyta.
- rzeczywiście.
- jeśli chcesz umierać to Cię zaraz udusze. Rozumiesz? - ścisnąłem ją mocno.
- ale ja już wzięłam tabletkę.
- no to dwa magiczne palce i do łazienki.
Poszła.
- przejęta była - Mateusz.
- właśnie widzę. - patrzę na te leki co brała. - chodź. Nic ci nie będzie. Nie są jakieś silne bardzo.
- zabije cię. - mówi i wychodzi zmarnowane.
Dałem jej wody i się uśmiecham.
- ale w sumie to mogłaś się domyślić. Choroba genetyczna u ciebie?
I dopiero teraz wykryta?
- możesz się ze mnie nie śmiać?
- no dobrze. Chodź. - Przytuliłem ją mocno - psieplasam. Komu mam obić mordę? Kto cię tak wystraszył?
- twój pieprzony kardiolog.
Mateusz się śmieje.
- pieprzony kardiolog. - Mateusz.
- no już dobrze. Pojedziemy do niego i oddamy mu te cholerne wyniki.
Jak się uspokokoiła. Poszła się przebrać i poprawiła makijaż. Pojechaliśmy wszyscy do tego Kardiologa.
- ja już dzisiaj skończyłem
- ale mnie to nie obchodzi. - mówię stanowczo
- proszę
Weszliśmy do gabinetu.
- Pani dopiero nie dawno ode mnie wyszła.
- właśnie.
Z nie swoimi wynikami.
- jak to możliwe.
- Martyna strzelecka a nie Monika Nowak
- no tak. Nie widzę problemu.
- to proszę ubrać okulary.
A jak nie pomagają to do okulisty.
Patrzy na dane pacjenta a na Martyny dowód.
- rzeczywiście. Bardzo przepraszam.
- super. To możemy dostać prawdziwe wyniki czy zaś Pan postawi błędną diagnozę?
- już daje.
Szuka szuka szuka szuka szuka i szuka.
- mam.
Jest pani zdrowa. Tylko niedowaga.
- no to dobrze a sprawdził Pan nazwisko? - nie dam za wygraną
- tak.
- Dziękuję - udaje uśmiech.
Wzięliśmy i Wyszliśmy z gabinetu.
Próbujemy być poważni.
- dowidzenia - mówię.
- dowidzenia.
Wyszliśmy z przychodni.
Wybuchliśmy śmiechem.
- Nie widzę problemu.
to proszę ubrać okulary.
A jak nie pomagają to do okulisty - Martyna się śmieje i potem my.
- no co?
- jesteś genialny
- już się nie podlizuj. - chwyciłem ją za rękę i idziemy w stronę auta.
- co powiedziałeś szefowi?
- nic bo był na wezwaniu, ale pewnie dostanę zjebe.
- sprowadzam cię na złą drogę
Zaczęliśmy się śmiać.
- podjedziemy do bazy. Musisz się wytłumaczyć NA SPOKOJNIE
- spróbuję.
A ty wiesz. Koniec karmienia psa śniadaniem.
- no. To będę go karmiła obiadem, kolacją.
- Martynko nie łap mnie za słówka.
- dobrze. Piotrze
Od dzisiaj się cienie słucham
- yhym.
Zaczęliśmy się śmiać
- a jak tam Gabi, co?
Słyszałam, że się z nią nieźle dogadujesz
- a co? Zazdrosna?
- a mam o co?
- o fałszywą blondynkę? Nie sądzę.
- pogadam sobie z nią.
- nie chce ci nic mówić, ale wiesz. Jej dzisiaj nie ma.
- ooo. To Już wiesz kiedy ma dyżury. Super. A moje znasz?
- nie. Twoje nie są mi potrzebne. - drażnie się z nią.
- zapamiętam to sobie.
- straszne.
Jeszcze wiesz. Planuję z nią ślub i piątkę dzieci. A i szóste w drodze.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ja poderwe tego przystojnego listonosza
- a co? Zaś przyniósł jakiś mandat?
Zaczęliśmy się śmiać.
- a co? Dostałeś jakiś
- kto by to zliczył.
Kobieto. Ja już przy 5 straciłem rachuwe.
- nie pytam ile tylko czy dostałeś?
- w łeb? Zawsze.
- że ja Ci nigdy nie przywaliłam
- przywaliłaś. Mam Ci teraz wymienić?
Wiesz ile ty mi krzywdy wyrządziłaś. To cud, że żyje
- może lepiej nie. Jeszcze wystraszysz Mateusza
Zaczęliśmy się śmiać.
- zadam jedno pytanie.
Jak ty z nią wytrzymujesz?
- bo ją kocham. Nawet jak mnie bije
Dostałem buziaka i się uśmiechnąłem.
Po chwili byliśmy na miejscu. Wysiadłem i otworzyłem Martynie drzwi.
- zapraszam - podałem jej rękę i wysiadła. - tylko grzecznie mi tu. Nikogo nie Zabij.
- ooo. To jednak Gabi jest?
Mateusz się śmieje a ja ją Przytuliłem.
- nie obchodzi mnie to - dałem jej buziaka. Weszliśmy do bazy przytuleni.
- Strzelecki kurwa. Idź z tąd. - Tomek - nie wnerwiaj szefa.
- idziemy. - Poszliśmy do gabinetu. - dzień dobry szefie.
- gdzieś był?
- już Panu to ładnie tłumacze - Martyna przedstawiła wszystko. Co i jak. I bum.
- ale wszystko dobrze?
- tak.
Przepraszam, że uciekłem, ale no. Musiałem.
- dobra. Wyjaśnione.
Tylko na przyszłość informuj mnie o tym. Jasne?
- jasne szefie.
- podziękuj adwokatowi
Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do wszystkich. Martyna mi gdzieś zniknęła.
- Piotruś Martynka rozmawia z Gabi - Adaś się śmieje.
- ok. To jedziemy do domu za nim jeszcze żyje.
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszedłem do dziewczyn.
- jak tam dziewczynki? - dałem Martynie buziaka.
- nic. Mówię twojej żonie co robisz w pracy
- ale ona wie co robię. Nie musisz jej nic zmyślać. - patrzy się na mnie a ja przytulam Martyne. - chodź kochanie. Jedziemy.
- yhym.
Poszliśmy auta.
- masz coś do ukrycia?
- nie. Nie mam
- przeszkodziłeś mi wiesz?
- wiem.
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechaliśmy po dzieci a potem do domu.
- dlaczego musieliśmy siedzieć i dziadka?
- a stało wam się coś? - mówię
- tak - Tosia - tęskniliśmy.
- ojoj - wziąłem ją na rączki.
- a my? - reszta dzieci.
Zaczęliśmy się śmiać.
- tatuś masz przechlapane - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
Martyna robi obiad a ja się drażnie z dziećmi.
- Tata!
- a może mama! Co?
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy obiad i miło spędziliśmy czas. No powiedzmy.























~A beautiful life~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz