105. Umiem wymyśleć tak genialne bajeczki, że aż zostałaś moją żoną

218 14 5
                                    

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ
*Piotrek*
Martyna już urodziła naszą córeczkę.
I dzisiaj wychodzą ze szpitala.
- jak jej Daliście na imię? - Mateusz
- Lena - mówię i poprawiam się przed lusterkiem.
- ładne imię
- z żoną się nie dyskutuje. Zapamiętaj
Zaczęliśmy się śmiać.
- jedziesz ze mną czy zostajesz? - pytam
- jadę. Nie chcę być sam
Zaczęliśmy się śmiać.
Wziąłem torbę z rzeczami dla małej i Martyny. Wziąłem prawo jazdy i telefon. Założyłem słuchawkę do ucha i poszliśmy do auta. Zamontowałem nosidełko i wsiadłem za kierownicą.
Pojechaliśmy do szpitala.
- a ty co tu robisz? - lekarz. - Martyna pojechała taksówką
- jasne - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- zaraz wam przyniosę wypis
- ok
Poszliśmy do Martyny i małej.
Martyna już gotowa.
-cześć skarby
- cześć - Mateusz
- cześć wam
Dałem im po buziaku
- a ty juz gotowa? - wziąłem małą na ręce.
- no... Przecież wczoraj mi ciuchy przyniosłeś
- serio?
- oj Piotruś. Starość nie radość.
- nie jestem stary. Tylko zakręcony.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Wyspałeś się?
- nie.
- czemu?
- spałem z Maluchami.
Znaczy próbowałem, ale została mi tylko podłoga.
- super. Dobrze się spisały
Zaczęliśmy się śmiać.
Dostaliśmy wypis i poszliśmy do auta.
Pojechaliśmy do domu i Położyliśmy małą do łóżeczka.
- byłeś w urzędzie?
- byłem wczoraj.
- miałeś iść przedwczoraj
Załamałem się a oni się śmieją.
- aaa byłeś u rodziców?
- byłem przedwczoraj
- a czemu nie wczoraj?
Zaczęliśmy się śmiać.
- aaa zrobiłeś zakupy?
- nie. Zrobię je jutro
- a czemu nie zrobiłeś ich wczoraj?
- nudzi ci się?
- nie. Bo czekam aż się wkurzysz
Zaczęliśmy się śmiać.
- zrobisz mi soczek? - pyta
- a rączek nie masz? - Pytam
- soczek. Już.
- rozkaz?
- nie. Polecenie służbowe.
A polecenie służbowe należy wykonać i nie dyskutować.
- ale ty nie jesteś moim szefem
- mam władze nad twoim życiem. Pamiętaj o tym.
- idę robić ten sok - wstałem
Zaczęliśmy się śmiać.
Zrobiłem jej sok a oni jeszcze się śmieją.
- proszę
- dziękuję. - Martyna patrzy na mnie - wiesz, że Cię kocham, nie?
- wiem wiem. Ja ciebie też, nie?
Zaczęliśmy się śmiać.
Objąłem ją.
- a ty doktorku nie masz dyżuru?
- nie mam dyżuru. Siedzę z tobą w domu.
- super. Robimy tak jak zawsze raz ty do pracy, raz ja?
- no tak
Przyszedłem mi sms.
Martyna porwała mi telefon.
- uuu Gabi
Słyszałam, że macie kolejne dziecko. Mogę was odwiedzić? - Martyna
czyta - nie SPIERDALAJ
- a po co ty wogóle odpisujesz? - pytam
- żeby więcej nie pisała
- ale ona będzie pisać bo jej odpisujesz.
- ale przynajmniej mam dowód, że z nią piszesz - uśmiecha się.
Załamałem się.
- ty piszesz - Mateusz się śmieje - pamiętaj
- mogę jej napisać, że jest su...
- nie. Jak byś się czuła gdyby ktoś ci tak napisał?
- no głupio.
- no to nie wolno
- a kogo wolisz bardziej mnie czy ją?
- ciebie. I tylko ciebie. - dałem jej buziaka w czoło.
Wtuliła się we mnie.
- tęskniłeś za mną? - pije soczek
- komuś się nudzi - Mateusz
- tęsknię zawsze jak Cię nie widzę.
- wygrałeś - dostałem buziaka
- tylko jednego?
- a ile byś chciał?
- tyle ile mam na kącie
- spoko. Daj mi kartę kredytową. Ja się tym zajmę, że będzie 0.
Zaczęliśmy się śmiać.
- ja się dziwie, że jeszcze tego nie zrobiłaś - Mateusz
- to jest wręcz nie możliwe. -
Martyna- musiałam bym wyjechać gdzieś
- i tak byś nie dała rady. Pieniądze wpływają co godzinę. - wziąłem ją na kolana
- nie dam ci soczku. Nawet o tym nie myśl
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie chce soczku. - mówię
- wiesz, że jutro mamy iść do sądu?
- jednak? - pytam
- no. Z Martynką
- a po co dziecko ma na to patrzeć?
- sąd będzie ją pytał.
- to trzeba z nią będzie porozmawiać.
- no tak.
Po chwili wzięliśmy się za robienie obiadu i pojechałem po dzieci.
Zjedliśmy obiad i poszli zobaczyć swoją siostrzyczke a my za nimi
- ale mała - Martynka mała
- no. - Tosia
- już nie jesteście najmniejsi - mówię
- o to nam chodziło - Antoś
Zaczęliśmy się śmiać.
- no nie - Martyna
Poszli się bawić a ja porwałem Martynke.
- aaa
- zjem cię - łaskocze ją a ona się śmieje.
Poszedłem z nią do Martyny.
Uśmiecha się.
- jutro wiesz co jest?
- nie oddacie mnie?
- nigdy. Wszystko zależy od ciebie
- tak?
- no. Nas nikt nie będzie słuchał
- a mnie?
- no a ciebie wszyscy.
- będę gwiazdą?
- tak
- Super!!
Ale mogę nadal z wami mieszkać?
- jasne, że tak. - Martyna
- nie ma innej opcji.
- to dobrze.
Przyszli wszystkie nasze dzieci. No oprócz Lenki.
- my też chcemy jechać.
- ale macie szkołe i przedszkole
- zawsze możemy nie iść.
- no na pewno. Dziadkowie was odbiorą.
- dlaczego nie możemy? - Tosia
- bo tam nie będzie nic ciekawego
Ktoś puka
Poszedłem otworzyć.
- dzień dobry.
Tomasz Lis. Prokurator sądowy.
- dzień dobry.
- czy ja mogę wejść?
- tak tak. Proszę
Wszedł razem z biologicznymi rodzicami Martynki.
- przyszliśmy sprawdzić pokój Martynki. Warunki domowe.
- no dobrze. - Wziąłem Martynke na ręce - zapraszam
- nie posprzatałam zabawek - Martynka
- to nic - prokurator - ja nie patrzę na zabawki
- to super
Zaczęliśmy się śmiać.
Otworzyłem drzwi od pokoju Martynki. Weszliśmy do środka.
- eee nie jest tak tragicznie z tymi zabawkami. - mówię
- zobacz pod łóżkiem - Martynka
- nie będę ryzykował - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- różowe królestwo Martynki
- tak
- słabe - matka Martynki
- a mi się podoba.
Tylko musimy zrobić z taty księżniczkę.
- zaś będę piękny
Zaczęliśmy się śmiać.
Oglądają wszystko.
Przyszła Martyna.
- i jak?
- tata będzie księżniczką
Zaczęliśmy się śmiać.
- no wszystko jest na wysokim poziomie. W sumie po co ja sprawdzam. Najbogatsi ludzie w Warszawie.
- regulamin
- nie cierpię zasad
Zaczęliśmy się śmiać.
- jeszcze zrobię zdjęcie
- mi? - Martynka
- nie. Pokoju, ale ty też się możesz ustawić
Martynka weszła na łóżko.
Prokurator zrobił zdjęcie.
Zwiedzili cały dom.
Nawet pokój Lenki.
- ile ma? - prokurator
- 5 dni - Martyna Przykryła ją kocykiem i poszliśmy na dół.
- no dobrze. To Teraz możemy jechać do państwa.
- pojedziesz? - Martyna pyta - ja zostanę z dziećmi
- jasne. - Ubrałem Marynarkę a małej sweterek.
Dałem Martynie i Dziecią po buziaku.
Wziąłem kluczyki do auta i prawo jazdy.
Poszliśmy wszyscy do auta.
Zapiąłem małą w fotelik i wsiadłem za kierownicę. Oni też Wsiedli.
- to gdzie jedziemy? - pytam
- Na ul. Kościuszki 9 - prokuratur
- ok.
Ruszyłem.
- Martynka. Zobaczysz. Twój pokoik ci się spodoba. - mała udaje, że ziewa a ja powstrzymuje śmiech
- ale ja nie chcę innego pokoju. Ten jest Super! - mówi Martynka
- no, ale jutro to już nie będzie twój pokoik.
- ale Martynka się nigdzie nie przeprowadza - mówię
- nie byłbym tego taki pewny - ojciec Martynki
- a ja tak - mała
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wysiedliśmy. Wziąłem małą na ręce.
- niech państwo prowadzą.
- dobrze
Weszliśmy do bloku. Znam ten adres bardzo dobrze. W tym bloku mieszka mój "brat".
Weszliśmy do mieszkania, które znajdowało się na trzecim piętrze.
- za wysoko tu - Martynka
- zdaje ci się - matka Martynki
Przytuliła się do mnie i schowała się za moją Marynarkę. Dałem jej buziaka.
Pokazali nam pokój tam gdzie by miał być pokój Martynki.
- yyy - Martynka
- bardzo ładny, prawda? - mówię a Martynka się śmieje. Prokurator też a ja się powstrzymuje.
- nie tatuś. To nawet ładne nie jest. - Martynka
Prokuratorów ogląda. Ja też z Martynką.
- a gdzie jest łóżko? - pytam
- materac
- do skakania? - Martynka.
- nie. - śmieje się - do spania
- yyy. Nie
- no nie. - prokurator. - materac dmuchany to może być do pływania do basenu, na ścianach jest wilgoć. Wszystko jest zakurzone...
Martynka dotknęła konika na biegunach i się rozwalił.
- ups. - Martynka - psieplasam
Prokurator się śmieje.
-pokój jak coś to do remontu. Idziemy dalej.
Kuchnia z salonem. To tyle. Taka średnia.
Prokurator zrobił zdjęcia i poszliśmy do auta. Tamci zostali w swoim pięknym mieszkaniu.
- myślę, że jutrzejsza rozprawa będzie tylko formalnością. - prokuratur
- wiadomo - mówię.
Zapiąłem małą w foteliku.
Odwiozłem prokuratora i pojechaliśmy do domu.
- jesteśmy - mówię
- ooo. I jak było? - Martyna
- tacie się podobało. Mi nie - Martynka
Zaczęliśmy się śmiać.
- chciałem być miły. Serio - mówię
- tata miły? - Michalina
- ukrywałem swoje zażenowanie
Zaczęliśmy się śmiać.
- to co tam były.
- w pięknym pokoju zamiast łóżka był piękny dmuchany materac i rozpadający się konik na biegunach. Na ścianach była pięknie pachnąca wilgoć. Szafki okrywał delikatny szary puch kurzu. - Śmieją się a ja kontynuuje - Kuchnia była połączona z sypialnią rodziców. Z lodówki nic nie zniknie. Wiadomo. A łazienka. Pięknie pachnąca, znajdująca się po za mieszkaniem na samym parterze. Łazienka dla wszystkich mieszkańców bloku przy ulicy Kościószki 9.
Dziękuję są uwagę.
Zaczęliśmy się śmiać.
- jesteś genialnym mówcą. - Martyna
- wiem. Umiem wymyśleć tak genialne bajeczki, że aż zostałaś moją żoną
Zaczęliśmy się śmiać.
- trudno było odmówić księciowi z bajki na białym koniu.
Dzieci się wiedzą o co chodzi. Mateusz też.
- księżniczka pocałowała księcia i książę zamienił się w żabę. I tak żyli długo i szczęśliwie.
Zaczęli się śmiać.
- a to nie było na odwrót? - Martyna
- książę pocałował księżniczkę i księżniczka zamieniła się w żabę?
Dzieci się śmieją z Mateuszem.
Martyna też.
- ale ja się cieszę, że trafiłem na żonę, która ma poczucie humoru. Inaczej już bym nie żył.
Zaczęli się śmiać.
Uwielbiam robić z siebie wariata. Dla nich.

Radosnych świąt Wielkanocnych!!






























































~A beautiful life~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz