95. Nie Moja Wina

202 12 6
                                    

*Piotrek*
Wróciłem do domu z pracy. Po 12 godzinach.
Martyna jakaś taka pół przytomna.
Dzieci jakieś smutne.
- ludzie co z wami? - pytam i
- no ty powinieneś wiedzieć - Martyna
- dobra. Czyli coś zrobiłem.
- coś? - Mateusz podaję mi kartkę
Biorę i czytam.
Pozew rozwodowy. I podpisane niby przeze mnie.
- kto to przyniósł?
- twój adwokat. - Michalina
Podszedłem do Martyny a oni nas zostawili samych.
- nie płacz. To jest nie porozumienie
- tak? To czemu to jest podpisane przez ciebie.
- nie przeze mnie.
Skarbie. Myślisz, że tak po prostu z dnia na dzień bym ci rozwód wypowiedział? Przecież bardzo mocno cię kocham.
Przytuliłem ją mocno.
- jestem naiwna?
- szczerze. To sam bym w to uwierzył.
Zaraz zadzwonię i to wyjaśnię.
A ty mi tu nie płacz. Jeszcze za mną.
Uśmiechnęła się a ja wytarłem jej łzy.
- nie płacz.
- już ok.
- ok?
- yhym.
- to teraz muszę wojnę zrobić odwokatowi
Przytuliła mnie mocno.
Chodź. Wyjaśnimy im wszystko bo ich oczy mówią zabije cię.
Zaczęliśmy się śmiać.
- ok.
Poszliśmy do nich a oni we mnie Miśkami rzucają.
- dobra. Ok. - odrzucam im i strącam lampę.
- uuu
Zaczęliśmy się śmiać.
Martyna na mnie patrzy złym spojrzeniem.
- dobra. To ja uciekam. Miło było.
Uciekłem a oni mnie gonią i dorwali.
Kazali mi usiąść na blacie. Koło mnie Martyna też Usiadła.
- dobra. Jak wiecie byłem w pracy i nie ma mowy żebym to coś podpisał. Po drugie to nie moje pismo. Ja tak ładnie nie pisze. A po trzecie. Przecież bym was nigdy nie zostawił.
- musimy się naradzić
- super. To ja między czasie opierdziele Adwokata.
Wybrałem jego numer.
Po chwili odebrał.
- dzień dobry panie Strzelecki
- dobra daruj sobie. Na jakiej postawie wypisałeś pozew rozwodowy i doręczyłeś do mojej żony?
- dostałem zlecenie
- ode mnie?
- nie.
- no właśnie. Kończę z tobą współprace. Jednak nie przyda mi się twoja pomoc. Narazie.
- ale. Jestem najlepszy w Warszawie.
- znam lepszych. Skończyłem.
Rozłączyłem się.
- już.
- po naradzie uznaliśmy, że zostajesz skazany na dawanie nam słodkiego kiedy o to poprosimy.
Zaczęliśmy się śmiać.
- i co jeszcze
- chcemy braciszka albo siostrzyczke - Martyna się udławiła wodą
- no macie odpowiedź od mamy.
Zaczęliśmy się śmiać.
- ale mówimy serio - Michalina
- mało was jest? - Mateusz
- tak. Mamy jeszcze jeden pokój
- mogę zostawić to bez komentarza - Martyna
- możesz. Ja też to zrobię.
- ej.!!!!!
- pomyślimy - Martyna a ja zamknąłem oczy.
- tatuś lulu - mała Martynka
- nie. Tatuś nie lulu - mówię i biorę wszystkie maluchy na kolana.
Po chwili ktoś puka do drzwi.
Poszedłem otworzyć.
Szef.
- dzień dobry szefie. Dawno się nie widzieliśmy
- no cześć
Wszedł do domu a ja zamknąłem drzwi.
Przywitał się ze wszystkimi.
- mówiłeś im?
- nie
- czemu?
- no bo nigdzie nie jadę - uśmiecham się i biorę maluchy na kolana.
- o co chodzi? - Martyna
- masz upartego męża.
- a to nie nowość szefie. Gdzie chcę go Pan wysłać? - Martyna pyta z uśmiechem
- za granicę żeby szkolił ratowników
- jeszcze dodamy, że na 5 lat.
- szefie... Przesada - moja żona kręci głową
- dobra. Znajdę kogoś innego
- może Adam? - mówię
- Piotruś... Czy ciebie już do reszty Ekhem - szef
- no wie Pan. Żony nie ma, dzieci nie ma, i całkiem niezły z niego Ratownik
- z której strony Piotruś
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra idę. Nie przeszkadzam wam.
- zaś wygrałem - mówię i się uśmiecham
- pa
- dowidzenia.
Szef poszedł.
Zrobiłem kawy.
Zjedliśmy obiad.
- zaraz nocka - Martyna wzdycha
- no. - Mateusz
- damy radę
- my damy radę ty idziesz spać.
- no zapomnij. Kierowców brakuje.
- no to już idź spać - wystawiłem do niej język.
Wstała i ciągnie mnie do sypialni.
- lulać Piotruś
- nu nu
Zaczęliśmy się śmiać.
*Martyna*
Poszedł spać a ja Zamknęłam go na klucz. Mateusz się śmieje.
- no co? Położyłam dziecko spać.
- dzieci też zamykasz na klucz?
- nie.
Zaczęliśmy się śmiać.

Wieczorem.
- dobra idę go wypuścić - mówię i otwieram drzwi od sypialni a go tam nie ma. - uciekł
- słucham - Piotrek pije kawę i trzepota rzęsami
Zaczęliśmy się śmiać.
Kręcę głową.
- jak ty to zrobiłeś?
- magia
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy kolacje.
- a kto się nami zajmie?
- najlepsi, niezawodnii, szaleni i z mocnymi nerwami dziadkowie - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili przyszli rodzice a my pojechaliśmy do pracy.
- ooo Martynka. Wkońcu się widzimy - jakiś facet
Piotrek na mnie patrzy.
- uuu kolejny adorator. - Piotrek się śmieje
- nie kojarzę go.
Poszliśmy do szatni. Przebraliśmy się go i ktoś do mnie napisał.
" nadal cię kocham" - na messengerze. Nijaki Adrian Kowalski
Sprawdzam jego profil a to ten co stał przed bazą. Piotrek kuka do mojego telefonu.
- twój znajomy
Sprawdzam co miałam z nim wspólnego. No Tak dwa dni w związku. Nic więcej.
- mam z nim pogadać? - Piotrek zaciera ręce.
- lepiej nie. Bo ja wiem jak się twoje gadanie kończy.
Zaczęliśmy się śmiać.
- trzeba eliminować konkurencję - Piotrek
- uwierz. To się źle kończy - Mateusz
Zaczęliśmy się śmiać. Poszliśmy sprawdzić.
- ooo jutro moja żona jeździ z A. Kowalski.
- zajebiście - mówię. - i ty masz jeszcze wolne.
- Mateusz cię przypilnuje. Jeździcie razem.
- to nie dziw się SMSów. - Mateusz
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyszedł ten Kowalski. Szef też.
- o Strzelecki. Kope lat
Zaczęliśmy się śmiać.
- podoba się grafik?
- nie - powiedziałam jednocześnie z Piotrkiem
Szef się za głowę chwycił.
- nie podoba mi się ten pan Kowalski, który jeździ z moją żoną, ponieważ Pan Mateusz jako obstawa jej wystarczy.
- dobrze wiedzieć, że ci się nie
podoba - mówię ze śmiechem
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobrze zmienimy to.
Damy Adama, może być?
- no już wolę go. - Piotrek macha ręką.
- szefie nie dobrze. On woli Adama. - mówię i się śmieje. Potem wszyscy oprócz Piotrka i tego Kowalskiego.
Szef poprawił grafik a ten się patrzy.
- o co chodzi? - Adrian
- o tramwaj do Łodzi - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać
- dlaczego jesteś dla mnie nie miły
- ale ja właśnie jestem miły.
Wybuchłam śmiechem
- Martynka proszę.
- co prosisz?
Zaczęliśmy się śmiać a Piotrek się załamał.
Przyszedł Adam.
- cześć Adaś. Wiesz, że Piotrek woli ciebie. - nadal się śmiejemy.
- a im co się stało?
- sam się właśnie zastanawiam - Piotrek
Przytuliłam się do Piotrka a on dał mi buziaka.
- tak o wiele lepiej - Piotrek usiadł na fotelu i wziął mnie na kolana.
I mi się zdremnęło. Nie moja wina, że on usypia.


























~A beautiful life~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz