89. Normalnie Go Kiedyś Zabije

209 13 7
                                    

*Martyna*
Piotrek ma dzisiaj dyżur. Ja niestety nie dlatego zajmuje się dziećmi.
- Strzelecki zostawił klucze do auta? - dziwię się.
- no. - Mateusz - macie dużo aut.
- wszystkie zostawił - dzieci się śmieją.
- dobra to jak wy się śmiejecie to ja już wiem czym on pojechał.
- czym? - Mateusz
- Motorem.
- uuu.
- normalnie go kiedyś zabije. Na taką pogodę on wsiadł na motor.
- lubi adrenalinę
- ja mu urządze adrenalinę jak wróci.
Śmieją się.
Zjedliśmy śniadanie i Ubraliśmy się.
Dzwoni mój telefon.
- tak słucham szefie.
- cześć Martynka.
- coś się stało?
- no. Piotrek miał wypadek.
Opadłam na krzesło.
- co z nim?
- jego stan jest ciężki.
Możesz przyjechać?
- tak. Zaraz będziemy.
- czekam na was.
- yhym
Rozłączyłam się.
- co się stało? - wszyscy.
- miał wypadek. Jedziemy do szpitala.
Pojechaliśmy szybko do szpitala.
Szef już na nas czeka.
- co z nim?
- operują go, ale braknie im krwi. Idź...
Pobiegłam oddać krew dla mojego męża i wróciłam do dzieci.
- zgodność? - szef
- tak. Mamy taką samą grupę krwi.
Ale co się stało?
- wywalił się na motorze i auto w niego wjechało. Cudem go uratowaliśmy.  Teraz wszystko w rękach lekarzy
Przytuliłam dzieci mocno.
- wszystko będzie dobrze - mówię i chowam łzy
Szef musiał iść a my Usiedliśmy na krzesłach.
- no to miał adrenalinę. - wzdycham
Po chwili wyszedł lekarz.
- i jak? - wstałam
- głowa do góry. Strzelecki żyje. Będzie trochę osłabiony, ale przynajmniej dostanie nauczkę, że nie jeździ się w taką pogodę.
- dziękuję. - uśmiecham się. - możemy do niego wejść.
- pojedynczo. Na razie i tak śpi.
- dobrze
Poszliśmy pod jego salę.
- to mama idź pierwsza.
- ok
Weszłam na salę i usiadłam przy jego łóżku. Wzięłam go za rękę i dałam mu buziaka. Przytuliłam się do niego i mimo Wolnie zaczęły mi płynąć łzy.
Weszli dzieci. Przytuliliśmy się mocno. Wytarli mi łzy. Jednak po chwili musieliśmy wyjść. Za dużo nas było.
-  jedźcie do domu. Zadzwonię jak się tata obudzi i wujek was przywiezie. Ok?
- zostaniesz sama. - Tosia
- oj. Nic mi nie będzie.
Zmykać.
- no ok.
Przytuliliśmy się mocno.
- to dzwoń jak coś. - Mateusz
- jasne.
Poszli a ja wróciłam do Piotrka.
Chwyciłam go za rękę i glaszcze go po włosach. Pierwszy raz widzę go w takim stanie. Położyłam głowe na jego klatce piersiowej. Po chwili położył rękę na moich włosach.
- Piotruś - wstałam i dałam mu buziaka
- nie płacz. Nic mi nie jest - mówi słabym głosem i chce usiąść.
- leż kochanie.
Uśmiechnął się.
- chcesz się napić? - pytam
- tak
Dałam mu wody.
- odpoczywaj. Nieźle się wywaliłeś.
- zawsze byłem głupi i taki zostanę - uśmiecha się
Kręcę głową.
- udajesz głupiego. - Dałam mu buziaka.
- na motor już mnie nie puścisz?
- zastanowie się.
- czyli nie
Zaśmiałam się.
- już nie Rób ze mnie takiej nie dobrej.
Uśmiechnął się.
- dzieci wiedzą?
- no. Dopiero ich wygoniłam do domu.
- yhym.
Czeka mnie niezłe kazanko.
- no. Oj poczekaj tylko.
Wolisz dzisiaj czy jutro.
Udaje, że śpi.
Zaczęliśmy się śmiać.













~A beautiful life~Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz