10 rozdział

3K 135 28
                                    

Na Örgös

Stachel

Siedziałam na klifie, patrząc w księżyc. A obok leżała moja smoczyca - Błysk. Ktoś szedł...

Wyjęłam sztylet, odwracając się a kierunku kroków. Zamknęłam oczy, mówiąc szybko frazę:

— Odejść stąd, bo jak nie to cię zabiję.

— Okej, okej, spokojnie. — usłyszałam ciepły głos Czkawki, który zabrał mi z rąk sztylet. — Nie bój się.

— To ty... — powiedziałam speszona, odkładając sztylet do pochwy.

— Ech, nie mogę spać. — mruknął Czkawka, dosiadajac się.

— Boli cię coś?

— Całe ciało... Te tatuaże, wiesz o co chodzi.

— Legendy mówią, że niektórzy nie miga spać, bo ktoś o tobie śni... No wiesz, Odyn odbiera ci sen...

Zbiłam go z tropu. Wykorzystałam to, i położyłam głowę na jego torsie. Zarówno moje jak i jego serce zaczęło szyi się bić. Czkawka podkulił nogi.

— Hmm... Ty też nie śpisz. To oznacza, że ktoś śni o tobie?

— Nie mam pojęcia. Po prostu... Nie mam ochoty spać.

— Ja też. Coraz częściej sypiam w dzień.

Przytuliłam go z całych sił. I znów cisza.

Co będzie dalej?

Ciekawe o czym myślał...

Berk

Astrid

Szłam przez las.
Nikt koło mnie nie stał.
A mimo to słyszałam głos.
Doszłam na polankę.
Bez kwiatów.
Bez roślin.
A z jeziorem.
Czystym jak łza.
Spojrzałam w taflę.
Byłam o wiele młodsza.
Miałam przynajmniej dziesięć lat.
Poczułam czyjąś obecność.
Odwróciłam się
Lecz nikogo nie było.
Z daleka widziałam kasztanowe włosy.
Zielone oczy.
Zaczęłam biec.
— Nigdy mnie nie złapiesz!
Byłam przekonana, że to Oscar.
Nie miałam pojęcia
W jakim błędzie byłam.
— Nie bądź taki pewny!
Haddock zatrzymał się.
Zbiegł do kotliny.
Uśmiechał się
A ja nie wiedziałam dlaczego.
Przed nim pojawił się smok.
Czarny jak noc.
Tajemniczy jak gwiazdy.
Piękny jak kwiat róży.
Nocna Furia.
Chłopiec odwrócił się w moim kierunku.
Szczęśliwy.
To nie był Oskar.
To był Czkawka.
Pogłaskał smoka i rzekł:
— Bądźmy ludźmi. Nie zabijajmy smoków. Nie zabijają dla przyjemności. Mają swoje powody.
Że co?
Wsiadł na smoka.
I odleciał.
Niby ptak.
I nie zostało po nim nic,
Tylko czarna łuska.
Pode mną osunęła się ziemia.
Słyszałam głos Czkawki.
"Mogą nam pomóc"
"Również mają uczucia"
"Powinniśmy się od nich uczyć bycia ludźmi"
"Nie zabijają bez powodu"
...
Krzyknęłam z bólu.
Ból rozszarpywał mi ciało.
Palił mnie ogień.
I nawet prośby nic nie pomogły.

— Aaa!

Otworzyłam oczy. Byłam spocona. Pot spływał po moim zimnym czole. Na łóżku siedziała Heathera i przyglądała mi się.

— Mówiłam coś? — zapytałam przyjaciółki.

— Mruczałaś imię... Ale nie wiem dokładnie jakie... Kawka? Nie... Czkawka? Śnił ci się?

— Może... Nie wiem czy to on...

Odpowiedziałam jej o wszystkim. Uważnie słuchała, ona przeważnie słuchała. Była urodzonym słuchaczem.

— Nigdy... nie miałam takiego snu — zakończyłam. — Nie wiem, czy to Czkawka.... Kasztanowowłosych chłopców jest mnóstwo.

— Ale szmaragdowe oczy ma tylko Czkawka Haddock. W każdym razie to tylko sen...

— Nie, Heathera. To nie był zwyczajny sen. Tu coś się kryje...

— Skoro tak... Ale... Nie wydaje ci się, że po prostu za nim tęsknisz?

— Może i tęsknię, ale... Ale Czkawki nie ma już cztery lata, a śni mi się poraz pierwszy.

— Co zamierzasz zrobić?

— Nie mogę tu zostać. Muszę opuścić Berk. Ja tu nie pasuję... To jest najlepsze wyjście. Nie jestem tu szczęśliwa. Wszyscy oczekują ode mnie złotych gór. To za dużo. Za wiele.

— Oszalałaś? Nigdzie nie płyniesz. Dużo dla mnie znaczysz. Chcesz od tak sobie iść?

Nie powiedziałam nic więcej. Nie chciałam się z nią kłócić. Położyłam się na łóżku, udając, że poszłam spać. Heathera zasnęła chwilę później.

***

O północy wyszłam z domu przyjaciółki. Szkoda, że nie mogłam się z nią pożegnać...

Wiem, że źle postawiłam, ale okradłam rodziców z jedzenia, kompasu, mapy i wody pitnej. Napisałam dla przyjaciółki list i wybiegłam z wioski.

— Żegnaj wyspo Berk...

Odcumowałam łódź. Popłynęłam w nieznane. Morskie fale wiodły mnie na nieznane wody.

______

Do kolejnego!

• Dynka •

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz