50 rozdział

1K 64 44
                                    

(Popiszę teraz innymi perspektywami bohaterów, byście wiedzieli jak się czują~Dop. Autorki)

James

Zrezygnowany leżałem na łóżku. Ręce założyłem za głowę, a wzrok utkwiłem w sufit.

Na Thora wszechmogącego! Miałem ochotę wszystko niszczyć! Z przybyciem ten dziewczyny, nasz świat poległ! No ja nie wierzę! Najpierw widzisz chłopaka wyciągąjego piekielnik, a sekundę później wybuch i tego samego chłopaka leżącego na ziemi być może już nigdy nie obudzącego się.

Z bezsilności uderzyłem pięścią w poduszkę. Miałem dość tej dziewczyny mimo, że widziałem ją pierwszy raz. Chłopaki opowiadali mi o niej i wszystko okazało się żałosną prawdą...

Zmęczony zasnąłem koło Bone'a...

Moje zmęczone dłonie z wytrzymałością podnosiły całe ciało. Po upadku kręciło mi się w głowie. Ledwo co otworzyłem oczy, przede mną stali Jeźdźcy i uważany za wymarłego Gnatochrup.
Obecnie znajdowaliśmy się na Cmentarzysku Smoków. Wśród kości jak sama nazwa wskazuje smoków, był ten śmierionośny smok. Próbowaliśmy go oswoić, ale wszystko na nic. *Na całe szczęście nie mógł nas ogłuszyć rykiem. Jedną z jego kości aktualnie trzymałem w dłoni. Przekręcałem ją sobie w palcach. Co za dziwne zjawisko. Ten smok bez najmniejszej kosteczki nie umie ryczeć. Zadziwiające...
Powoli wstałem i otrzepałem z niewidzialnego kurzu.
Nasze starania nie dają rezultatu...
Wstałem i zacisnąłem kość w pięści. Do puki nie ułaskawimy Gnatochrupa nie oddam kawałka jego zbroi.
Omijałem z trudem kłęby ognia. Schyliłem się przed uderzeniem ogona i nagle...
Zauważyłem Ewę leżącą we krwi na ziemi...
Nad nią stał smok i zamachnął się...
- Nie!
Nie mogłem stracić najważniejszej osoby w moim życiu!
Podbiegłem i mimo bolącego ciała i rozciętej czaszki złapałem ukochaną przed uderzeniem, który prawie trafił w blondynkę. Całe szczęście... Jest cała... Ale czy oby na pewno zdrowa?
Wiem jedno. Mogłem stracić ją i nigdy nie odzyskać...

Obudziłem się z krzykiem. Byłem cały zlany zimnym potem. Właśnie przypomniał mi się moment, za razem najlepszy w moim życiu, jak i najgroźniejszy. Martwiłem się o Ewę, której o mało nie straciłem i poznałem swojego nowego przyjaciela i zostałem Smoczym Jeźdźcem. Bone-Gnatochrup, znaleziony na Smoczym Cmentarzysku, aktualnie leżał koło mnie cicho pomrukując. Pogłaskałem go i ponownie zasnąłem w niespokojny sen.

Astrid

W powietrzu unosił się zapach grozy, bólu i lęku. Miałam ochotę lecieć jak najdalej, ale nie mogłam. No w końcu leciałam tu kilka dni i nagle bez niczego mieliśmy wracać?

Nie miałam ani humoru, ani chęci do życia. Na Thora... podkochiwałam się w Harrym, cały czas myślami podążałam za zmarłym Czkawką by dowiedzieć się o nim jak najwięcej, Sven przekonany o swoich odwzajemnionych uczuciach, starał jeszcze bardziej pogłębić naszą przyjaźń i przybliżyć się do mnie, a ja nic do niego nie czułam oprócz koleżeństwa. Odynie Wszechmogący! Dlaczego moje życie jest tak skomplikowane?! Byłam na siebie wściekła. Ja-Astrid Hofferson, nieulękniona wojowniczka, gotowa zginąć za Berk, Oscara i lud, aktualnie leci na Śmiertniku Zębaczu załamana sytuacją życiową. Gdybym mogła jeszcze raz się urodzić i zacząć wszystko od nowa...

Nagle zauważyłam oliwkowooką szatynkę. Nie chciałam z nikim rozmawiać, więc zanim zdąrzyła mnie zlokalizować na niebie, ukryłam się wśród obłoków.

Szczerbatek (Taka mała odmiana.😊😋 ~Dop. Autorki)

Parę godzin minęło od wybuchu, a Czkawka nadal śpi. Łeb położyłem na jego brzuch i czekałem. Nie ważne, że mogłem go pilnować minuty, kwadranse, godziny, dni, miesiące, a może nawet lata. Będę nadal tu leżał. Pomrukiwałem cicho, by choć trochę przywrócić go do świadomości. Nic nie odpowiedział... A zawsze odpowiadał na moje namolne pyknięcia... Cisza... Niepokojąca cisza. Zrezygnowany leżałem...

Po kilku godzinach usłyszałem kroki. Dobiegały z dołu i były coraz głośniejsze. Przez uchylone drzwi weszła dziewczyna z warkoczem ułożonym niedbale na lewy bok. Wydaje mi się taka... znajoma. Jakbym już ją wcześniej widział... A no tak! To ta dziewucha z Berk, która prześladowała Czkawkę! Nienawidzę jej.

Bardziej wgramoliłem się na Czkawkę i odsłoniłem tylko klatkę piersiową i usta, by mógł oddychać. Łapami delikatnie złapałem koniec łóżka i owinąłem sobie przyjaciela ogonem zasłaniając lotką. Warknąłem na nią i zmrużyłem oczy.

Blondynka cofnęła się szybko i odwróciła głowę, wachając się. Ponownie spróbowała, ale ja już podjąłem decyzję. Nie podejdzie do Czkawki. Nie ma opcji.

- Proszę. Pozwól mi do niego podejść, puki nie ma tamtej dziewczyny... - Wyciągnąłem pazury i byłem gotowy ją podrapać. Nie było by mi jej żal. Równie dobrze mogła umrzeć.

Zrezygnowana wyszła. Wróciłem do poprzedniej pozycji i czekałem...

*Pancerz Gnatochrupa bowiem ma jakiś związek ze zdolnością ryku - gdy brakuje nawet maleńkiej kosteczki, smok nie może wydobyć z siebie głosu. Kościana zbroja prawdopodobnie działa jak pudło rezonansowe w gitarze.

~~~

I kolejny rozdzialik! Kto się cieszy? Podoba się? 🤔 Dawać znak w komentarzach!

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz