Astrid
Dotarliśmy na wyspę Łupieżców. Wyspa była nie żywa. Umarła już dawno. Nie była płodna w jakiejkolwiek rośliny, a podłoże składało się głównie ze skał. Anonimowy wiking odwiązał mnie z masztu i zaczął brutalnie pchać przed siebie. Nie próbowałam uciekać, nie miało to żadnego sensu na ziemi wroga. Nie znałam tu żadnych kryjówek, żadnych dróg na skróty. Nic. A nawet, topór i inne znaleziska miał Dagur.
— Nie ociągaj się.
— Idę.
Chwila później byliśmy w lochach. Pachniało zgnilizną. Wiedziałam, że którąś z celi zajmę. Mężczyzna rzucił mną, a ja upadłam na ręce. Polała się krew. Od razu wstałam, próbując wyjść. Na próżno.a na dodatek ręce paliły jak diabli. No i strażnik poszedł. Psiakrew.
Przede mną stanął Szalony. Nasze twarze dzieliły cale. Czułam jego oddech na sobie.
— No i co teraz zrobisz? — zapytał złośliwie.
Nie odpowiedziałam na prowokację, a jedynie splunęłam pod nogi.
— Więc? Jak powiesz o co proszę to wyjdziesz.
— Coś nie wierzę.
Milczał, po czym oddał mi księgę. Od tak.
— Nic tu nie znalazłem. A ty przemyśl decyzję.
— A co pomyślałeś? Berk nienawidzi smoków...
— Jednak żadnej Nocnej Furii nie widzieli? Zaprzeczasz wszystkiemu. Mówisz, że nie macie jeźdźca, a smoka opisaliście. Kłamiesz jak najęta.
I odszedł.
Usiadłam w rogu celi. Otuliła mnie cisza. Byłam samotna. Największy lęk - samotność. To było gorsze od śmierci.
Byłam głodna i spragniona.
Strażnicy przyciągali nowe smoki, które szamotały się w więzach. Cierpiały.
***
Na Wyspie Łupieżców
W tym samym czasie na Wyspie Łupieżców dyskutowało swoje mężczyzn.
— Ona dotykała tego smoka! Na prawdę! — krzyczał rudowłosy, napinając mięśnie.
— Liczę, że dotrzymasz słowa — wypalił drugi. — Jak na razie ma żyć. Jeśli powie wszystko, to może umrzeć, a przed śmiercią możesz zrobić z nią co chcesz. I możesz spodziewać się nieproszonych gości. — odpowiedział ze spokojem brązowooki. Był pozbawiony emocji, mówił tak spokojnie, że aż zaspokojnie. Ze stoickim spokojem okrążył Dagura.
— I Albert — zaczął. — Radziłbym kupić nową broń. Bo te broni nie przypomina. Wykrzywione, brudne, wstyd. Żegnam. — I zniknął.
Wstał jednocześnie i poszli do wojowniczki.
Astrid
Usłyszałam glosy wśród przenikającej ciszy. Weszli Dagur i Albrecht. Byli źli. Zdenerwowani. Zaciągneli mnie na arenę. Dagur otworzył klatkę z smokiem, sam w razie czego chwycił za miecz i kuszę.
— Masz go wytresować - krzyknął Perfidny.
— Nie umiem!
— Nie kłam, bo zdarzy się nieszczęście.
W jego rękach znalazł się rozgrzany pręt. Podeszłam do smoka, jednak źle zaczęłam. Ledwo uszłam z życiem. A potem było tylko gorzej. Byłam cała we krwi, a jedyne czego chciałam to śmierci... Wolałabym umrzeć w walce... Ta śmierć, na arenie Albrechta, była bardzo niehonorową śmiercią.
Leżałam praktycznie bez życia, ledwo oddychałam. Byłam też pół naga, gdyż ogień i dłonie mężczyzn wszystko zdarli. Pociągnęli mnie do klatki.
_________
• Dynka •
CZYTASZ
Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔
ActionCo byłoby gdyby Czkawka uciekł z Berk? Mieszkał z dala od rodzinnej wyspy? Pokochał kogoś innego niż blond wojowniczkę Astrid? Na te pytania znajdziecie odpowiedzi w tej książce.