14 rozdział

2.7K 133 15
                                    

Parę dni później

Czkawka

Przechadzałem się razem ze Szczerbem po wyspie. Nocna Furia ciągle namawiała mnie na podniebne akrobacje. Nie chciałem lecieć. Nie miałam ochoty. Były aktualnie ważniejsze sprawy na głowie. Na dodatek, sam to nie wierzę, musiałem się trochę oszczędzać, bo tatuaże... no... wolę nie ryzykować. Ale wracając. Niedawno doszły zdjęcia, że Łupieżcy i Berserkowie zjednoczyli się ze sobą i tworzą armię. Podobnież na aukcji mają zamiar kupić smoki i je tresować w brutalny sposób... Musiałem konieczne wiedzieć, czy to prawda, a jeśli tak to trzeba się bronić. Wyspa Cierni może być zagrożona, bo na niej przebywam razem z Szczerbatkiem - Nocną Furią, a wiadomo. On jako ostatni z gatunku Nocnych Furii jest bardzo porządany na czarnym rynku. Ale i nawet. To ja zestrzeliłem około stu lub nawet dwieście łodzi przez te wszystkie lata. Założę się, że jak będą mieć szansę się zemścić, na pewno dobrze ja wykorzystają.

W domu wspólnym byli wszyscy kumple. Coniektórzy bawili się ze swoimi smokami, a inni gadali przy stole. Nikt nie spodziewał się tego, co za chwilę usłyszy.

- Ej, ludzie! Chodźcie!... - jako pierwsza przebiegła Rachel. Jej niebiesko zielone oczy śledziły każdy mój ruch. Nawet najmniejszy. Zawsze mnie wspierała. Odezwała się Mari.

- Co tam się, Czkawka stało? Właśnie miałam zrobić żart Jackowi!... - zanim tamten zszokowany się odwrócił, dziewczyna wylała na niego kubeł zimnej wody. Blondyn zamknął oczy i chwilę walczył ze sobą. Ostatecznie odwrócił się i zaczął gonić kobietę. Tamta uciekała, lecz Jack i tak ją złapał i po chwili na rękach przyniósł z powrotem do nas. Mari biła to w plecy, lecz za nic nie chciał jej puścić. Był o wiele silniejszy, chodź młodszy o rok od nas.

- Tu nie ma miejsc na żarty! Musimy zająć się sprawą z Berserkami i Łupieżcami!...

Jak się spodziewałem uciszyli się. Każde zajęło swoje miejsce i zaczęli słuchać.

- Od kupców i żeglarzy słyszałem, że tamci zjednoczyli się i budują armię. Jeśli to jest prawda, trzeba koniecznie im przeszkodzić i zmienić plany. Założę się, że napięte kupią smoki i będą je wykorzystywać i ,,tresować" a konkretniej bić i kazać harować. Trzeba lecieć sobie ma ich wyspę i pokrzyżować im szyki. I to koniecznie. Jeśli nie zniszczymy tego na tym poziomie i jak będzie to się rozrastać, to może być tylko gorzej. A my znając życie, będziemy zagrożeni, jako że nasza wyspa jest jak najbardziej.

- To kto leci i jaki plan? - zapytała zaraz potem Selena, zwijając palce w koszyczek.

- Tak myślę, że trzl lub cztery osoby wystarczą. Czym mniej tym lepiej. Lecą tam, wypuszczają smoki, o ile jakieś są i dowiadują się ewentualnie co nie co o tej armii i flocie. Reszta czeka w powietrzu, czekając na wieści i jak będzie potrzebna pomoc - to leci na ratunek reszcie. Wszystko jasne?...

Wszyscy zgodnie przytaknęli. I takiej odpowiedzi się spodziewałem. Rachel również przytaknęła. Jej głos na tak najbardziej mnie ucieszył. Wkońcu to przyszła pani wódz. Ciekawie jak będzie rządzić?... Ale to daleka przyszłość...

- Skoro wszystko jasne... Lecimy jutro rano, więc zabierzcie coś ze sobą do bicia się. Tak w razie czego... - zwinąłem mapę. Czułem się o wiele lepiej,.po powiedzeniu całego planu ludziom. Teraz mogę polatać z mordką.. Wsiadłem na niego, obiecując sobie w duszy długi i szalony lot...

Lecąc sobie tak przez życie, trafiliśmy na Słodką Tajemnicę. Jest to wyspa niezaludniona i idealna na odpoczynek. Odkryłem ją kilka lat temu. Zleciałem do jednej z grot i ukazał mi się mój mały świat. To tutaj powstał piekielnik, tarcza z gronklowego żelaza, kostium, maska... Stało tu małe łóżko, a zaraz obok kamienną płyta dla Szczerbatka. Nocna Furia od razu pobiegł na kamień i podpalił plazmą. Ja usiadłem przy biurku.

- Co za śpioch z tego smoka... A niby specjalnie dla mnie zmienił tryb życia... Ech... - mruknął sam do siebie, patrząc na przyjaciela. Zabrałem się za ulepszanie piekła. Szkicowałem ile się dało, aż do znudzenia. Wkońcu po dwóch godzinach wyszło coś konkretnego. W reszcie wolnego czasu majstrowałem przy mieczu. Tak po zachodzie słońca skończyłem. Szybko przetesowałem. Działał bez zarzutów.

Oto mi właśnie chodziło. Teraz był o wiele mocniejszy i wytrzymalszy. Nie było łatwo go niszczyć, czym udowodnił Szczerbo gdzie na moją prośbę strzelił w niego plazmą. Nic a nic... Miał wymienne naboje z gadam, które w razie czego umieściłem w prawym udzie.

- Szczerbatek! - zawołałem smoka. Bawił się z dzikim Śmiertnikiem. Na prośbę przebiegł, żegnając się z towarzyszem zabawy. Obejrzał poraz kolejny miecz i wsunął łeb pod dłoń, by móc go głaskać. Bawiąc się przygniótł mnie i zaczął lizać.

- No i widzisz, mordko? Co z ciebie wyrosło? Niby taka straszna Nocna Furia, a ty taki uroczy kociak na każde rządanie... Maskoteczka!... - drażniłem go. Zawarczał i udawał śmiertelnie obrażonego. Zaśmiałem się i podniosłem z podłogi. Kiedy przeszedł tamten foch, wylecieliśmy zwiedzać kolejne wyspy.

~~~

I kolejny rozdział! Ktoś czekał na next? Do zobaczyska!

Dynka

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz