57 rozdział

959 60 29
                                    

Astrid

Przechadzałam się w poszukiwaniu Harry'ego. Chciałam z nim porozmawiać. Tak po prostu. Jako nasz sojusznik pewnie nie odmówi rozmowy ze mną.

Cicho stawiając kroki zauważyłam go i kobietę w kombinezonie. Ona bez maski.

Na całe szczęście Wichura poleciała na łowy i nie pobiegłaby teraz bawić się z Nocną Furią i Burzochlastem. Oboje wyglądali na zszokowanych.

- ... I tak pozbyłem się paru niepotrzebnych ludzi...-Mruknął brunet.- Pogoniłem ich. A teraz mam zamiar jakoś ich zlikwidować, by nie psuli nam życia.- Że co?!- Załatwimy ich i wrócimy na Wyspę Cierni.- Pogłaskał zawsze wierną Nocną Furię i wsiadł na nią.

Analizowałam każde słowo. Mu chodziło o nas?... Chuliganów? To jest... zdrajca?

Bez zastanowienia pobiegłam w głąb lasu. Nie wierzę... jak on mógł nas zdradzić? A ja się w nim podkochiwałam....

Oboje mnie usłyszeli i zaczęli gonić. Mimo krzyków skierowanych do mnie biegam ile sił. Harry mimo, że nie mieszkał tu, bardzo orientował się gdzie stawiać kroki, by uniknąć zawalonych kłód, lub głazów.

Byłam szybsza.

Myśli zajął Czkawka. Skoro Harry okazał się zdrajcą, to tylko Haddock może wypełnić pustkę w sercu. Wiem... wiem... gadam wogóle bez sensu. Najpierw kocham zamaskowanego, teraz zaczynam kochać Chalibuta Straszliwą Czkawkę Trzeciego, ale nic na to nie poradzę. Tak chciałbym zobaczyć Czkawkę...

Wbiegłam do Wielkiej Sali jak poparzona. Szybko znalazłam wzrokiem posturnego mężczyznę.

- Co się stało, Astrid!?- Pomógł mi stać, bo bez jego pomocy umarłabym ze zmęczenia.

- Oni... oni... są zdrajcami.- Powiedziałam łapiąc się za serce.

- Oni, czyli?- Zapytał przeglądając tłum poddanych sobie ludzi.

- Ci, co nam podobno pomagali... Słyszałam w lesie jak mówią o pozbyciu się niepotrzebnych ludzi... Że mają zamiar... nas zabić. Nie pamiętasz ich niechęci sprzed paru lat?...

Stoik Ważki zawtórował mi. Do Sali wbiegli owi ludzie.

- O wilku mowa...- Mruknął.- Zamknął bramy!- Krzyknął. Nocna Furia jako jedyna, która zdążyła wbiec do środka próbowała powstrzymać ludzi, ale wódz złapał go za łeb i przygniótł do ziemi. Z nikąd wytrzaskał liny i związał smoka, bez jakiej kolwiek możliwości ucieczki.

- Szczerbatek!...- Krzyknął Harry, ale Ważki go uciszył.

- Czy to prawda, że jesteście zdrajcami?...

- Co?- Cała jego grupka popatrzyła po sobie i natychmiast zaprzeczyli.

- I tak wam nie wierzę... Każdy zdrajca by tak powiedział.

Ludzie Berk zaczęli przytrzymywać obcych by Ci nie uciekli. Poczułam mimo uczucia do Harry'ego satysfakcję.

- Mimo sojuszu nawiązanego z nami, zdradziliście nas. Zostaniecie skazani na karę... śmierci.

Stali w osłupieniu. Chłopaki nie dawali za wygraną, a dziewczęta sączyły gorzkie łzy.

Po zabraniu ich do lochów, wszyscy wrócili z powrotem by omówić co przed chwilą się stało.

- Ja nie... wierzę. A tak dobrze się gadało z tym wysokim, umięśnionym brunecikiem...- Mruknęła zauroczona Szpadka uderzając brata.

- Szpadka, on ma dziewczynę, więc zapomnij o nim. Ale skoro, Astrid mnie już nie chce, to wiesz. Zostałem jeszcze ja.- Poruszał bramami do blondynki. Och... oni są żałośni. Po prostu jak dzieci.

Postanowiłam rozmówić się z nimi, teraz. Kiedy są bezpiecznie za kratami. Nie zrobią mi krzywdy. Nie mogę już czuć się dobrze w ich towarzystwie.

Zrezygnowali siedzieli w rogu celi. Marianne płakała w pierś Jacka, Rachel przytulała Harry'ego, Viggo pocieszał Tris a Ewa i Selena siedziały w ciszy obok siebie. Zamaskowana kobieta siedziała z kolanami przy piersiach, rozmyślając.

Było nas nie zdradzać.

Podeszłam i zaczęłam rozmowę:

- Dlaczego mimo umowy, chcieliście nas zabić?

- Nie, my nikogo nie zdradziliśmy!- Zaprzeczyła Marianne.- Jack, zrób coś...

- Każdy zdrajca, blagier i szpieg by tak powiedział.- To było jedyne co mi przyszło na myśl.- To niby dlaczego mówiliście o pozbyciu się kogoś?- Odpowiedział mi Harry.

- Mówiłem o Łupieżcach i Berserkach. Oni...- Niedokończył, bo do środka wszedł Wódz z Pyskaczem i całą obstawą. Trzymali Furię.

- Jeżeli chcesz pożegnać się z NIM to rób to teraz.- Powiedział rudobrody.

Czkawka

- Że co!? Ale... wy żyjecie w zgodzie ze smokami!- Podbiegł do krat, ściskając je mocno.

- Tak, ale mimo sojuszu pomiędzy gadami, trwającego trzy lata, nadal pamiętamy jak trzymać miecz i topór.- Odpowiedział.

- Nie róbcie mu krzywdy! Katujcie mnie, zabijcie, ale go uwolnijcie!- Wbiłem paznokcie w skórę i z nienawiścią patrzyłem na topór w ręku ojca.

- Och, nie... wtedy nie byłoby żadnej kary. Pożałujecie za zdradę Berk...- Następnie odszedł z Nocną Furią. Astrid skręciła do swojej ekipy.

- I co teraz zrobimy, Czkawka?- Zapytała mama i narzeczona.

- Musimy stąd wyjść... Ale jak?- Zapadła cisza. Nienawidziłem takiej ciszy przepełnionej niepokojem i bólem. Jeżeli coś nie zrobię, to być może nie zobaczę Mordki... Oby smoki przyjaciół nie ucierpiały i odleciały na bezpieczną odległość od Berk. Oby tak było...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziś kolejny rozdzialik złożony z 727 słów bez notki. Jak myślicie, co się z nimi stanie i jak uciekną z lochu?🤔

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz