39 rozdział

1.1K 72 46
                                    

Czkawka

Siedziałem twardo w siodle i patrzyłem twardo przed siebie. Niebo usiane milionami gwiazd idealnie ukrywało mnie i Szczerbatka. Tylko światło księżyca pozwalało zlokalizować, że ktoś znajduje się w powietrzu.

Oceaniczne powietrze muskało moją twarz. Lekko załwawione oczy przez zimne powietrze patrzyły wprost.

Teraz gdy jesteśmy na tej wyspie, to coraz więcej się zmieniło. Jack i Viggo gdzieś zniknęli, dowiedzieliśmy się, że ci Czarni mają pod swoją kontrolą Nocne Furie i inne równie żadkie smoki, niby nasza nowo poznana koleżanka jest szpiegiem i zdrajczynią z nieznanego powodu i jesteśmy w niebezpieczeństwie. Mam nadzieję, że czym prędzej wrócimy do domu i znów będziemy żyć dawnym życiem.

Godziny po godzinie płynęły jak smoki w oceanicznych wodach czyli bardzo szybko. Zanim się zorientowałem, świtało. Mimo tego nie byłem zmęczony. Czułem się jakbym dopiero co wstał. Szczerbatek też był nowo narodzony. Nie dziwię się. Zanim go poznałem i wytresowałem, prowadził nocny tryb życia.

U Viggo i Jacka

Viggo

Lecieliśmy już kilka dni. Na razie nie ma żadnej wyspy na horyzoncie. Chciałem tylko odpocząć. Młody cały czas trzymając się mnie gadał. Ale to nie była miła rozmowa... On darł mi się do ucha. Kula też nie był zadowolony.

- ... i wtedy wpadłem do wody! - Wykrzyczał. Uciszyłem go, zatykając mu usta.

- Jeżeli się nie uciszysz to wylądujesz w oceanie! - Głaszcząc Kulę, krzyknąłem przekrzykiwając wiatr. Umilkł natychmiast na myśl o wizji wylądowaniu w mroźnych wodach pełnych dzikich smoków. Po tej której wymianie zdań ponownie była cisza. Nacieszałem się nią póki była. Zaczęło już świtać. Byłem okropnie zmęczony. Nagle zobaczyłem małą wyspę idealną na odpoczynek.

- Jack! Wyspa na dwunastej! - Krzyknąłem do przyjaciela. Uradowany przyśpieszył. Po godzinie lotu wylądowaliśmy. Było to bezludzie. Jej jedyni mieszkańcy, to smoki. Za bardzo mi to nie przeszkadzało. Jako, że nie spaliśmy całą noc, zmęczeni poszliśmy do jakiejś jaskini i usnęliśmy. Nie przyszło nam to z wielkim trudem.

Kilka dni później

Narrator

Około południa czworo ludzi leciało za wskazówkami mapy. Słońce radośnie przyświecało. Co chwilę na błękitnym niebie przelatywały smoki różnych gatunków.

Viggo i Jack rozmawiali, lecąc obok siebie. Wypoczęci mogli tak lecieć i lecieć. Nie to co dwoje innych. Zmęczeni, i wykończeni lotem.

- Ile jeszcze? - Zapytał młody brązowooki chłopak siedzący za Viggo.

- Jeszcze trochę, Młody. Wytrzymaj... - Mruknął dziewiętnastolatek i poklepał chłopaka po barku. - Już niedługo...

Minęło kolejne parę godzin, które goniły jedna za drugą. Dochodził zachód, który ogłaszał koniec dnia. Ludzie powoli zasypiali, ale smoki zawzięcie machały skrzydłami i leciały wprost przed siebie. Cicho mruczały, co można było wziąść za rozmowę.

- Ciekawe ile jeszcze tak będziemy lecieć. - Mruknął Koszmar Ponocnik. - Tak mnie boli grzbiet, że mam ochotę się pozbyć Jacka! - Zażartował, patrząc na Powella.

- Och, Demo nie przesadzaj! - Ryknął na Ponocnika Gronkiel. - Pamiętaj, że uratował Ci życie!...

- Och, Pamiętam, Kula! Żartuję sobie przecież... - Mruknął gad o niebieskim ubarwieniu. Zmrużył oczy i zaczął szybować.

Po kilku godzinach smoki ze swoimi jeźdźcami, wylądowali na jakiejś wyspie. Duża, pełna zieleni. Ludzie zeskoczyli ze smoków, a te od razu pobiegły w las. Dochodziły z niego ryki, co pewnie było zachętą do zabawy. Czwórka wolnym krokiem szła wzdłuż plaży. Nagle przed sobą ujrzeli kilka osób. Na początku nie rozpoznali ich, lecz z każdym krokiem ich twarze były coraz to bardziej znane...

- Czy ja dobrze widzę?... - Szepnęła rudowłosa. - Viggo?

On tylko skłonił się dziewczynie.

- We własnej osobie, kochana. - Trzymał dziewczynę w objęciach. Bujali się na boki trwając w uścisku. Obok przytulali się Jack i Marianne. Brunetka miała łzy w oczach.

- Jack! Dlaczego tak mnie wystraszyłeś?! I skąd ta blizna?

- Długa historia nie godna opowieści. Ważne, że was znaleźliśmy. - Przybił szuflę z Czkawką i przytulił wszystkie inne dziewczyny. To samo Viggo. Julie i Ryan stali wryci w ziemię. - A to jest Pani Julie i jej syn-Ryan. - Wszyscy ze wszystkimi przywitali się.

- Czyli... to ty jesteś tym Czkawką? - Zapytał Ryan.

Ryan

Przede mną stał wysoki, napakowany dziewiętnastolatek. Jest starszy ode mnie o pięć lat, a wygląda na co namniej dwadzieścia pięć. Nie ma lewej nogi i na sobie nosi kostium wykonany ze smoczej łuski (Trochę podobny do tego kombinezonu w trzeciej części JWS, ale tylko pod względem łusek. Cała reszta jest jak w drugiej części~Dop. Autorki). Miał malutką bliznę na brodzie. Nie mogłem sobie go wyobrazić, jako małego, chuderlawego, jak opowiadał Viggo i Jack.

- Czyli... to ty jesteś tym Czkawką? - Zapytałem podchodząc. - Wiele o Tobie słyszałem. To ty jako pierwszy dosiadłeś Nocnej Furii? I gdzie ona w ogóle jest? - Zacząłem się rozglądać za czarnym jak sama noc smokiem, ale nie było go u boku jeźdźca. Podobnie jak cała reszta gadów.

- Eee... Tak. A mógłbym wiedzieć co o mnie Ci powiedzieli? Bo wiesz... oni lubią zmysłać. - Śmiejąc się zapytał.

Byłem taki podekscytowany. Jakim cudem udało mu się oswoić Nocną Furię? Tego nieokiełznanego smoka? Podziwiam gościa...

- Mówili, że jesteś wieeeelkim bohaterem, lubisz się popisywać na Szczerbatku, masz niebywały talent do zauraczania sobą dziewczyn... - Przerwał mi rzucając na chłopaków.

- Viggo! Jack! - Zaczął gonić dwoje po całej plaży, nie dbając o to czy kogokolwiek obudzą chociaż by śpiące smoki w lesie. - Ja wam pokażę! Że niby lubię się popisywać na Szczerbatku! Ja wam zaraz dam pokaz! - Mężczyźni byli nieuchwytni. Po chwili jednak dogonił ich. Był o wiele szybszy, nawet jeżeli nie miał jednej nogi. Chłopaki mogli się tylko wstydzić...

W niebo głosy śmiałem się z całej trójki. Coś tak czuję, że będąc z nimi nie zaznam nudy...

~~~

Dziś już kolejny rozdział! Z nudów napisałam o takie cuś (Błąd zamierzony😂😂😂~Dop. Autorki). Rozdział jutro, ponieważ dziś nie zdążę napisać około 1000 słów, a może 200, a to o wiele za mało! Komu się podobał niech zgłasza się dając gwiazdkę🌟 (Ja o nic nie żebrzę, ok? Tylko daję taką propozycję...😂~Dop. Autorki) i przy okazji ślad po sobie w komentarzu!📱.

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz