42 rozdział

1K 68 48
                                    

Astrid

Wyszłam z kuźni. Nie dowiedziałam się za wiele, ale na dziś mi wystarczyło. Nie wiedziałam, że on potrafił tak malować! I te konstrukcje! Nic dodać nic ująć! Gdybym wiedziała wcześniej...

Życie toczy się dalej... Powinnam myśleć jak wszyskie dziewczyny o przyszłości, życiu małżeńskim, i o różnych innych głupotach, typu jaką sukienkę założyć. A ja mam w głowie zmarłego syna wodza. Sama siebie nie rozumiem dlaczego teraz zaczynam o nim myśleć. Zastanawia mnie też, jakby teraz wyglądał jako dziewiętnastolatek. Czy byłby napakowany, mężny, przystojny czy jednak tchórzem, kompletnym flakiem? Miałby rozum i czy był by dobrym wodzem Berk? Ciekawe, ale pewnie nigdy się nie dowiem...

Wolnym krokiem weszłam na arenę, gdzie na mnie czekała Heathera, ze swoim smokiem. Wichura gdzieś znikła i tylko Thor wie gdzie. Wyjęłam swój topór i podeszłam do przyjaciółki, przytulając się z nią. Odunęłyśmy się od siebie i zaczęliśmy rozmowę, jednocześnie rzucając do celu.

- I jak Ci minął dzień, As? - Zapytała trafiając w sam środek tarczy.

- Tak jak zawsze. Myślałam sobie...

- O nim? - Wiedziała, że nagle włączył mi się tryb myślenia o Czkawce. Wyrwała topór, który był mocno usadzony w drewnie i ponownie rzuciła tym razem mocniej.

- Tak. Co jest ze mną, Heather? - Zapytałam z pretensjami do siebie.

- Z Tobą zawsze było coś nie tak. - Zażartowała. Wybuchnęłam sztucznym śmiechem, rzucając toporem w brzeg beczki.

- No dzięki! - Szturchnęłam ją przyjaźnie i wróciłyśmy do zajęcia.

Sekundy, minuty i w końcu godziny płynęły dosyć szybko. Zanim się zorientowałam, słońce zaczęło już zachodzić. Heathera odprowadziła mnie do drzwi mojego domu i sama udała się na zasłużony odpoczynek, po całym dniu pracy. W moim pokoju czekała na mnie smoczyca. Rzuciłam jej kurczaka i wróciłam do rodziców, by życzyć im dobrej nocy. Nie byli w za dobrym humorze. Już parę dni są tacy naburmuszeni, chociaż tata trochę bardziej.

- Co wy tacy markotni? - Zapytałam, całując mamę w policzek.

- Ty już wiesz za co, Astrid. Miałaś zapewnioną przyszłość! - Wybuch ojciec.

- Skarbie! Przestań już... - Mama spróbowała go uspokoić, ale bez skutku.

- No co! Skarbie, kochanie! Z Smarkiem była by bardzo szczęśliwa.

- Och tato! Daj mi już spokój! Doskonale wiesz, że ja go nie kocham. - Na jednym wydechu powiedziałam głaszcząc Wichurę, która zeszła do kuchni.

Pożegnałam się i weszłam na górę do siebie. Rzuciłam się na łóżko i patrzyłam się w sufit głaszcząc łuski smoka.

Ja nie rozumiem mojego taty. On chce mi zepsuć życie? On chce mojego szczęścia czy, żebym całe swoje życie spędziła z kimś, do kogo nic nie czuję? Właściwie to do Svena też nic nie czuję oprócz przyjaźni. Mój umysł wypełnia tylko Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci...

~~~

Rozdzialik oto taki!💁‍♀️
Nic dłuższego nie napisałam, bo uczę się na jutro do szkoły. Nieszczęsna historia, której nie lubię i mam podłą nauczycielkę (Przezywamy ją od Salamandry, głupia biologia, fizyka i angielski... 😭 Ja nie wiem jak ja to wszysko zapamiętam! Poprostu UGH!😰😱😰

Tak wogóle to są nowe rozdziały w Artbooku, więc serdecznie zapraszam! Jak ktoś chce to niech pisze mi komentarz pod Artbookiem czy chce jeszcze więcej rysunków, bo mam ich dużo do pokazania.

Dziś wieczorem może jeszcze popisze jakiś rozdzialik i jutro po południu wstawię kolejny rozdział, kto wie? Może będzie next? 🤷‍♀️

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz