54 rozdział

1K 62 50
                                    

Sven

Przetarłem zakrwawioną twarz i powoli podniosłem. Czułem, że mam złamane żebro. A byłbym przysiągł, że jest słaby. A tu niespodzianka...

Wyjąłem sztylet z wody i z powrotem schowałem do buta. Wróciłem na skróty do wioski. Muszę opatrzeć rany i przemyć je octem. Nie mogę pozwolić by wdało się zakażenie.

Ledwo co weszłem, a wokół mnie już były tłumu, a mianowicie Astriś, Sączysmark, Bliźniaki, Heathera, Śledzik, Stoik Ważki, Pyskacz Gbur i parę osób z ekipy tego gamonia.

- Kto ci to zrobił? - Zapytał Pyskacz.

- No jak kto? Ten koleś od was. - Rzuciłem do Jeźdźców Smoków. - Ten zamaskowany.

- Czk... Harry? - Widać, że szybko ugryzła się w język. - On Cię pobił? Zazwyczaj nie bije bez powodu...

- No ja mu przywaliłem i mi oddał...

- No to się nie dziwię... - Mruknęła. Nagle przed drzwi wleciał owy zielonooki. Zaskoczył ze swojej jakże cudownej Nocnej Furii i podbiegł.

- Ooo... A kogo my tu mamy! - Sarkastycznie krzyknął. - Chcesz dostać mocniej? Bo to nie było nawet lekko.

Już chciałem mu przywalić, ale powstrzymała mnie Hofferson. Opanowałem się, ale chęć zgładzenia chłopaka nadal ciążyła mi na sercu.

Czkawka

Ten Sven był bezczelny. Wprost mnie wkurwiał!

- Ale ja widziałem, jak patrzysz na Astrid! - Krzyknął.

- Idioto, ona jest dla mnie nikim! - Zdenerwowałem się. - Mam narzeczoną! - Gościu momentalnie zmienił nastawienie. I dobrze mu tak. Niech będzie mu wstyd.

- No jeżeli tak... - Niestety nie dokończył zmieszany, kiedy usłyszałem krzyk. Wręcz pisk.

- Berserkowie i Łupieżcy na horyzoncie! - O nie... Nie teraz...

Wybiegliśmy. Stała już tam cała wioska. Nagle za nami wyłonił się Stoik Ważki.

- Ludzie, ustawić katapulty! Siatki!...

- Wam siatki nie pomogą, jeżeli to jakieś super, fajne smoki. - Przerwał Jack. - To moment, kiedy my włączamy się do akcji... - Zawtórowaliśmy.

- No dobrze... zaatakujcie ich na wodzie. Jeżeli dostaną się na wyspę, to katapulty są celowane w ich flotę. - Pokiwaliśmy głowami i pobiegliśmy na swoje wierzchowce. Wbiegłem na Szczerbatka i z prędkością światła lecieliśmy na wroga.

Migowo ustaliliśmy plan działania. Zbierało się na deszcz i były burzowe chmury. No wprost idealnie...

Razem z Powell atakowaliśmy plazmą. Pierwsze statki leżały na dnie oceanu... pociski paliły maszty i burty. Nie było mi ich żal. A wręcz przeciwnie. Fajna zabawa.

Druga część to pociski lawą. Statki poległy z trzaskiem. Jak na nasze nieszczęście tych statków, było coraz więcej.

- Nie damy im rady sami... - Usłyszałem Viggo. - Prędzej czy później będą na Berk.

- To postarajmy się, by byli później! - Dalej atakowaliśmy, a nasze poczynania były obserwowane przez Wandali. Po godzinie w powietrzu zawróciliśmy.

Łupieżcy i Berserkowie na lądzie...

Z jednej z łodzi wyleciały smoki. Heh... mnóstwo smoków... W tym dwie Nocne Furie... obie miały kajdany na pysku. A za nimi smok czarny niczym sama noc... Owy Dangerous Eyesight...

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz