80 rozdział

936 38 77
                                    

Kilka godzin później

Czkawka

Krzątałem się w kuchni. Odłożyłem na suszarkę ostatni talerz i usiadłem na blacie stołu. Machając nogami rozmyślałem o Łupieżcach. Co Dagur takiego knuje? Nie ma nic nic innego do roboty? Pewno nie.

Do kuchni wpadły pierwsze promienie słońca. Zamknąłem oczy. Usłyszałem kroki i poczułem usta na policzku. Objąłem dziewczynę i mocno przytuliłem. Oboje byliśmy smutni z powodu śmierci synka, ale powoli docierało, że taka była wola Thora. Teraz musi być tylko lepiej.

- Dzień Dobry. Do dziś tak wcześnie? - zmierzwiłem jej włosy i zszedłem z blatu.

- Chciałem zobaczyć co Łupieżcy od nas chcą. Z każdą godziną są bliżej. Lepiej załatwić ich na środku morza, niż na przykład na plaży.

- Racja. Ale dlaczego ty? Poproś Jacka lub mamę. Te dwie Nocne Furie na pewno też rozgromią ich, mimo, że nie mają jeźdźców.

- Wolę rozpatrzeć się sam. - odparłem szybko.

- Ale... nie musisz... - wyjąwszy szynkę i pomidora zaczęła kroić obie rzeczy w plasterki.

- Muszę. Ja lecę. Za godzinkę powinienem być. - dalej szybkiego całusa i wskoczyłem na smoka. Zmierzwiłem włosy by wyglądać na ludzi i nakierowałem Szczerbatka na pełne morze. Już po chwili szybowaliśmy w powietrzu.

- Pikuj na statek - poklepałem przyjaciela i złapałem za uchwyt. Do uszu dochodziły głosy typu Kryć się! Lecz nie zwracałem na to uwagi. Szczerbo z gracją wylądował i przybrał postawę bojową.

- O! I kogo my tu mamy! Czkawkuś przybył! - Dagur wyciągnął ręce ku górze. Nie wyglądał na złego. To coś nowego.

- Co ty tu robisz? Nie ma już zajęcia u siebie? Szukasz problemów? - sarkazm bił ode mnie, lecz Szalony nic sobie z tego nie robił.

- No właśnie ja nie szukam problemów. Chcę zaprzestać ich powstawianiom...

- Co? - wyrwało mi się. - Jeszcze kilka lat temu walczyliśmy przeciwko sobie, krzywdziliście Nocne Furie, a teraz chcecie sojuszu?...

- A ty nie chcesz? Pomysł. Wiem, że źle zrobiliśmy, ale chcę naprawić ten błąd.

- Skonsultuję to z wodzem... - wsiadłem na Mordkę i wzbiłem w powietrze. Po chwili wbiegłem do Alana. Zastałem go siedzącego przy stole. Segregowawszy papiery związane z osadą, skierował na mnie wzrok.

- O co chodzi synu? - zapytał odkładając kartkę.

- Pewno nie uwierzysz, ale kilka godzin od nas jest Dagur ze swoimi ludźmi. Gada coś o sojuszu, i chce nas mieć jako sojusznika, niż wroga.

- I co powiedziałeś?

- Że zapytam Ciebie o zdanie. - odparłem szybko. - Nie chciałem sam podejmować decyzji...

- Dobrze zrobiłeś. A teraz lecimy do Dagura. Rachel niech zostanie w domu...

- Jak najbardziej. Nie pozwolę jej polecieć na Błyskawicy. Nie po tym co się stało...

Po wymianie zdań, Alan dosiadł Koszmara Ponocnika i wzięliśmy sie zostawiając na czas nieokreślony Ciernie.

Czas później

Wracaliśmy do domu. Byłem szczęśliwy. Dagur o dziwo nie kłamał i poważnie nawiązał z nami sojusz. Za pewne dlatego, że mamy w sumie cztery Nocne Furie, z czego jedna to samiec i jedna to pod gatunek. Jedno czego chciałem to odpocząć... Ale z dala od wyspy. Musiałem złapać porządny oddech.

- I jak tam z Dagurem? - zapytała żona karmiąc smoczycę.

- Sojuszyk mamy z nimi. Wyobraź sobie, że mówił na serio... - na tą myśl lekko się zaśmiałem. - A tak zmieniąc temat, to zmęczony jestem.

- To chodźmy spać. Jest późno. - odparła, jakby musiała tłumaczyć małemu dziecku co się robi gdy jest się zmęczonym.

- Ale nie tak dosłownie. - odparłem. - Może jutro z rana na Słodką Tajemnicę? Na miesiąc. No w końcu nie mieliśmy miesiącu miodowego. Należy nam się odpoczynek.

- Masz rację. Ale o wszystkim pomyślimy jutro. Teraz idziemy lulu... - odparła słodko i razem za ręce skierowaliśmy się do wspólnej sypialni, by po chwili zasnąć na łóżku małżeńskim.

Rano

Na powiekach poczułem radosne promienie słońca, które zablądziwszy natrafiłam na mnie. Pocałowałem Rachel w czoło i nie chcąc jej obudzić zszedłem z łóżka. Przeciągnąłem się tym samym powodując skrzypienie wszyskich kości. Przełknąłem ślinę i zacząłem się pakować. W sumie nie miałem za dużo rzeczy, bo tylko parę podkoszulków i kilka par spodni. W palce złapałem buty na zmianę i ekwipunek ułożyłem przy wyjściu. Ponownie wszedłem do pokoju. Tym razem ukochana nie spała.

- I jak tam?... - zapytałem na początek dnia.

- Nie licząc tamtego, to całkiem nieźle. - i dotknęła brzucha, a wraz z tym zamyśliła się. - To już lecimy? - zapytała.

- Spakuje Cię, zostawię list do twojego brata i spadamy. - mówiłem, patrząc na śpiącego Szczerbo w rogu pokoju.

- Sama się spakuje. Bez przesady. - fuknęła.

- Ale ja i tak będę Ci pomagać. - rzuciła mi spojrzenie: Kiedyś Cię uduszę, ale i tak Cię w kocham i wstała poprawiąc szlafroczek sięgający do połowy ud. A ja krok za nią.

- Czkawka... dam sobie radę... Nie których rzeczy nie musisz widzieć. - żartowała.

Ciekawe jakich rzeczy nie powinienem widzieć...

- A te rzeczy... to mianowicie co? Bo ciekaw jestem.

- No babskie.

Skoro tak...

- To nie pytam.

Nie kontynuując wstałem i zarzuciłem na nią koc. Otuliła się nim i dalej wpakował rzeczy.

Po dwudziestu minutach staliśmy przed domem. List położyłem na parapecie w domu wspólnym i wsiadłem na Mordkę. To samo Rachel.

Lot troszkę zajął, ale po około dwóch godzinach spędzonych na gadaniu o wszystkim i niczym dotarliśmy. Na Odyna, jak ja dawno tu nie byłem! Muszę od nowa część dbać o tą wyspę. Kto wie... może moje kolejne dziecko będzie też spędzało czas wolny na tej wyspie?

Wszedłem do chaty i zajrzałem do kosza, gdzie normalnie powinny być ryby. Była ryba... z pleśnią... Mordka nie patrząc zjadł jedzienie po terminie.

- Ty Szczerbo wszystko jesz... Kiedyś mnie połkniesz... - zażartowałem i złapałem za jego łeb, by nim potrząsnąć. - Leć stary coś złów. Ja muszę się żoną zająć...

Na te słowa funkął co wziąłem za: Ale żałosne wymówki... I wyszedł. Objąłem dziewczynę i mocno w talii, mnie chcąc za nim puścić. Oparłem sobie brodę na jej ramieniu i zaczęliśmy się kołysać.

- Kocham Cię, wiesz? - czule szepnęła gdzieś w przestrzeń przed sobą.

- Też... - i wparował przyjaciel. - A ty zawsze w nieodpowiednim momencie...

Zrobił tylko minę: Odczep się, już stąd idę... I faktycznie poszedł. No i nareszcie mogłem nacieszyć się wolnością z najważniejszą osobą...

~~~

I kolejny rozdział! Co powiecie na maraton? Jak raz się sprężę i wkręce do pisania i nockę zarwę to może z trzy części będą... No nie wiem. 😁😁😁

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz