49 rozdział

1K 60 81
                                    

Astrid

Zaczęłam intensywnie kaszleć. Z trudem otworzyłam oczu. Nade mną stała Wichura, która łapami i całym swoim ciałem przykryła mnie.

- Dziękuję Ci... - Mruknęłam nadal kaszląc. Przybrałam pozycje na czworaka i zaczęłam rozglądać się za Heatherą i cała resztą. Kiedy dym odpadł, a z nim wszyskie inne emocje, zauważyłam wszystkich leżących na ziemi. Każdy był w nienaturalnej pozycji. Szatynka-moja przyjaciółka przykryta cielskiem Szpicruty, powoli powracała do rzeczywistości. To samo większość. Nieprzytomny ciągle był Harry. Z ręki wypadło mu luneto i z cichym brzdęknięciem potoczyło pod moje nogi. Dopiero teraz zrozumiałam, co to jest. Mogłam ostrzec! No nie!

Był to piekielnik, w skrócie nazywanym piekłem. A tak dokładnie? Tak dokładnie, to płomienny miecz. Doskonały do tresury smoków, ale w walce na śmierć i życie, nie spełniłby się.

Co ja zrobiłam... On może nie żyć! W końcu źródłem podpalenia był miecz! Nie!...

Rachel nadal leżała, więc podbiegłam do chłopaka i zaczęłam sprawdzać mu tętno. Ledwo co biło. Poczułam szturchnięcia na swoim ramieniu. Był to smok Harry'ego-Szczerbatek. Kocha bardzo swojego Pana i zrobiłby dla niego wszystko. Polizał go parę razy i czekał z nadzieją, ale nic się nie wydarzyło. Mruknął smutno i położył swój łeb na jego brzuchu. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Co ja zrobiłam!? Kurwa, kurwa, kurwa!!!

Kiedy dziewucha odcknęła się, podbiegła do chłopaka i brutalnie mnie odsunęła. Przybliżyła swoje ucho do klatki piersiowej i nasłuchowała.

- On... żyje! Trzeba czym prędzej zanieść go do Anne! - Zawołała. Artem wziął przyjaciela i usadowił, tak na serio, to położył na Białej Furii jak poprosiła Powell. Wolała mieć chłopaka przy sobie. Wsiedliśmy czym prędzej i wylecieliśmy z groty zostawiając po sobie dym, ogień i zamieszanie.

Po godzinie lotu spędzonego w ciszy, wylądowaliśmy na Wyspie Cierni. Była tak samo piękna jak trzy lata temu.

Artem z jednonogim na rękach, jak najszybciej pobiegł do znachorki. Staruszka zaczęła badać chłopaka i wykonywać różnego rodzaju badania. Kobieta kazała wszystkich wyprosić. Ostatecznie w poczekalni zostali wszyscy, ja i Heathera. Jako pierwsza odezwała się Rachel:

- Zrobiłyście to... specjalnie. - Zamurowało mnie. Zniecierpliwiona czasem, w jakim znachorka badała Harry'ego odpowiedziałam jej sarkastycznie:

- No chyba nie! Po co by mi to było!? Tak w ogóle, to co ty w ogóle znaczysz w jego życiu? NIC! Okrągłe Z. E. R. O. - Literowałam, podchodząc do niej i uderzając palcem wskazującym w mostek.

- Ty się w ogóle słyszysz!? Jestem jego narzeczoną! - Ze złością pokazała mi pierścionek z kamieniem szlachetnym na palcu. Czyli jednak... Nic nie odpowiedziałam, ale w myślach przeklinałam się za swoją głupotę.

Po dwóch godzinach czekania, zza drzwi wyszła kobieta. Oznajmiła śpiączkę. Nie mówiła jednak kiedy się obudzi i czy w ogóle się obudzi... To mnie załamało...

Nic nie mówiąc wybiegłam z rękoma na twarzy, ukrywając gorzkie łzy. Wsiadłam na zawsze wierną mi Wichurę i poleciałam od brutalnej rzeczywistości, dając upust swoim emocjom... Za nią wyleciała moja przyjaciółka na niezawodnym Zbiczastrzale.

Narrator

W pokoju jednak nadal stali jeźdźcy. Ludzki przyjaciel Czkawki-James był wściekły. Nie patrząc na nic, z całej siły walnął w najbliższą rzecz, którą był wazon. Zatroskany smok-Gnatochrup szturchnął swojego Pana, mrucząc. Nienawidził smutku człowieka...

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz