70 rozdział

815 46 45
                                    

Czkawka

Strażnik cały czas pchał nas pod czujnym okiem Draco. Dodawałem jej otuchy, ale blizn na ciele i na duszy nic nie zmieni. Nawet moje szczere słowa. A tak bardzo chciałbym, żeby to mnie ten strażnik bił, a nie ją. To boli najbardziej.

Weszliśmy do sali, gdzie w klatkach były trzymane smoki. Kilka Śmiertelników, parę Wrzeńców i Nocne Furie...

- Albo tresujesz te smoki - powiedział. - albo zobaczysz jak umierają twoi znajomi... - Wyszeptał mi w ucho. - Wybieraj - I odszedł.

Wypuścił pierwszego smoka, Koszmara Ponocnika. Zapalił się, co wywołało gorącą temperaturę w pomieszczeniu. Zacząłem się dusić, ale mimo tego zacząłem uspokajać smoka powoli. Nagle paszcza przesunęła się bliżej mnie i...

!Ja być wredna i zrobić Polsat!
😈😂😈

Astrid

Dość długo nie wracali. Zaczęłam się martwić jak i cała reszta. Dlaczego ich tak długo nie ma?

- A może powinnyśmy już iść? - Zapytała poddenerwowana Marianne. - Dość długo ich już nie ma.

- Masz rację - Mruknęła pod nosem Tris. - Musimy tam iść. Coś tak czuję, że stało się coś złego...

Jak powiedziałyśmy tak zrobiłyśmy. Wkradłyśmy się i szłyśmy za źródłem głosu. Co chwilę krzyk, pisk, przerażające. Przypomniało mi się, kiedy lata temu, Łupieżcy złapali mnie i torturowali, ale uratował mnie Harry... to znaczy, Czkawka.

To było okropne.

Wierna mi Wichurka, wrzuciła mnie sobie na siodło. Tak więc, wszystkie wsiadłyśmy na swoje rumaki i podążałyśmy za dźwiękami zniewolonych ludzi.

Ślepy zaułek.

Szlag!

Na całe szczęście, nie wypowiedziałam tego na głos.

Szukałyśmy dalej, ale na próżno. To był istny labirynt. Ślepe zaułki, raz trzeba skręcić w lewo, raz w prawo... Nie wierzę... Ale po setnej próbie, w końcu się udało. Wymarzone wyjście... Pokój był pusty. Razem ze smokami poszliśmy dalej. Na ściance, przykute kajdanami wisiało parę osób.

- Na Thora - Szepnęła Ewa. - To James i cała reszta...

Pobiegliśmy i zaczęłyśmy ich rozplątywać z kajdan. Pomógł nam w tym Burzochlast, a konkretniej jego ostre pazury. Biała Furia łebkiem wskazała gdzie poszła jej Pani. Szczerbatek też żałośnie mruknął.

- A więc... oni są tam? - Zapytałam. - Mruknięcie przekonało mnie, że to prawda. Ostrożnie, z toporem w ręku, weszłam za mieszkankami Wyspy Cierni. Gorąco uderzyło w nas i zobaczyłam kolorowooką i Czkawkę tresującego smoki. Koszmar Ponocnik, o mało co nie odgryzł ręki Haddockowi. Niedaleko nich, w klatce, leżał wódz. Ale gdzie Angela i Oscar?

Czarni ruszyli na nas i zaczęła się walka. Pobiegłam do wodza, by go uwolnić. Po otworzeniu zawiasów, Stoik Ważki nawet nie drgnął.

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz