32 rozdział

1.6K 81 38
                                    

Czkawka

Patrzyli na nas oniemiałym wzrokiem. Schowałem piekło i zsiadłem z Szczerbatka. Furia stała w pozycji bojowej i nieprzyjaźnie pokazywała zęby.

- Co? Nigdy nie widzieliście smoków? - Pokiwali przecząco głowami. Jakie było moje zdziwienie!

- Znamy je tylko z opowiadań, a Nocna  Furia to... Demon. - Szepnął szarooki trzymający dziewczynę stojącą koło siebie za rękę.

- Szczerbatek to nie Demon! - Natychmiastowo zaprzeczyłem. Już miałem ich atakować, lecz powstrzymała mnie Rachel. Zabolało mnie ramię zranione strzałą. Syknąłem przez zęby. Nienawidzę bólu, ale już się przyzwyczaiłem. Tak samo nienawidzę kiedy ktoś mówi na Mordkę Demon.

Staliśmy w ciszy, patrząc na siebie nienawistnym wzrokiem. Od początku w oczy rzucił mi się James. Władczy, uważał siebie za pępek świata... Jak Smark.

Szatyn trzymający dziewczynę wydawał się najstarszy. Kobieta obok zaś najmłodsza z nas wszystkich.

Chłopak nazywany Artemem swoimi niebieskimi oczami obserwował mnie i... Selenę? Nie wiem... Może mi się wydawało? Nie było w nim nienawiści, a ciekawość? Zauroczenie skierowane do dziewczyny? Selena za to nie odwzajemniała spojrzenia. Przeżucała co jakiś czas topór z ręki do ręki i morderczo prześwietlała wzrokiem bruneta. Anioł Śmierci.

Rachel

Ciszę przerwał jeden z nich.

- Po co przylecieliście? - Niebieskie oczy skierowane na mnie, były takie głębokie, że można było się w nich utopić.

- Nie mieliśmy wyboru. Był sztorm... - Powiedziałam cicho. On tylko prychnął.

- Tak myślałem. O tej porze zawsze są sztormy... - Mruknął. Zapytałam jak się nazywają. Nie lubiłam nie wiedzieć do kogo mówię...

Miodowooki szatyn to James, mój rozmówca to Artem, dziewczyna Jessica a ostatni to Tom.

Zamyśliłam się na temat dziewczyny.  Była niezwykle wysportowana, zwinna i sprytna. Jakby umiała przewidzieć jaki zrobię ruch. Posługuje się toporem rewelacyjnie, nawet nie patrząc na przeciwnika.

Usłyszałam ciche kroki dziewczyny.  Tom próbował ją powstrzymać, ale na próżno. Uklękła na przeciw Nocnej Furii, a ona nie sprawiała oporu i pogłaskała smoka jakby niby nic. Dłońmi prześledziła każdy skrawek smoczej skóry.

- Jaki on... piękny... I ma około dwadzieścia lat. W naszym wieku. - Szepnęła dotykając wypustek. - Jakiego  koloru ma oczy?

- Przecież widzisz. Po co pytasz? Nie widzisz? - Walnęłam z mostu. Posmutniała i schowała twarz w dłoniach. Już chyba wiem co jest na rzeczy...

- Niestety, ale nie widzę - Szepnęła. - Jestem ślepa.

- Nie mów tak... - Tom pocieszył ją głaszcząc po ramieniu.

- Kiedy to prawda. Nic nie widzę i już nigdy nic nie zobaczę... - Otarła łzę. Zrobiło mi się smutno. Nie powinnam tak mówić...

Podeszłam i przytuliłam ją przepraszając. Było mi cholernie wstyd... Nie znam jej, ale mimo wszystko źle zrobiłam. Odsunęłam się od niej na odległość ramion i szepnęłam.

- Jeszcze raz przepraszam...

- Nic nie szkodzi... - Stanęłam koło Haddocka i obięłam go ręką w talii. On również, całując mnie w czoło. Jak ja lubię kiedy tak robi...

Z całą resztą wymieniliśmy parę zdań. Dowiedzieliśmy się, że znajdujemy się obecnie na wyspie Herringa, w skrócie na Herring. Jest tu podobno mało mieszkańców. Wodzem jest ojciec Jessicy, a ona jako najstarsza z rodzeństwa, następczynią tronu.

Szliśmy w głąb lasu zostawiając wszystkie rzeczy na polanie. Każdy krok stawialiśmy ostrożnie. Było łatwo się przewrócić.

Po pół godzinnej drodze spędzonej w ciszy przerywanej tylko szelestami liści, doszliśmy do wioski. Faktycznie była bardzo mała. Dziesięć domków na krzyż...

Poprowadzili nas do jednego z mieszkań. Dziewczyna zapukała w mosiężne drzwi. Usłyszałam tylko trzask, jakby ktoś podnosił się z fotela i głos.

- Kto tam?

- Ja! Jessica, tato! - W uchylonych drzwiach stanął posturny mężczyzna w wieku mojego taty. Miał niebieskie oczy i krótkie brązowe włosy. Zlustrował wszystkich i zauważył nasze smoki...

- Co one tu robią?! - Wziął zamach by zamykać dom, lecz Czkawka mu przeszkodził, blokując przejście protezą.

- Chcemy porozmawiać. - Po chwili zastanowienia westchnął i uchylił drzwi. Ukazało nam się małe pomieszczenie z długim stołem. Na jego końcu znajdował się kominek. Mężczyzna nie chciał by weszły smoki. Niestety Błyskawica i Szczerbatek nie zrozumieli i położyli się u końca stołu. Furie śledziły każdy nasz najmniejszy ruch.

Artem

Usiedliśmy. Na przeciw mnie piękna zielonooka szatynka. Jej długie proste czarne niczym heban włosy kontrastowały z bladą cerą i oczami. Jej wzrok był zwrócony na wyjście. Z rozmyślań wyciągnął mnie ojciec Jessicy.

- Więc.. po co tu przyleciałeś?... - Jedno nogi szybko odpowiedział grzebiąc w jakimś lunecie, przypominające łeb smoka.

- Czkawka. Nazywam się Czkawka. - James miał wybuchnąć śmiechem, ale posłałem mu mordercze spojrzenie. Do reszty go coś wzięło? Odkrząknął i skierował wzrok w swoje palce. Gdyby ten Czkawka był u siebie, to założę się, że jakby James podpadł to źle skoczył. Widać, że chłopak umie zabić z zimną krwią...

- Więc po co tu przyleciałeś, Czkawko? - Powtórzył wódz.

- Był sztorm i... - Zaczął opowiadać. Skończył monolog na zdaniu: -  Szczerbatek nie umie sam latać. Nie ma jeden lotki i musieliśmy wylądować...

Zdziwiłem się. Spojrzałem na smoka. Faktycznie! Nie miał na ogonie lotki, a bardzo dobrze zakamuflowaną protezę. Była świetnie wykonana. Do każdego szczegółu...

Godzinę czasu zajęła nam rozmowa o wszyskim i o niczym. Zaproponowałem przespanie się w wiosce, ale odmówili. Wyszli, a ja za nimi... za Seleną. Zatrzymałem ją, gdy jedną nogą była w siodle.

- Cześć.

- Cześć... Coś chcesz, że zaczynasz rozmowę? - Sarkastycznie i z łaską spojrzała na mnie.

- Ja... Nie chcę nic. Tylko Cię lepiej poznać. - Nie wiem co mi odbiło! Mogłem ugryźć się w język. Na Thora! Artem!

- Eee... może jutro. Jestem zmęczona. - Pokiwałem tylko na zgodę i przypatrywałem jak odlatuje na fioletowym gadzie. Zauważyłem, że wcześniej lekko się zarumieniła i uśmiechnęła. Z wielką nadzieją na lepsze jutro, prawie że pobiegłem do siebie.

Selena

Siedziałam twardo w siodle. Lily mruczała coś i wierciła, o ile mogę to tak ująć.

- Nie martw się... Wszystko będzie dobrze...

Nie mogłam przestać myśleć o Artemie... Nie wiem czemu, ale wydawał wrażenie, że wstydzi się rozmawiać ze mną. Nie wiem... Sama bardzo chętnie pomówiłabym z nim, ale też troszkę się wstydzę... Co ja gadam?! Jestem typem wojowniczki, a wstydzę się porozmawiać z facetem, którego prawie nie znam? Jestem coraz dzisiejsza...

Zsiadłam z Wandersmoka i z Tris, Marianną i Ewą poszłyśmy do wspólnego namiotu. Sen nie kazał na siebie zbyt długo czekać...

~~~

Jak obiecałam tak jest! Troszkę później, ale jest. Mam do was pytanie. Czy Jessica ma zostać niewiadomą na zawsze czy później w jakiś jakże magiczny sposób będzie zupełnie zdrowa? Czekam na propozycje.😁

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz