Rano
Czkawka
Uśmiechnięty od ucha do ucha zchodziłem na wspólne śniadanie. Nie zdołały mnie nawet zezłościć jęki Jacka, który jak zwykle użalał się nad tym, że musiał wstać z wygodnego łóżka.
Wczoraj wieczorem ustaliłem z dziewczyną, że jak na razie nikomu nie powiem o naszym związku. Jak na ten moment to nasza tajemnica. Na dole byli już wszyscy. Rozmawiali zawzięcie o czymś jednocześnie jedząc pyszności przygotowane przez Selenę. Usiadłem jak zwykle na swoim miejscu i ująłem dłoń Powell pod stołem. Chwilę trwało zanim się ocknąłem i odwróciłem wzrok od jej anielskiego uśmiechu i bajecznych tęczowek. Wypiłem kufel wody, zjadłem śniadanie i wyskoczyłem na lot z Szczerbem. Kocham to uczucie kiedy jestem wolny i niezależny. W powietrzu nikt nie ma prawa mnie powstrzymać i do czegoś zmusić. Byłem panem własnego losu.
Na poziomie chmur, a może i trochę wyżej zrobiłem parę popisowych sztuczek z przyjacielem. Był tak samo zachwycony jak ja. Nie mogłem się powstrzymać by nie krzyknąć podczas spadania w dół koło Nocnej Furii:
- Kocham Rachel Powell! - nikt z wyjątkiem jego mnie nie słyszał. Darłem się ile sił w płucach. Przestałem kiedy w zasięgu wzroku była wyspa.
Po dwóch godzinach zlecieliśmy na dół, a dokładniej na arenę. Byli tu wszyscy, smoku również. Gadziny bawiły się i Szczerbo dołączył do nich. Również udałem się do swoich.
- Gdzie ty, Czkawka byłeś tak długo? - zapytała szatynka - Selena.
- Ciszej. - rozglądałem się przez chwilę, patrząc czy oby na pewno Astrid nadal jest tam gdzie jest. - Na locie ze Szczerbatkiem, Selena, a gdzie by indziej?
- Zostawiasz nas sam na sam z nią, gdzie nic o niej nie wiemy i nie mamy pojęcia do czego jest zdolna. Ty czasami myślisz? Myślisz w ogóle? - po czym pokiwała mnie w czoło. Ostatnie zdanie przesiąknietę było łaską i śmiechem. Lecz wyczuwałem lekkie napięcie. Zaprzeczyłem dla zabawy.
- Jeden z siedmioro. Nie dała by sobie rady nawet, gdyby przyszło jej cis do głowy...
- Oj Czkawka, Czkawka... I właśnie takim zachowaniem wystarczająco udowodniłeś mi, że czasem to ci mózg ucieka uszami... - do rąk rzuciła mi mały notesik. Spadł na podłogę i szybko bo podniosłem. Pogładziłem okładkę. Był to mój... taki jakby pamietanik. Napisałem go kilka lat temu. Są tu zawarte wszystkie, dosłownie wszystkie informacje o mnie.
- Gdzie to znalazłaś? - zapytałem chowając zeszyt do kieszeni kombinezonu.
- To nie ja to znalazłam. O mały włos nie przeczytała tego tamta dziewucha z Berk. Jak ty sprzątasz, że rzeczy wypadają ci przez okno pokoju przed dom? Ona wyszła sobie w arenki i już otwierała pierwsza stronę... Na całe szczęście przechodziłem tamtędy i wyrwałam to bez większego zastanowienia. Miałbyś niemałe kłopoty, gdybym się tam nie pojawiła...
- Seleni, ja...
- Tak, ty. Uważaj Bardzij gdzie ci zostawiasz, a już szczególnie kiedy ona kręci się po naszej wyspie bez naszej wiedzy. Pamiętaj, że może się zdarzyć coś o wiele gorszego jak nie zadbasz o anonimowość. - i poszła do Ewy, wcześniej stukając mnie palcem w tors. Poczułem wielką ulgę i jednoczesny towarzyszący uldze wstyd. Z jednej strony dobrze, że książkę znalazła Selena, a nie Astrid. Ale... Ale z drugiej to nikt nie powinien go znaleźć. Powinien spoczywać w szufladzie, a magicznym cudem był na krawędzi parapetu. Nie zagłębiałem się jednak dłużej w myślach. Poprawiłem maskę i pośpiesznie usiadłem koło Powell.
Myślałem jakby się tu pozbyć Astrid Hofferson. Jak to powiedziała Seleni, może stać się coś o wiele gorszego i doprowadzić mnie do konfliktu i problemów. Ona mogła mnie rozpoznać! Mogła zdradzić moja tożsamość ojcu. Mogła zniszczyć wszystko, w tym mój związek z Rachel... A na to nie mogę pozwolić. A może by tak napisać ten list ma Berk? Przypłynęliby, wzięli ją z powrotem na Berk i problem z głowy! Każdy byłby zadowolony... No może z wyjątkiem Astrid, ale to nie ważne. Spytał się moich ludzi czy takie coś wypali...
Po skonsultować tego z Rachel napotkałem pierwsze trudności.
- Czy ty, Czkawka zwariowałeś? Że niby oni...
- Oni.
- Mają...
- Mają.
- Przypłynąć...
- Przypłynąć do nas?...
- Nas.
- Och, weź. Ale jak sobie to wyobrażasz? Najpierw będziesz musiał wysłać im mapę, z którą pewnością sobie zatrzymają. A z tym się wiąże to, że będą mogli sobie tu przyjechać, jak tylko im dusza zapragnie. To nie ich trzeba tu wołać, a mu powinniśmy oddać ją, ale nie na naszej wyspie.
- Ale jak? Oni przecież nienawidzą smoków...
- Ona ich namówi. Jest tam jak mówiłeś bardzo lubiana, głównie przez męską widownię...
- No... tak. Ale nasza widownia wręcz przeciwnie. Tu nawet żaba jej nie tknie. - zażartowałem.
- No ale wracając do sedna, Czkawka. Albo my lecimy do nich i odstawiamy ją na miejscu lub niech Stoik...
- Twój przyszły teść... - rzuciła mi poważne spojrzenie. - No no? Nienawidzę go, ale mamy takie same więzy krwi...
- Ech... I Stoik przypływa na Słodką Tajemnicę i zabiera ją...
Tak! To jest to! Przecież tam nikt nie mieszka na stałe! Ona jest genialna jakby nie patrzeć!...
- No jasne... dzięki kwiatuszku - szepnąłem do jej ucha i pobiegłem do domu po pergamin i pióro. Mordka przebiegł za mną. Treść listu była taka:
Do wodza wyspy Berk,
nie ważne kim jestem, ani jak się nazywam, ale mam za to coś, na czym ci bardzo zależy. Będzie to swojego rodzaju przysługa. Niedawno, a kilka dni temu na wyspie mego wroga - Łupieżców znalazłem nijaką Astrid Hofferson. Jest ona podobnież najlepszą wojowniczką na twej wyspie. Po rozmowie z nią zrozumiałem, że uciekła. Prosiłabym nie pisał tego listu, lecz muszę dbać o swój dom, by nie było żadnych problemów i trudności. Nie chce przeciąć więzi pomiędzy wodzem wyspy. Zrobiłem według mnie słusznie i wszystkim to wyjdzie na dobre. Na drugiej stronie dołączam mapę. Droga wolna zajmie wam około tygodnia, zależy od morza. Jeśli przypłyniecie, dziewczyna będzie czekać na plaży cała i zdrowa. Z głębokim poważaniem
AnonimPrzeczytawszy z piąty raz polecieliśmy dostarczyć żeglarzowi list, by dostarczył go jak najszybciej. Zanim on dopłynie z listem na Berk, zejdzie mu się z kilka dni przy dobrych wiatrach. Mężczyzna miał osobiście doręczyć rudobrodemu. Wierzę, że tak się stanie i nikt obcy nie przejmie poczty. Odcumował łódź i popłynął na południowy - zachód. Kiedy statki zniknęły z horyzontu poleciałem z powrotem do przyjaciół. Jak myślałem, byli dalej na arenie.
- Wysłałem list na Berk. Nic jej nie mówmy. Będzie się buntować, a nie mam zamiaru słuchać zbuntowanej dziewięcionastolatki. Powiesz reszcie o tym, co nie?
- Jasne. - i po chwili przerwy dodała: - Czyli za ile tak zniknie? Bo żeglarz będzie płynął tam z pół tygodnia, za nim oni go przeanalizują i przypłyną...
- Możemy ich się spodziewać tak za półtora tygodnia.
- No nareszcie. Już za długo się tu panoszy i ogranicza...
- Mam to samo na myśli. Panoszy się i ogranicza nam przebywanie ze sobą w o wiele bliższych stosunkach...
- Oj weź...
- Ale jest minus tego wszystkiego. Będę musiał się spotkać z ojcem i cała bandą Smarka, a nie i nawet z nimi porozmawiać...
- Dasz radę. Nie takie rzeczy robiłeś dla dobra wyspy, co nie? A poza tym będziemy cię wspierać i jak coś pójdzie nie po naszej myśli, to smoki dadzą im radę.
- Jak zwykle masz rację. Co bym zrobił bez ciebie, nie mam bladego pojęcia... - i złapałem ją za dłoń.
~~~
Taki sobie nie za ciekawy rozdział, ale ważne że się w ogóle pojawił. Jak widzicie mieszkańcy wyspy Cierni, a dokładniej Czkawka znalazł sposób na pozbycie się Astrid. Ale czy napotkają trudności?... być może... W każdym razie do nexta!
Dynka
CZYTASZ
Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔
ActionCo byłoby gdyby Czkawka uciekł z Berk? Mieszkał z dala od rodzinnej wyspy? Pokochał kogoś innego niż blond wojowniczkę Astrid? Na te pytania znajdziecie odpowiedzi w tej książce.