72 rozdział

774 48 43
                                    

Czkawka

Miałem dość rozmyślań o Wandalach, więc zabrałem się za wspomaganiem ludzi w budowie. Wprawdzie, zostało tam tylko jakiś człowiek i ja z Rachel, ale chciałem się czymś zająć i mieć pretekst do nie rozmawiania z dawną rodziną.

Wbijałem właśnie gwóźdź, kiedy zobaczyłem jak kolorowooka siada na stosie kłód (O mało co nie napisałam stosie cegieł XD~Dop. Autorki), machając nogami i lekko pogwizdując.

- A coś ty taka szczęśliwa? - Zapytałem, przerywając wbijanie młotkiem.

- A co? Nie można być szczęśliwy, myśląc o tym, że oni wypłyną stąd, a my ożenimy się?

- Jasne że można - Mruknąłem całując ją w czoło. - Ale pamiętaj, czeka nas jeszcze przygoda...

- Chodzi o Wyspę Nocnych Furii? - Pokiwałem głową i zacząłem wyginać gwoździe. Powell kontynuowała przemowę.

- A co jeżeli... Ta Wyspa nie istnieje? - Zbiła mnie z tropu. - Po co mamy szukać tej wyspy? Nie lepiej już zostać tutaj i żyć? Po co wędrować?

- Ale...

- Czkawka, nie mamy podstaw, by tam lecieć i szukać smoka w grocie (tu przekształciłam powiedzenie kupić kota w worku XD~Dop. Autorki).

- No to po co wzięłaś ze sobą to wszystko? - Przerwała nie wiedząc co powiedzieć. Wachała się, aż wkońcu pokazała języka. Przewróciłem teatralnie oczami i zabrałem się za dalszą pracę. Ona zaś cały czas prześwietlała mnie zwrokiem. Po godzinie oświadczyła, że idzie do Anne, z powodu złego samopoczucia. Tym sposobem zostałem sam. Do czasu...

Daleko przed sobą zobaczyłem dwie osoby. Dwie blond czupryny.

Bliźniaki Thortonowie. Jeszcze ich tu brakowało. Nie podeszli jednak do mnie, a do domu wspólnego, gdzie mieszkała reszta, chociaż jak my z Rachel, zaczęli budować własne domy.

Co oni tam chcą?

- Szczerbo, weź ich tam pilnuj i w razie czego zabij... - Zażartowałem, ale smok wziął to na poważnie. - Szczerbo, wracaj! Z tym zabijaniem żartowałem! - Zaśmiałem się i pogłaskałem go po łbie. Nie mogłem jednak się powstrzymać i razem z nim zacząłem śledzić Wandali. Co oni kombinują?

Tu od razu piszę jako autorka, że będzie nawiązanie do #Czkawkamaczkawkę (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) jednak to nie jest ten ostateczny one-shot 😊😚😊

Rodzeństwo, a właściwe Szpadka, weszła do pomieszczenia, krzycząc. O co jej come on?

- Halo! Pomocy! Czkawka spadł z klifu! - Co? Ja pierdole... Kolejny żart o mojej śmierci. Wzdychąc odszedłem.

Rachel

Niedawno wróciłam od Anne i aktualnie czekałam w pokoju, czytając książkę: Tajemnice Smoków autorstwa Czkawki. Nie mogłam się od niej oderwać. Cudowna była ta książka. Napisana bardzo prostym językiem. Odłożyłam ją i wzięłam inną: Celtyckie suknie ślubne. Przeglądałam i najbardziej spodobała mi się długa, do kostek z dekoltem w serek, który był obszytu delikatną liliową koronką. Nagle usłyszałam głos z dołu. Krzyk... mało powiedziane. To był wrzask.

- ...Czkawka spadł z klifu!!! - Zamurowało mnie i rzucając książką zbiegłam na dół. Na środku stała Szpadka Thorston, a za nią jej brat bliźniak.

- Co?! Gdzie?! Jak?! - W rozpaczy rzuciłam się na nią, targając w przód i tył. Zszokowana odsunęła się. - Gdzie on jest?!

- Na klifach... - Szepnęła i wybiegła gdzieś z bratem. Nie patrząc na innych, wsiadłam na Błyskawicę i poleciałam na klify, by zobaczyć ciało Czkawki, by upewnić się czy oby na pewno jest martwy.

Bezszelestnie wylądowałyśmy w lesie. Rozchyliłam gałęzie i moim oczom ukazał się Czkawka! Na Thora, jakie szczęście!

Wybiegłam jak najciszej i skoczyłam na niego od tyłu. Nie patrząc na nic, wtuliłam się w jego pół nagi tors i mruczałam jak jakiś kot. Wpatrywałam się w jego wydziarane plecy, szukając najmniejszej blizny.

- Co!? - Krzyknął. - O Mój Thorze... Mam zawał! - Ponownie krzyknął na mój widok. - Rachel, ja kiedyś... - Niestety nie dokończył, ponieważ czknął. - ...dostanę zawału!... - I ponownie czknął. Rozbawiło to mnie i wybuchłam śmiechem.

- No co się... - Czknął. - ...śmiejesz?!

- Wyobraź sobie, że ty-Czkawka, dostałeś czkawki! - Dosłownie zwijałam się ze śmiechu. Cały lęk o to, że stracę Haddocka, zniknął od razu, kiedy go zobaczyłam.

- Och... Bardzo śmieszne! Ja ci już pokaże... - Czknął. - Rachel! Zrób coś z tą... - Czknął. - czkawką!

- Chodź z tym do Anne... - Mruknęłam rozbawiona. Z całego tego wydarzenia, zdjęłam ramonezkę, zostawiwszy koszulkę na ramiączka i krótką spódniczkę.

Za parę godzin moje życie zmieni się nie do poznania.

Kiedy znachorka uratowała Czkawkę przed czkawką, poszliśmy pożegnać Wandali.

Czkawka

Roześmiany od ucha do ucha, trzymałem ukochaną w talii.

- Czkawka, ale... napewno nie wrócisz? - Zapytał Stoik.

- Napewno. - Odparłem nie patrząc mu w oczy. Ważki posłał jeszcze ostanie spojrzenie na matkę, po czym odcumował statek.

Kiedy zniknęli z linii horyzontu, zacząłem skakać ze szczęścia. Kiedy uspokoiłem się, zacząłem łapać haustami powietrze, by się dotlenić. Niespodziewanie w lewym uchu usłyszałem męski głos. Ale nie był to głos Viggo lub Jacka. Co to, to nie. To było coś o wiele gorszego.

- Eee... Siostra, a czy my nie powinniśmy być na tamtym statku? - Zapytał Mieczyk Thorston, przegryzając co słowo biszkoptem. Skąd on do Jasnej Anielki wziął biszkopty?

- Tak, Mieczyk. Wy powinniście tam być. - Mruknąłem sfrustrowany idąc do Szczerbatka. - Wsiadajcie...

Zamiast tego, Bliźniaki posłały sobie lisie uśmieszki i zaczęły biec w przeciwnym kierunku. Co w nich wstąpiło?

- Szczerbol, goń Szpadkę, a ja i reszta Mieczyka - Poprosiłem i zacząłem gonitwę za blondynem. Dosyć szybko uciekał. Koło mnie pojawiła się Rachel.

- Jak... on... szybko... ucieka... - Dyszała, podczas, kiedy ja zawzięcie goniłem Mieczyka.

- Tu jest ślepy zaumek. Stąd się nie wywinie... - Ledwo co powiedziałem, kiedy Powell stanęła i zgięła się w pół, łapiąc ciężkie oddechy.

- Kochanie, nic Ci nie jest? - Zapytałem troskliwie, pomagając jej utrzymać ją na nogach.

- Nie... Tylko jakoś od rana wszystko mnie boli... - Mruknęła. Po chwili przede mną stał Szczerbatek z rodzeństwem w paszczy, nie korzystając z zębów.

- No to co? Lecimy was odwieść i spadamy. - Mruknąłem głaszcząc smoka.

- My polecimy. - Usłyszałem Viggo i Jacka. - Ty zostań z Rachel, bo jakaś dzisiaj nie wyraźna... - Wskazał dziewczynę na skraju wymiotowania.

- Masz rację... chodź do Anne... - Mruknąłem biorąc ją na ręce.

~~~

I kolejny rozdział! Bliźniaki takie coś odwaliły, ale kto wie? Może to nie koniec ich wybryków? 🤣😂🤣

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz