1

3.8K 108 21
                                    


- Hej, jestem Hannah Stanley. – Odpowiadam, uważnie obserwując reakcje innych.

- Hej Hannah! - wszyscy pomachali w moją stronę.

- Opowiesz nam coś o sobie? – zapytał mężczyzna, który jako jedyny z grupy wydawał się mieć jakiekolwiek chęci do życia.

Westchnęłam głęboko. Czy to nie jest żałosne? Też uważam, że wygadanie się komuś jest dobre, ale nie mam tu na myśli spotkań grupki wsparcia pod tytułem ''Twoje dziecko też ma swoje problemy, które dla niego są całym światem''. Trudno jest się otworzyć przed jedną osobą, co dopiero przed całą grupą...

Lęk społeczny mnie nie opuszcza, nawet gdy gwarantują mi, że jestem w bezpiecznym miejscu, gdzie mogę wszystkim zaufać.

- Em... - to jedyne co na ten moment udało mi się wydusić. Nie mam pojęcia co dalej powiedzieć. - Mam szesnaście lat, a trafiłam tu z polecenia psychologa rodzinnego.

- Z jakich powodów? – Pan Stradlin zarzucił nogę na nogę i delikatnie przechylił głowę w bok, przez co zdawał się wyglądać tak niewinnie.

- Uznano, że to będzie dobry pomysł. – Wzruszyłam ramionami. – Przyjść tu, porozmawiać, poznać nowe osoby. – Wzruszyłam ramionami ponownie.

To chyba nie wygląda naturalnie. Muszę się skupić, by już ich nie unosić. 

Choć na mojej twarzy widnieje głównie uśmiech, w mojej głowie kłębi się tysiąc myśli na raz - od tego ile mam sprawdzianów w tym tygodniu, a ile chęci do nauki, po moją fałdkę na brzuchu od za ciasnych jeansów, którą staram się zakryć bluzą i ręką, co nie pomaga mi się wyluzować.

- Mogłabyś nam powiedzieć z czym się zmagasz? – Pomimo mojego pełnego nadziei wzroku, że zakończymy mój temat, pan Stradlin zadał kolejne pytanie.

- Znaczy... - Zmieszałam się. Nie znam tych ludzi! Co mam im powiedzieć? Nie znają mnie nawet a ja mam im powiedzieć coś tak osobistego? – Mam... czasem takie lekkie napady agresji nad którymi muszę nauczyć się panować... Autoagresji może...

Ze wszystkich rzeczy, nie wiedzieć czemu powiedziałam to. Jakbym sama sobie robiła na złość... istna komedia. Tak, napady złości u szesnastoletniej dziewczyny... Już reputacji nie odbuduje u tych ludzi. Pewnie już myślą, że jestem jakąś psychopatką, że w ogóle nie umiem nad sobą panować i żeby lepiej do mnie nie podchodzić, bo może mi coś odwalić. Nie dziwię się, czego tak naprawdę można się spodziewać od osoby, która właśnie wyznała, że ma napady agresji? Wszystkiego.

- Czy są jeszcze inne powody, dla których trafiłaś do psychologa? – Jak widać, nie usatysfakcjonowała pana moja odpowiedź. Czy on nie jest zbyt nachalny? Nie widzi mojego zmieszania wymalowanego na twarzy? Mogę mu nie odpowiadać? Czy muszę?

Myślami jednak zaczęłam błądzić w przeszłości, przy okazji zasłaniając nieszczęsną fałdkę na brzuchu drugą ręką.

Nie można tak tego po prostu ująć w słowa, po prostu powiedzieć, o co chodzi. Przedstawić w paru zdaniach to, czego doświadczyłam, przeanalizować co mogę powiedzieć, a co lepiej utrzymać w tajemnicy. Już w dzieciństwie jednak coś było ze mną nie tak. Gdy inne dzieci bawiły się, wygłupiały z innymi, kłóciły się, ja wolałam bawić się w sama, mieć wszystko ładnie poukładane i nikomu nie przeszkadzać. Nie lubiłam innych, bo czułam, że nie dorastam nikomu do pięt. Chodziło o to, że po prostu ktoś jest ode mnie lepszy i tyle, a ja nie zasługuję na zabawę z innymi dziećmi i że nic nie mogę z tym faktem zrobić.

Wmawiano mi, że jest coś ze mną nie tak, aż w końcu sama w to uwierzyłam. Przecież to by wszystko wyjaśniało – dlaczego nawet w przedszkolu nie byłam lubiana. Nawet wtedy, gdy dzieci nie zwracają uwagę na to, czy jesteś ładna, czy brzydka, masz bogatych rodziców, czy nie. Jako dzieci nie ocenialiśmy tak innych, a jednak, mimo tego, nie miałam z kim się bawić. Może odrzucało innych moje zachowanie? Może po prostu byłam... nadpobudliwa? Ale skąd to się u mnie wzięło?

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz