25

1K 40 4
                                    

Piątek

Dziś idę na spotkanie... już się nie mogę doczekać spotkania z Vicky... mam nadzieje, że coś między nami będzie, w sensie zaprzyjaźnimy się czy coś...
Nie chcę wyjść na desperatkę, ale w sumie... hej! Jestem zdesperowana. Więc strasznie potrzebuje towarzystwa, do tego w moim wieku i wiem, że to będzie Vicky. Po prostu... musi być. Nie chcę się rozczarować, a boje się, że się rozczaruje.

Po zjedzonym obiedzie, przebrałam się i wyszłam z domu. Co prawda spotkanie mam dopiero za dwie godziny, ale mama o tym nie wie, a ja chcę się przejść i posłuchać muzyki.

Mam czterdzieści procent... Tylko. Kurwa, znowu?! Ja pierdole kurwa mać...

***

Stoję przed budynkiem szkoły... za dwadzieścia minut zaczną się zajęcia.
Nie jestem już tak podekscytowana jak wcześniej. Teraz mi w sumie obojętne, czy Vicky będzie czy też nie. Dlaczego to uczucie niecierpliwości i ekscytacji odeszło... tak nagle? I przyszła obojętność, beznadzieja.

Wszystko jest beznadziejne.
Nie mogę się czegoś doczekać, a gdy już do tego dojdzie, czuje się... nijak. To rozczarowanie jest okropne...
Czuje wibracje telefonu w tylnej kieszeni. Wyjmuje go, po czym prawie dostaje zawału.

Od: Hannah 16:38

Hannah... możemy dziś się spotkać? Muszę z tobą o kimś pogadać... bardzo cię proszę.

Hannah prosi MNIE o pomoc? O kimś pogadać? Chodzi o Adama?! Dlaczego nagle pisze do mnie?
Dobra... matematyka. O siedemnastej zaczynam godzinne zajęcia... o osiemnastej się kończą, godzina powrotu... okej. Potem przyszykowanie się (bo przy Hannie nie mogę wyglądać byle jak).

Do: Hannah 16:39

Jasne... pasuje ci 20? Wcześniej nie mogę.

Od: Hannah 16:39

Będzie idealnie. Dziękuje. Przyjdź do mnie...

Wow. Nie wiem co się stało... szczerze? Jestem w szoku i to nie małym. 
Mam przyjść do niej... dobra. Czy ma coś z tym wspólnego to, że mieszkam z Adamem? Nie wiem... na pewno chodzi o niego... albo o Kendall? Nie wiem. Może też o nią chodzić. Może Hannah przypomniała sobie, jak traktowała Kendall. Jak ją wyśmiewała i obgadywała, że koścista, że brzydka i że jej styl ubierania się był... brzydki, a wcale nie był. Był po prostu inny. Ma wyrzuty sumienia?

***

Wchodząc do sali uważnie się rozglądam za pewną osobą.
Nie ma jej.... nie widzę jej. Ona musi przyjść. Musi!
Panikuję, chodź zostało jeszcze dziesięć minut... zdąży. Przyjdzie na pewno. Dlaczego mi tak ma tym zależy? Nie znam jej...

Muszę się zająć czym innym... i mam na myśli co innego niż myślenie o co chodzi Hannie, bo od układania różnych teorii w mojej głowie już mnie głowa boli.

Rozglądam się w około. Po raz pierwszy zwróciłam uwagę na to, że w tej sali przeważa kolor żółty i bordowy, a pomimo tego jest to bardzo jasne pomieszczenie. Ogromne okna wypełniają praktycznie całą ścianę na przeciwko drzwi wejściowych sali.
Krzesełka - również żółte... takie byle jakie, ale nawet wygodne... przez pierwsze dziesięć minut. Potem to jest katorga siedzieć na takim.

Rozglądam się jeszcze raz. Jest. Siedzi naprzeciwko mnie. Jak mogłam niezauważyć, że weszła do klasy?
Nawiązałyśmy kontakt wzrokowy, po czym Vicky uśmiechnęła się i poprawiła okulary na nosie. Ma śliczne czekoladowe oczy.

No mówię... zachowuje się jakbym się w niej zakochała. Nie wiem co się ze mną dzieje.
Nagle pan Stradlin wszedł do klasy. Dobra. Cyrk pora zacząć.

- Witam was moi drodzy. Jak tam dziś wasz humor? - zapytał, po czym dał nam wszystkim po dwie małe karteczki. Różową i zieloną.

- Jeśli czujecie się dobrze, podnieście zieloną, a jeśli źle, to różową.

Jak się dziś czuje? Nie wiem... nie mogę skupić myśli na niczym innym, tylko na tym, o co chodzi Hannie. To mnie skręca od środka!
Po dłuższych przemyśleniach podniosłam obydwie karteczki. Nie wiem jak się czuje. Nie mam pojęcia czy mam ochotę się pociąć. Nie wiem, czy jestem głodna czy nie. Nie wiem nic.

- Dobra, dobra. Widzę, że większość wstała dziś przysłowiową lewą nogą. A ty Hannah? - wiedziałam, że zwróci na to uwagę. - Jak się czujesz? Dlaczego podniosłaś obydwie kartki?

- Ponieważ nie wiem jak się czuje, nie mogę skupić myśli, ciągle coś mnie rozprasza i nie wiem, jak się dziś określić.
- Dobrze, a co cię rozprasza?
- To... - zacząć temat, czy nie... - też nie wiem. - Skłamałam.

Kurwa! Chodzi o Hannę i Adama! Czy oni są razem? Czy on ją kocha? Czy ona jest tą jedyną, która zmieniła szkolnego bad boya, który jeszcze niedawno nie wyobrażał sobie być z kimkolwiek w związku?!

Pan Stradlin pokiwał głową, po czym coś powiedział, ale ja się wyłączyłam. Myślę o czymś zupełnie innym, niż to, jak się dziś czuje. Spojrzałam się na Vicky. Patrzy się na mnie. A co jeśli ona też o mnie myśli? Jeśli mnie lubi?

Jezu... jaka jestem żałosna. Pieprzona zdesperowana desperatka.

***

- Dziś na pracę domową, macie zrobić jeden dobry uczynek osobie, którą kochacie.

Czy tylko mi się wydaje to dziecinne? Co my kurwa jesteśmy w przedszkolu, żeby mieć za zadanie zrobić dobre uczynki?
Zebrałam swoje rzeczy i zaczęłam wzrokiem śledzić Vicky. Wzięła swoją torbę i ruszyła w stronę wyjścia, na co ja pobiegłam za nią.
- Hej! VICKY! Zaczekaj. - Krzyknęłam szybciej niż pomyślałam.

Co teraz? Co powiem? Po co ją zawołałam?
Nie przemyślałam tego za bardzo.

- Hej! - odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- Jestem Hannah. - Ledwo przechodzi mi to przez usta.
- Wiem - zaśmiała się.

Stoję i patrzę się na nią. Zawołałam ją, a teraz gapię się bez ruchu. Boże, Boże, Boże proszę powiedz mi co ze mną nie tak.
- W sumie zawołałam cię tylko dlatego... ze względu na naszą ostatnią ,,przygodę'' - pokazałam cudzysłów w powietrzu - w toalecie. Dziękuje.
- Ale za co? Przecież nic wtedy nie zrobiłam - zaśmiała się.
- Uspokoiłaś mnie. Mogę zapytać jak masz na nazwisko? - zapytałam tak z dupy.
- Caban. Miło mi.
- Mi również, proszę pani - uniosłam dumnie głowę.

Co to w ogóle było...

Ruszyłyśmy razem w stronę wyjścia. Zaczęłyśmy gadać o zajęciach i co o nich myślimy. Jakoś poszło. Przez te krótkie pięć minut, nie czułam się samotnie... chociaż wiedziałam, że wrócę do domu i będę sama. Wiedziałam, ale nie miało to znaczenia. Liczy się tu i teraz.
- Mogę... twój numer? Albo wiesz, znajdę cię na Facebooku.
- Jasne. Vicky Caban. Mam profilowe, poznasz mnie. O! Tata przyjechał. Muszę iść. Do zobaczenia w piątek!
- Papa!

Uśmiechnęłam się i nie ruszyłam z miejsca, do póki Vicky nie wyjechała z parkingu.
Teraz spotkanie z Hannah. Pójdę szybko do domu mamy, przebiorę się i pojadę autobusem prosto do Hannah. Stresuje się... ale czym? Jeśli chodzi o Adama... pewnie chodzi o Adama...

I to mnie najbardziej boli...

On woli ją ode mnie...

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz