15

1.3K 59 3
                                    

Sobota

- Nic się nie dzieje. - Usiadłam na leżaku.
Jest jedenasta rano, a ja już mam dosyć tego dnia.

Adam usiadł z kawą obok mojej mamy i brata.
Ja się wyłączyłam. O czymś rozmawiali, ale miałam to gdzieś o czym. Najważniejsze jednak dla mnie było to, że mama chciała mi dać ten karnet. Zastanawiam się co zrobić. Poddać się i tym samym zrobić sobie na złość i wziąć ten karnet, czy go nie brać i zakończyć temat.

- To daj ten karnet - przerwałam im interesującą rozmowę z moim bratem i jego przyjacielem.
- Chcesz? Na pewno?
- Tak.

Mama wstała i wyjęła z torebki ciemno-fioletowy karnet z ośmioma wejściami na siłownie.
- Dzięki - schowałam go do tylnej kieszeni spodni. - Idę się umyć. Do zobaczenia.

- Pa skarbie. - Westchnęła mama.

***

Od: Hannah
,,Hej Hannah! Masz plany na dziś?''

Do: Hannah
,,Nie, dziś nic nie robię'' 

Od: Hannah
,,Robię dziś imprezę urodzinową o 16. Może wpadniesz? Będzie Jacob😏''

Do: Hannah
,,Jasne!''

Od: Hannah
,,Znasz adres 😉
Do zobaczenia''

Hannah mnie zaprosiła na swoją siedemnastkę! Jezu... czy to coś znaczy? Może ona też chce odnowić przyjaźń?!

,,Jedynie się nakręcam...''

Cieszę się, że mnie zaprosiła, ale się boje. Czego? W jej towarzystwie niekomfortowo się czuje. I jeszcze to ,,będzie Jacob''. Spoko chłopak jest... wydaje się miły, ale nie jest w moim typie.

W ogóle... w co ja się ubiorę! To jest nie lada problem! No bo... w co się ubiera na takie imprezy? Nie raz już na takiej byłam, ale czuje się jakbym szła po raz pierwszy. Chodzi o to, że nie chce wyjść na taką, co za bardzo się wszystkim przejmuje (bo wcale taka nie jestem... yhym). Chce dziś być wyluzowana, dobrze się bawić i nie przejmować się zupełnie niczym! Mam nadzieje, że choć w małym stopniu mój plan się spełni...

***

- Hej Luke... emm. Koleżanka zaprosiła mnie na urodziny. Mogę iść? - zapytałam, wchodząc do kuchni.

Nie powiem, że to urodziny Hanny.
Zaczął by o nią wypytywać, a ja chcę tego uniknąć. Sama w sumie nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi... czemu nasz kontakt nagle powstał z martywch.

- Naprawdę!? To super. Jasne, że możesz. Nie pytaj się mnie, tylko informuj, gdzie idziesz. Masz już szesnaście lat a ja nie jestem twoim ojcem.- Zaśmiał się Luke.

Nagle do kuchni wszedł Adam. Spojrzał się na mnie, po czym podszedł do lodówki i zaczął w niej szperać.
- Ma ktoś może ochotę na tosty? - zapytał.
- Nie, dzięki - odpowiedział Luke.

Ja nie odpowiedziałam. Otóż, zagapiona byłam w jego nagą klatkę piersiową i szczególnie w trójkącik...
- Hannah! - Luke przywołał mnie do przytomności. - Żyjesz jeszcze?
- Nie. Znaczy tak. Nie, znaczy nie chce tostów. A żyć żyje. Ja bym nie żyła? - prychnęłam.

Breathe meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz